Szara strefa w Polsce to potężny biznes. I wielkie pieniądze, które co roku przechodzą urzędnikom koło nosa. Firma doradcza EY właśnie policzyła, ile nielegalne interesy kosztowały budżet w zeszłym roku. Okazało się, że przez 12 miesięcy przez restrykcyjne i absurdalne przepisy, jak twierdzą jedni, albo przez nieudolne egzekwowanie prawa przez państwo, jak uważają inni, do budżetu nie wpłynęło 215 mld zł. Sporo.
Praca na czarno, lewe papierosy i alkohol – to właśnie tutaj najczęściej uprawiana jest samowolka. Co na to Polacy? Blisko 40 proc. deklaruje, że z chęcią przymyka na to oko. Zapytaliśmy osoby, które z szarą sferą są za pan brat, dlaczego decydują się na balansowanie na granicy prawa.
Komu pracę na czarno?
Słupki bezrobocia lecą w Polsce w dół, coraz więcej osób ma pracę, ale rekordowo niska stopa bezrobocia jest również zasługą boomu w szarej strefie. To właśnie tam, zamiast do urzędu pracy, trafiają osoby, którym nie uśmiecha się czekanie na wakat. Co przez nich przemawia? Czasem górę bierze chęć cwaniakowania, czasem chęć zarabiania, a jeszcze kiedy indziej padają ofiarami szefa-wyzyskiwacza.
Arek ma 24 lata i mieszka we Wrocławiu. Niedawno w sieci zamieścił ogłoszenie o tym, że szuka pracy. Nie owijał w bawełnę i napisał w ogłoszeniu, że nie interesuje go legalne zatrudnienie: „Najlepiej gdyby dało rade pracować bez umowy”. Nie podał więcej szczegółów, nadmienił tylko, że „nie chce, żeby utrzymywała go kobieta”.
Jak nam opowiada, następnego dnia rozdzwoniły się telefony, a na jego skrzynkę mailową zaczęły napływać wiadomości z propozycjami. – Nie spodziewałem się aż takiego odzewu, ale prace znalazłem od ręki. W budowlance. Tam dużo osób woli dostawać pieniądze pod stołem. Wiadomo – chodzi o kasę. Nie opłaca się inaczej, bo jak mają mi zabrać za to, za tamto, składki, podatki, to ja dziękuję pięknie – mówi otwarcie.
Jak twierdzi, wielu znajomych poszło w jego ślady i zamiast podpisywać umowy, wolą dostawać kasę bokiem. Dlaczego? – Z tych samych powodów. O pieniądze idzie – ucina krótko. Jedyne, czego naprawdę żałuje, to ubezpieczenie. Niby sam mógłby je sobie wykupić, ale wykładać tyle kasy miesięcznie? Woli odkładać na mieszkanie. – Załapałem się teraz na budowie, a o wypadek łatwo. Odpukać, na razie nic mi się nie stało – mówi.
Pani Renata ma 50 lat. Mieszka w Bydgoszczy i też robi na czarno. Na jej ogłoszenie również trafiłam w sieci, gdzie napisała, że „szuka jakiejkolwiek pracy, najlepiej na czarno”. Kiedy do niej dzwonię i pytam, dlaczego „na czarno”, odpowiada, że przy legalnym zatrudnieniu, musiałaby przecież zrezygnować z zasiłku.
– W moim wieku niełatwo o pracę. Wszędzie tylko ogłoszenia, że szukają młodych do jakiegoś kreatywnego zespołu. Trzy miesiące temu straciłam pracę i od tej pory jestem na zasiłku dla bezrobotnych. Wolę sobie dorobić bez umowy i zarabiać nielegalnie, tak mi się teraz opłaca – przyznaje. Od tygodnia pani Renata opiekuje się co drugi dzień 4-letnim Damianem. Umówiła się z rodzicami chłopaka, że będzie dostawać dniówki. – Ja nie cwaniakuję, tylko próbuję związać koniec z końcem – mówi.
Portal Rynekpracy.pl oszacował, że w ubiegłym roku 40 proc. Polaków pracowało „na czarno”. 15 proc. ankietowanych przyznało, że sami zabiegali o niezalegalizowaną formę współpracy. Ale aż 76 proc. z 979 badanych twierdzi, że to sam pracodawca wymusił na nich pracę na bakier z przepisami.
Komu lewy tytoń?
Szara strefa łapie wiatr w żagle nie tylko dzięki czarnemu rynkowi pracy. Swoje zrobiła też podniesiona akcyza na wyroby tytoniowe i alkohol. Akcyza nałożona na papierosy wywindowała ceny paczki do niebotycznych kwot. Zakup jednej paczki to wydatek rzędu 13-14 zł. To dużo. A dla niektórych wysupłanie takiej kwoty z kieszeni jest nie do pomyślenia. To właśnie dzięki nim nielegalny handel papierosami i tytoniem przeżywa dzisiaj renesans. Już w 2013 roku szacowano, że co czwarty „dymek” był puszczany nielegalnie, a szmuglerka papierosów zza wschodniej granicy ma się znakomicie.
Tych, którzy sprzedają papierosy z kontrabandy, łatwo namierzyć. Zazwyczaj czekają w okolicy lokalnego bazarku. W ręku reklamówka z papierosami. Idzie szybko i sprawnie, kolejne osoby dyskretnie podchodzą, płacą o połowę mniej niż kosztuje paczka w sklepie i odchodzą. Żeby kupić papierosy nie trzeba jednak ruszać się z domu. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę internetową „kupię papierosy” i jak na zawołanie na monitorze wyskakuje lista ogłoszeń z numerami telefonów do handlarzy papierosami.
– Ludzie wydzwaniają do mnie non stop. Mam stałych klientów i takich jednorazowych. Zazwyczaj kupują wagon albo nawet kilka, tak na zapas. Wysyłam albo dostarczam na miejscu, to zależy – opowiada nam Robert, który handluje papierosami. Nie chce powiedzieć, jak je zdobywa, ale chętnie za to mówi o tym, dlaczego papierosy schodzą mu jak woda. – Kto przy zdrowych zmysłach zapłaci 15 zł za paczkę? Trzeba być głupim. Raz facet, który ode mnie kupował fajki powiedział, że prędzej da się zamknąć w kiciu, niż zabuli tyle za papierosy.
Pan Ryszard, mieszka na warszawskim Targówku i dwa razy na tydzień urządza sobie wycieczki na pobliski ryneczek. Od pięciu lat zawsze kupuje papierosy u tego samego mężczyzny. – Kupuję mentole, normalnie musiałbym mu dać ósemkę, ale po znajomości sprzedaje mi za sześć zł – mówi. Pan Ryszard mieszka w punktowcu i, jak podlicza, na cały blok, a chwali się, że zna wszystkich, wszyscy palacze zaopatrują się w ten sam sposób co on. – No może oprócz paru osób, ale to na palcach jednej ręki. Taniej jest. Jak paczka kosztowała kiedyś rozsądne pieniądze, no to można było kupić, ale teraz? Tak podnieśli ceny, że nie ma mowy – mówi.
Problem rozrastającej się szarej strefy nie dotyczy tylko rynku pracy czy handlu nielegalnymi papierosami. Rozrasta się na branżę paliwową, sektor płatności bezgotówkowych, rynek alkoholowy i hazardowy. Już prawie co 7 złotówka krąży poza oficjalnym obiegiem, co daje równowartość 14,5 proc. PKB. Na razie państwo pozostaje bezradne i ktoś tu rzeczywiście robi kogoś na szaro. Pytanie, czy nie jest to wina regulacji prawnych i systemu podatkowego, pozostaje otwarte. Choć pewnie zamiłowanie Polaków do kombinowania robi swoje.