Olaf Lubaszenko, od lat atakowany z powodu swojej nadwagi, nieraz oświadczał, że otyłość nie jest skutkiem zaniedbania, ale powikłaniem choroby zakaźnej, którą przeszedł w wieku dorosłym. Natomiast to nie jedyna osoba ze świecznika, o której tuszy mówi się na głos. Czy bycie znanym facetem to znak dla innych: oceniajcie mnie, jestem odporny?
Gdyby każdy z nas miał wybór, jak może wyglądać, to oczywistym jest to, że i kobiety, i mężczyźni w większości chcieliby mieć smukłe, jędrne ciała bez skazy. W kolejce po otyłość raczej nikt by się nie ustawił, chyba że wyjątkowy amator krągłości. Ale bardzo często wielu z nas traktuje grubsze od siebie osoby z pogardą, uznając, że sami są winni temu jak wyglądają.
– To, co nazywamy otyłością, to nigdy nie jest wybór, wolny wybór człowieka. To nie jest możliwe, aby ktoś świadomie powiedział sobie: od dziś będę otyły, bo tak chcę, bo jest mi z tym dobrze. To jest coś z czym zawsze, temu kto na to cierpi, jest źle – powiedział Olaf Lubaszenko w programie Tomasz Lis na Żywo już jakiś czas temu, o czym mogliśmy przeczytać w artykule pod tym linkiem.
I aktor ma całkowitą rację! Gdy posłucha się osoby, która boryka się z problemem nadwagi, szczególnie jeśli dawniej cieszyła się zgrabną, smukłą sylwetką, raczej nie usłyszymy, że czuje się w swoim ciele wspaniale. Chyba, że jest to Kim Kardashian, która robi ze swojej drugiej ciąży show i chwali się tym, że przybrała na wadze już osiem kilo. I że te kilogramy skoncentrowały się głównie wokół jej biustu. Ale to osoba, która na ekshibicjonizmie swoim i swoich najbliższych dorobiła się fortuny. Natomiast przeciętna konstrukcja umysłu człowieka jest bardziej krucha. I kiedy kilogramy wiążą się nie tylko z noszeniem ubrań w większych o kilka rozmiarów, ale i problemami zdrowotnymi czy z poruszaniem się – pękamy psychicznie.
Tkanka tłuszczowa nie stanowi ochrony dla wrażliwości. Grubasy czy tłuściochy, jak to ich mamy czelność nazywać, nie są bardziej odporne na ciosy z każdej strony. Nazywani obleśnymi, spasionymi, żarłokami, pasibrzuchami, utwierdzają się tylko w przekonaniu, że są przegrani. Że nie mają szansy na bycie ludźmi sukcesu, podziwianymi i zasypywanymi komplementami. Czy naprawdę wydaje nam się, ze tylko chudzi na nie zasługują?
Z kobietami, które od lat są pod presją posiadania perfekcyjnej figury, wymiarów miss czy modelek jest mimo wszystko inaczej. Coraz mniej ma odwagę mówić o otyłych kobietach, że są grube i używać inwektyw. Natomiast pojawiła się nowa presja społeczna. I tym razem dotyczy mężczyzn. Ci więksi są wytykani palcami. Szkalowani.
Nie ma pozytywnych bohaterów z nadwagą – ani filmowych, ani reklamowych, ani książkowych. Otyły mężczyzna otrzymuje z automatu łatkę nieudacznika życiowego, któremu nic się nie udaje. Trochę śmieszny, trochę żałosny, zawsze – w poplamionych ubraniach z fryzurą i stylem jak sprzed kilku dekad – tak jakby tkanka tłuszczowa przesłoniła mu cały świat. Skazany na ostracyzm i samotność zajada smutki i staje się jeszcze grubszym, więc jeszcze większym nieudacznikiem. Bohater numer dwa większych rozmiarów jest za to nieprzyjaznym otoczeniu gburem, którego należy się bać. Albo jest członkiem gangu albo właścicielem nielegalnego interesu. Wściekły i zakompleksiony, nie szanuje i nie uznaje nikogo. Ani kobiet, ani mężczyzn.
A gdzie jest miejsce na pozytywnych bohaterów, silnych facetów, którzy nie mają wagi piórkowej, ale przecież w normalnym życiu odnoszą sukcesy? Gdzie filmy, książki, teledyski o szczęśliwych i spełnionych facetach z nadwagą? Czy ktoś taki jest równie rzadko widywany co yeti?
Ciśnienie społeczne dotyczące szczupłej sylwetki u facetów jest tak duże, że mężczyźni dziś uzależniają się od sportu i diet i popadają nawet w anoreksję, którą przez lata uznawano za chorobę wyłącznie kobiecą.
Otyłość za oceanem
W Stanach o grubych celebrytach mówi się dużo i często, nie przebierając w środkach. Mężczyźni niegdyś popularni lub cały czas obecni na pierwszych stronach gazet, podlegają surowej ocenie dziennikarzy, blogerów i zwykłych ludzi, którzy czują się swobodnie w nazywaniu ich gabarytów po imieniu. Choć nigdy nie robią tego w stosunku do kobiet z nadwagą, które nazywa się plus size czy curvy (ang. krągłe). Pewnie ze względu na poprawność polityczną…
Amerykanie oczywiście mają z otyłością poważny problem jako naród, więc być może nie powinna dziwić ich złość na widok kolejnych osób z chorobliwą nadwagą. A w Hollywood dla odmiany – panuje powszechny kult ciała. I kobiety i mężczyźni, którzy mieszkają w Kalifornii, chodzą do swoich trenerów osobistych, uprawiają sport, przechodzą na specjalne diety i poddają się zabiegom odsysania tłuszczu. Wszystko w imię ideału. I do momentu, kiedy mówimy o zdrowym stylu życia, są świetnym przykładem dla pozostałych. Natomiast kiedy popadają w przesadę – o co naprawdę łatwo oglądając swój wizerunek dzień w dzień w prasie czy na ekranie – dochodzi do niebezpiecznej pogoni za szczupłą sylwetką. Dla wielu, wiąże się ona z wyrzeczeniami i zaburzeniami odżywiania i popadania w nałogi. Dla innych – z depresją.
I kiedy zapomniany już nieco brat Kardashianek, Rob, który zniknął z głównych stron gazet i artykułów w internecie, został obraźliwie nazwany tłuściochem biegającym za kolejnymi burgerami, dziennikarka Yahoo.com słusznie uznała to za lekką przesadę.
Jakim prawem możemy nazywać grubasem, tłuściochem, spaślakiem, kaszalotem, brzuchaczem czy używając innych „pieszczotliwych” określeń, człowieka, który świadomie wybrał wycofanie się z życia publicznego? W dodatku, jest osobą, która przeszła ciężką depresję, a nadwaga jest jej skutkiem ubocznym. Natomiast zostawmy celebrytów i gwiazdy. Dlaczego w ogóle pozwalamy sobie na takie nazywanie mężczyzn? Kto nam na to pozwala? Czy wygłaszając publicznie takie negatywne komentarze nie zastanawiamy się, jakie mogą być ich konsekwencje dla adresata?
Tkanka tłuszczowa, to nie powód do drwin
W szkole podstawowej tak zwane grubasy – chłopcy, mieli zawsze pod górkę. Nie tylko na lekcjach w-f czy długich przerwach, kiedy wszyscy inni grali w piłkę, ale i w kontaktach z rówieśnikami. Wyzwiska nie miały końca. Podobnie jak żarty, wrzucanie „grubym” osobistych rzeczy do toalety i spuszczanie wody, czy zabieranie ubrań i pozostawianie zawstydzonych w samej bieliźnie.
W liceum, faceci z nadwagą wstydzą się umawiać na randki, nie mają odwagi spotykać się na piwo. Są odrzuceni i nadal wytykani palcami. Z drwiną mają do czynienia na co dzień. I najwyraźniej ich cierpienie na latach edukacji się nie kończy…
Na kanale TLC jest cały blok programów dotyczących problemu otyłości i walki z nią. Wiele osób tę walkę przegrywa poddając się i tyjąc do monstrualnych rozmiarów (200-300 kilogramów). Ich egzystencja ogranicza się wówczas do wegetacji w specjalnie przystosowanym łóżku ze wspomaganiem rąk i nóg i czekania na koniec cierpienia. Niewielu ma tak silną wolę i na tyle wiary w siebie, żeby z chorobą wygrać. Wielu mężczyzn poddaje się operacjom wstawiania tak zwanych by-passów żołądka, żeby zmniejszyć jego objętość i ograniczyć spożywane porcje. Ale często chore są całe rodziny. I po operacji zmniejszenia żołądka taki pacjent zamiast zmienić niezdrową dietę na tę niskokaloryczną, jest nadal dokarmiany przez mamę czy narzeczoną daniami typu fastfood. By-passy nie zdają egzaminu, czasami dochodzi do stanów zapalnych i pacjenci umierają.
Natomiast problem na taką skalę dotyczy Stanów i Wielkiej Brytanii. W Polsce to na szczęście jest rzadkość. Bo tak otyły człowiek, który nie może się poruszać staje się inwalidą. Więźniem własnego ciała. I nie ma w tym nic śmiesznego. Czy to znaczy, że mamy się nad nim litować, współczuć mu, że cierpi? To zależy od wrażliwości. Ale można przyjąć za pewnik, że nie ma lekkiego życia.
Otyłość to choroba. Nigdy nie wiadomo jak sami będziemy za kilka lat wyglądać i czy nas nie dotknie, więc następnym razem jak zechcesz nazwać kumpla kaszalotem, dwa razy się zastanów.
Napisz do autorki: maria.kowalczyk@natemat.pl
Reklama.
Magdalena Jarzynka - Jendrzejewska, dietetyk z Dietosfery
Najczęstszymi przyczynami otyłości są nieprawidłowe odżywianie i zbyt mała aktywność fizyczna, ale nie zawsze jest to tak oczywiste. Czasem dochodzą do tego zaburzenia emocjonalne, np. kompulsywne objadanie się. Zdarza się też, że powodem są problemy zdrowotne, np. problemy z tarczycą, czy zespół Cushinga. Często do otyłości przyczyniają się brane leki, np. sterydy. Otyłości sprzyjają także predyspozycje genetyczne.