Fot. Łukasz Nowaczyk/Agencja Gazeta
Reklama.
Konkurencyjny rynek, wysokie zarobki i sprawne państwo. Gdyby się ziściły, Polacy mogliby zacząć masowo wracać zza granicy. Póki co, jeszcze ich nie ma. Są za to kolejni chętni, by spakować walizki. Już prawie dwa miliony rodaków wyjechały z z kraju w poszukiwaniu pracy i lepszych warunków życia. Powoli, zaczyna grozić nam luka w rynku pracy i niewydolny system emerytalny. Z drugiej strony: za wschodnią granicą trwa konflikt, który może przywieść do Polski setki tysięcy imigrantów. Czego mamy się więc spodziewać?
Na to pytanie spróbowali odpowiedzieć eksperci CEED Institute. Think-tank, założony kilka lat temu z inicjatywy Jana Kulczyka, wydał drugą już część migracyjnego raportu „Bilet w jedną stronę? Migracje w Europie z perspektywy krajów Europy Środkowo-Wschodniej". A w nim: cztery scenariusze dla naszego regionu do 2020 roku. Jak może rozwinąć się sytuacja w Polsce? O opinię poprosiliśmy ekspertów.
Scenariusz pierwszy: Polacy wciąż emigrują, imigrantów przyjeżdża niewielu
Realistyczny i bardzo niepokojący. Dlaczego? Bo przynajmniej w części już się ziścił. Nieprzerwanie, od ponad dekady Polacy wyjeżdżają za granicę. Dane pokazują, że na stałe poza krajem mieszka już 1,9 mln naszych rodaków, a w ubiegłym roku wyjechało kolejne kilkadziesiąt tysięcy. Najczęściej wybierany kierunek to wciąż Wielka Brytania, ale popularne są i Niemcy, Holandia, Belgia i Francja. Co ich tam gna? Według badania, przeprowadzonego przez Work Service dla CEED Institute minęły czasy, kiedy Polacy wyjeżdżali przez wysokie bezrobocie i brak pracy. Teraz szukają poza Polską lepszych warunków życia, dobrobytu i wyższej płacy. I łatwo je znajdują. To samo badanie pokazało, że 80 - 90 proc. (w zależności od sektora gospodarki) zarabia lepiej i wcale nie chce wracać do kraju. Za tym przykładem idą kolejni.
– Dane pochodzące z Wielkiej Brytanii czy Niemiec pokazują, że napływ Polaków nasila się nieprzerwanie od lat. Mieliśmy czasową stabilizację, spowodowaną kryzysem, ale to było zjawisko krótkotrwałe. Polacy ciągle wyjeżdżają – mówi prof. dr hab. Marek Okólski, dyrektor Ośrodka Badań nad Migracjami UW. A imigranci? W Polsce jest ich najmniej, spośród wszystkich państw Europy Środkowo-Wschodniej. To zaledwie 0,15 proc. społeczeństwa. Zdaniem profesora Okólskiego, ta liczba szybko nie ulegnie zmianie: - Nie mamy absolutnie żadnych danych o zwiększonym napływie imigrantów. Owszem, w większej liczbie przyjeżdżają do nas pracownicy sezonowi zza wschodniej granicy. Ale nie mamy nawet dowodów, że oni tu pracują i mieszkają przez pół roku, nie mówiąc już o osiedleniu się na stałe. A właśnie przez to rozumiem imigrację. Równie dobrze mogą tylko przejeżdżać przez Polskę w drodze na Zachód – mówi prof. dr hab. Marek Okólski.
Jego zdaniem właśnie ten pierwszy scenariusz jest dla nas najbardziej realny. Ale - jeśli się ziści - w perspektywie kolejnych lat czeka nas depopulacja i problemy na rynku pracy. Wykwalifikowanych pracowników będzie ubywać, tak jak i płatników podatków. Zagraniczne koncerny, które dziś otwierają u nas centra BPO, wyprowadzą się z Polski. A system emerytalny, już dziś nadwyrężony, stanie się całkiem niewydolny.
logo
Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta
Scenariusz drugi: Polacy wciąż emigrują, ale przyjeżdżają imigranci
Utrzymująca się emigracja Polaków jest faktem. Za to zwiększony przypływ imigrantów jest, zdaniem ekspertów, mało prawdopodobny. - Skoro Polacy opuszczają swój kraj ze względu na brak perspektyw rozwojowych, to czego mieliby szukać u nas cudzoziemcy? - pyta prof. dr hab. Marek Okólski. Tą opinię potwierdza wskaźnik atrakcyjności migracyjnej, opracowany przez CEED Institute. Polska zajmuje w nim dopiero 16 miejsce na 26 państw Unii Europejskiej. Wyprzedzają nas takie gospodarcze potęgi, jak Szwecja, Austria i Dania (pierwsza trójka), Niemcy, Belgia czy właśnie Wielka Brytania. Co ciekawe, przed nami znalazła się także Słowenia i Czechy. - Jeśli cudzoziemcy będą chcieli poszukać szczęścia za granicą, obstawiałbym w pierwszej kolejności wysoko rozwinięte kraje – wyjaśnia demograf.
Zdaniem prof. Okólskiego, nagły przypływ imigrantów utrudnia też mało klarowna polityka imigracyjna. Zaś ten scenariusz może być prawdopodobny, ale dopiero za kilka lat.
Chyba, że nastąpi nieoczekiwany zwrot za naszą wschodnią granicą. Czy napływ imigrantów z Ukrainy jest realny? - Jeżeli nie wydarzy się nic tragicznego za naszą wschodnią granicą, to nie - mówi prof. Maciej Duszczyk, wicedyrektor Instytut Polityki Społecznej UW – Oczywiście może się nagle okazać, że staniemy przed wyzwaniem udzielenia schronienia kilkuset tysięcy imigrantom, czy raczej uchodźcom, z Ukrainy. Ale nadal ten scenariusz jest jednak bardzo mało prawdopodobny – dodaje. Natomiast zdaniem prof. Marka Okólskiego: - Rozwoju sytuacji nikt nie jest w stanie przewidzieć.
Przypływ kilkudziesięciu tysięcy imigrantów rocznie mógłby załatać luki na rynku pracy, wynikające z masowej emigracji Polaków. Pozwoliłby też zmniejszyć skalę depopulacji. Natomiast eksperci są zgodni, że nie ma większych szans na ziszczenie się.
Scenariusz trzeci: Polacy zaczynają wracać do kraju, a imigranci nie przyjeżdżają
A przynajmniej: nie przyjeżdżają masowo, z powodów wymienionych powyżej. Za to Polacy zaczynają wracać z emigracji. - Moim zdaniem, ten scenariusz jest najbardziej prawdopodobny, jeśli weźmiemy pod uwagę prognozy gospodarcze oraz dotyczące podnoszenia jakości życia na kolejnych kilka lat – mówi prof. Maciej Duszczyk, wicedyrektor Instytut Polityki Społecznej UW i autor migracyjnego raportu CEED Institute - Liczba Polaków mieszkających za granicą wciąż wzrasta, ale jesteśmy blisko zahamowania tego zjawiska. A to dlatego, że rośnie odsetek migracji powrotnych, czyli po prostu Polaków wracających do kraju – dodaje. Potwierdzają to statystyki: w ubiegłym roku tych, którzy zdecydowali się na powrót, było więcej o 30 tys. niż rok wcześniej - Miejmy nadzieję, że to początek długotrwałego trendu – mówi prof. Duszczyk.
Badanie Work Service pokazuje, że rodacy wracają do Polski przede wszystkim z powodów rodzinnych. Co jeszcze może skłonić emigrantów do powrotu? Zdaniem socjologa, musiałoby wystąpić kilka czynników. Kluczem są natomiast wyższe płace i konkurencyjny rynek. Prognozy są optymistyczne, bowiem Ministerstwo Finansów szacuje, że w 2017 roku wartość PKB per capita w Polsce sięgnie 74 proc. średniej w Unii Europejskiej. Bezrobocie spadnie do 7,9 proc., natomiast przeciętne wynagrodzenie będzie sukcesywnie wzrastać.
Innego zdania jest jednak prof. Marek Okólski: - Polacy za granicą, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii podejmują pracę, asymilują się i zostają tam na stałe, co potwierdzają badania. Ja nie spodziewałbym się dużej fali powrotów – mówi.
Scenariusz czwarty: Polacy wracają z emigracji, razem z nimi napływają imigranci
Ten ostatni wariant, zdaniem ekspertów, ma najmniejsze szanse się ziścić. Wymagałby daleko idących zmian w naszej polityce imigracyjnej i poprawy sytuacji ekonomicznej jeszcze przed 2020 rokiem. Choć zdaniem prof. Macieja Duszczyka z Instytutu Polityki Społecznej UW - właśnie taki rozwój sytuacji byłby dla Polski najlepszy. Zapewniłby dostęp wykwalifikowanych pracowników i podniósł konkurencyjność rynku pracy oraz pozwolił częściowo nadrobić dystans, który oddziela nas od wysoko rozwiniętej EU 15-stki.
Z raportu CEED Institute wynika, że przed 2020 rokiem nasz rynek pracy będzie potrzebować nawet 800 tys. pracowników. Napięcia i wzrost nastrojów antyimigracyjnych byłby więc mało prawdopodobny - pod warunkiem, że napływ imigrantów nie byłby masowy i liczony w setkach tysięcy. To zaś jest mało realne.
Która z tych możliwości okaże się trafiona? Najprościej użyć truizmu: czas pokaże. Zdaniem publicysty Jacka Żakowskiego: - Na dobrą sprawę, to nie do przewidzenia. Od nas zależy tu niewiele. Większe znaczenie ma rozwój sytuacji na Ukrainie, Białorusi czy w Wielkiej Brytanii – zauważa komentator.

Tekst powstał we współpracy z CEED Institute, autorem raportu „Bilet w jedną stronę? Migracje w Europie z perspektywy krajów Europy Środkowo-Wschodniej".