
Rodzina pani Agnieszki od lat zajmuje lokal na Płockiej, z czasem został on do dyspozycji samej kobiety i jej pięciu synów (jeden mieszka z dziadkami).
– Pomagaliśmy pani Agnieszce, ale kiedy okazało się, że po raz kolejny ma motyle w brzuchu i na horyzoncie pojawił się nowy narzeczony, powiedziałem dość – mówi mi pracownik Bielańskiego Stowarzyszenia Rodzin Wielodzietnych.
Wobec obowiązku zachowania w tajemnicy informacji o indywidualnej rodzinie , uprzejmie informuję, iż zgodnie z ustawą z dnia 9 czerwca 2011 r. o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, pomoc w formie wsparcia asystenta, kierowana jest do rodzin przeżywających trudności w sprawach opiekuńczo - wychowawczych. Wspieranie rodziny jest prowadzone za jej zgodą i aktywnym udziałem. Asystent rodziny nie jest jedyną formą pomocy adresowanej do rodzin. OPS Wola od lat realizuje Program Pomocy Dziecku i Rodzinie na który składa się 12, realizowanych długofalowo, zróżnicowanych podprogramów, dostosowanych swym charakterem i formą realizacji do potrzeb rodzin. Wszyscy asystenci rodziny zatrudnieni w OPS Wola posiadają kwalifikacji wymagane do wykonywania tego zawodu.
Chłopcy mieli problemy w szkole. Na osiedlu mówiło się, że Olek groził koleżance strzykawką wypełnioną dziwnym płynem. Nauczycielkę straszył cyrklem. Opuszczał szkołę. Przydzielono mu indywidualne nauczanie, jednak nauczycielka po pewnym czasie kategorycznie odmówiła odwiedzania chłopca w jego mieszkaniu, ponieważ bała się o swoje życie.
Tymczasem na osiedlu sprawy wyglądały coraz gorzej. Chłopcy atakowali dzieci, jedno z nich zamknęli w starej lodówce zostawionej na śmietniku. Zabroniono im wstępu do lokalnego spożywczaka, bo przyłapano ich na kradzieży. Sąsiedzi nawet nie próbowali zwracać się z tym problemem do matki, ponieważ zawsze w takich sytuacjach jej reakcja była agresywna.
Agnieszka wykorzystała wszelkie możliwości uzyskania pomocy z najróżniejszych organizacji. Żeby nagłośnić swoją sprawę odwiedziła chyba wszystkie możliwe programy interwencyjne.
W całej sprawie najmniej winne są dzieci. Moi rozmówcy sugerują, że pani Agnieszka jest sprytnym graczem, kreuje się na osobę pozbawioną pomocy, jednak sytuacja wygląda zgoła inaczej. O kontakt z Olkiem zabiega jego biologiczny ojciec, matka utrudnia jednak te kontakty. Najstarszy syn pani Agnieszki mieszka z dziadkami. – Zastanawiam się, na ile u tej kobiety chodzi o rzeczywistą troskę, a na ile o zasiłki, które dostaje na synów, czy fakt, że z tak liczną rodziną przysługuje jej trzypokojowe mieszkanie. A na ile jest to zwierzęcy instynkt walki o młode – mówi mi pracownik Organizacji Rodzin Wielodzietnych.
Napisz do autorki: agata.komosa@natemat.pl