Trwa nieprzerwanie spór ruchów antyszczepionkowych ze zwolennikami szczepień. Tym razem sympatycy takiego zabezpieczenia przed chorobami, dostali kolejny argument do ręki. W Stanach Zjednoczonych kobieta zmarła na odrę. Lekarze już potwierdzili, że przyczyną zgonu była groźna choroba.
Kilkanaście lat wcześniej, bo w 2000 roku Centrum Prewencji i Kontroli Chorób ogłosiło, że USA są wolne od tej choroby zakaźnej. Przypadek kobiety, której organizm nie poradził sobie z chorobą zakaźną, tej samej, której miało już przecież nie być udowodnił, że kraj nie uporał się z nią na dobre.
Nie tylko USA mogą mieć problem z tą groźną i zakaźną chorobą. Co roku na odrę umiera na świecie ok. 150 tys. osób. W większości są to dzieci, i jak podkreślają niektórzy lekarze i zwolennicy szczepień – częściej ofiarami choroby stają się te maluchy, który nie miały zastrzyku i tym samym nie uodporniły się na odrę.
Żeby szczepienia miały sens i realnie wpływały na eliminację choroby, zaszczepionych powinno być ok. 95 proc. społeczeństwa. Tymczasem w siłę rosną ruchy antyszczepionkowe. Przeciwnicy szczepionek również w Polsce są coraz bardziej liczebni, a ich głos bardziej słyszalny. Tylko w zeszłym roku odmówiono 12 tys. szczepień obowiązkowych dzieci. Z roku na rok przybywa rodziców, którzy są przekonani o szkodliwości takiego zabiegu. Przeciwnicy szczepionek twierdzą np., że taki zastrzyk może przyczynić się do wywołania u ich dziecka autyzmu.
W Polsce spada liczba szczepień, ale za to odnotowuje się wyższą liczbę zachorować na odrę. W 2014 roku zarejestrowano 110 przypadków zachorować, podczas gdy jeszcze cztery lata temu chorych na odrę było jedynie 13 osób.