W czasie, gdy biskupi chcą głosami PiS przepchnąć przez parlament projekt, który zmusi kobiety do rodzenia za wszelką cenę, posłowie Kukiz'15 chcą zwolnić mężczyzn z obowiązku utrzymywania dzieci. Co prawda teraz na dzieci nie płaci aż 80-85 proc. rozwiedzionych ojców (bardzo rzadko chodzi o matki; Polska jest w czołówce niechlubnego, europejskiego rankingu), ale teraz mają być oficjalnie zwolnieni z alimentów. Oczywiście dla dobra dzieci.
Sejm. 11 kwietnia 2016 roku. "Wszyscy sędziowie won!", "jak Hitler!", "zbrodnia przeciw narodowi polskiemu!" - wśród takich okrzyków odbywa się uroczysta prezentacja projektu ustawy Parlamentarnego Zespołu na rzecz praw dzieci do obojga rodziców. Zespół, który de facto jest przedstawicielem organizacji ojców, składa się z Pawła Skuteckiego i kilku innych posłów Kukiz'15 oraz posłanki Nowoczesnej.
Poseł Skutecki startował do Sejmu z Bydgoszczy. Kiedyś był związany z korwinową Unią Polityki Realnej, teraz reprezentuje Kukiz'15. Jest znanym w Sejmie proepidemikiem - za pomocą pustych oskarżeń i insynuacji walczy ze szczepionkami na choroby zakaźne. Nazywa lekarzy sektą. To również robi dla dobra dzieci.
Bo kobiety mają wszystko
Kobiety to wszechwładne manipulantki, dzieci to ich bezwolne marionetki, a mężczyźni to najbardziej poszkodowana grupa w Polsce - taki obraz wyłania się z projektu posłów Kukiz'15, który ma zrewolucjonizować sądy rodzinne.
Nie sposób wymienić w tym tekście wszystkich zmian i konsekwencji przegłosowania tego projektu. Wśród proponowanych zmian są m.in.:
- zniesienie możliwości zabrania ojcu (matce), który ma wobec dziecka dług alimentacyjny, prawa jazdy, gdyż jest to rzekomo łamanie praw człowieka,
- zniesienie alimentacji pieniężnej dzieci i zastąpienie jej opieką naprzemienną,
- wprowadzenie innej niż w Konstytucji definicji rodziny,
- nałożenie na dziecko obowiązku kontaktu z rodzicem (nawet gdy tego nie chce, bo na przykład ojciec był sprawcą przemocy w rodzinie lub matka jest w ciągu alkoholowym),
- ponad 900 zł kary dla matki za jeden przypadek utrudnienia kontaktów z ojcem, lub wręcz kara więzienia,
- dotkliwe kary finansowe dla nauczycieli przedszkolnych lub szkolnych, którzy odmówią przekazania opieki lub informacji ojcu, w sytuacji gdy przypada kolej matki na opiekę nad dzieckiem,
- wykreślenie z prawa pojęcia porwania rodzicielskiego (bo ojciec biologiczny z definicji nie może porwać dziecka),
- zniesienie orzekania o winie przy rozwodzie (bo prawda, czyli wina, leży pośrodku, a tak w ogóle to bardzo subiektywna kwestia), czego konsekwencją będzie uniemożliwienie eksmisji sprawcy przemocy domowej.
Zdaniem posłów, problem polega na tym, że "kobiety zwykle mają wszystko", a mężczyźni nic (czy to właśnie dlatego - można niewinnie zapytać - zdecydowana większość z nich po rozwodzie z kobietą nie składa się na utrzymanie swoich dzieci?). Jakby tego było mało, czytamy w projekcie, mężczyźni są narażeni na okrutne kobiece dokuczanie.
Obowiązek naprzemiennej opieki
Liczący ponad 30 stron projekt ustawy nakłada na sędziów obowiązek przyznania rozwodzącym się rodzicom naprzemiennej opieki nad dzieckiem/dziećmi. Jak miałoby to wyglądać w praktyce? Na przykład tak, że dziecko przez 2 tygodnie mieszka z matką, a przez kolejne 2 tygodnie z ojcem. I potem cykl się powtarza. Wtedy każdy z rodziców ma utrzymywać dziecko w czasie, gdy ono mieszka u niego. Tyle teoria.
A praktyka? Danuta Wawrowska, radczyni prawna ze Słupska, działaczka na rzecz praw dzieci i pełnomocniczka Kongresu Kobiet, łapie się za głowę. Chociaż widzi wady obecnych uregulowań prawnych w tym zakresie, to nazywa projekt posłów Kukiz'15 legislacyjnym koszmarem i wylaniem dziecka z kąpielą.
– Co wtedy, gdy rodzice mieszkają w różnych miastach? Dziecko ma chodzić równolegle do szkoły w Gdańsku i Krakowie? – pyta prawniczka. Ale jeśli chodzi o zastrzeżenia do projektu, jest to zaledwie wierzchołek góry lodowej.
Przeciąganie liny
Zdaniem mecenas Wawrowskiej, która od lat reprezentuje w sądach zarówno rozwodzące się kobiety, jak i mężczyzn, celem ustawy jest zwolnienie ojców (w nielicznych przypadkach: matek) z obowiązku składania się na utrzymanie własnych dzieci.
– To kolejny antykobiecy projekt – mówi Wawrowska. Bo choć zdarzyło jej się reprezentować w sądzie ojców, którzy wygrali opiekę nad dzieckiem, gdy matka była niewydolna wychowawczo (np. była uzależniona od alkoholu), to normą jest sytuacja, gdy niewydolnym rodzicem okazuje się ojciec. A więc projekt ustawy posłów Kukiz '15 uderzy przede wszystkim w kobiety, choć rykoszetem trafi też w część porządnych mężczyzn. Ale największe szkody projekt wyrządzi samym dzieciom.
– Tu nie trzeba odkrywać Ameryki – mówi Wawrowska. I podaje typowy przykład ze swojej praktyki zawodowej. – Wyrokiem sądu dziecko jest u matki od poniedziałku do piątku, a z ojcem spędza weekendy. W niedzielę wieczorem dziecko wraca do matki brudne, bo ojciec twierdzi, że nie musi się myć codziennie, i głodne, bo zamiast śniadania, obiadu, podwieczorka i kolacji, dostaje tylko śniadanie i obiad.
I teraz wyobraźmy sobie, że to dziecko, zamiast 2 dni w tygodniu, spędza u ojca co miesiąc 2 tygodnie pod rząd. Przecież matka stanie na głowie, by jej dziecko miało co jeść, nawet gdy przebywa ono u ojca, który ma obowiązek je nakarmić. Matka będzie żywić dziecko zarówno wtedy, gdy ono będzie u niej, jak i wtedy, gdy dziecko będzie u ojca. Na dodatek ojciec nie będzie płacił alimentów na dziecko, bo przecież sprawuje opiekę naprzemienną – przekonuje Wawrowska.
Dodaje, że nie jest przeciwniczką opieki naprzemiennej, bo jest to bardzo dobre rozwiązanie w sytuacji, gdy rodzice oboje są odpowiedzialni, mieszkają w jednej miejscowości i mają przyjacielskie relacje. Jednak, zastrzega prawniczka, naprzemienna opieka nie powinna być stosowana z automatu, bo aplikowana na ślepo skrzywdzi dzieci.
– Kochająca matka (rzadziej: ojciec) nie będzie się bawić z nieodpowiedzialnym rodzicem w przeciąganie liny, tylko zapewni dziecku to, czego ono potrzebuje. I nie chodzi tylko o jedzenie. Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy kobieta będzie się spokojnie przyglądać temu, że dziecko marznie, bo teraz wypada kolej mężczyzny, by kupić dziecku buty na zimę.
Ten projekt doprowadzi do tego, że niemal wszystkie koszty utrzymania dziecka będzie ponosić kobieta. A ojciec będzie miał tylko prawa, a nie obowiązki. Zróżnicowana kwota alimentów wynika z przyjęcia w polskim systemie prawnym założenia, że standard życia dziecka nie powinien się pogorszyć po rozstaniu jego rodziców – podsumowuje Wawrowska.
Zielone światło dla przemocy w rodzinie
Gdyby parlament przegłosował projekt, ostrzega Wawrowska, dzieci będą oddawane pod opiekę ojcom (matkom) stosującym wobec nich przemoc, w tym seksualną, a także rodzicom zmagającym się z ciężkim uzależnieniem od alkoholu czy narkotyków.
Tej tragicznej dla dziecka sytuacji nie zapobiegnie nawet zespół złożony z psychologa, psychiatry i pedagoga, który teraz, w trudnych przypadkach, na polecenie sądu bada rozwodzących się rodziców i dzieci. Zapobiegliwi posłowie Kukiz'15 chcą zlikwidować te badania. Dzieci będą z automatu trafiać prosto w ręce swoich oprawców lub po prostu osób, które oprócz przekazania im swojego DNA, nie chcą lub nie mają im nic więcej do zaoferowania.
Na wszelki wypadek projekt posłów Kukiz'15 odbiera także dzieciom głos przed sądem - te poniżej 13. roku życia są bezwyjątkowo zakneblowane, a te między 13. a 18. rokiem życia mogą zeznawać przed sądem tylko wtedy, jeśli zgodzą się na to oboje rodzice. Nietrudno się domyślić, że jeśli dziecko było świadkiem gdy ojciec bił lub gwałcił matkę, to ojciec nie wyrazi zgody. A dziecko, często jedyny świadek jego przemocy, trafi do niego w ramach opieki naprzemiennej.
Zdaniem autorów projektu dzieci są niewiarygodne, bo podlegają psychomanipulacji stosowanej przez kobiety, wzmacnianej też przez to, że matki stosują tzw. "alienację rodzicielską" wobec ojców. Chodzi o utrudnianie ojcom przez matki widzeń z dziećmi.
Danuta Wawrowska podkreśla, że właśnie po to są niezależne zespoły złożone z psychologa, psychiatry i pedagoga - by zweryfikować dziecięce zeznania, sprawdzić, czy to co mówią jest prawdą, czy konfabulacją.
Szczególnie zapadł w jej pamięć przypadek chłopca, który powołany przez ojca na świadka na sali sądowej, mówił, że tata jest w porządku. Jednak gdy przebadali go specjaliści okazało się, że były to zeznania spowodowane strachem chłopca przed własnym ojcem.
Ojciec stosował wyjątkowo odrażającą przemoc wobec matki - gdy spała, wyrzucał na nią śmieci z kubła lub oddawał na nią mocz. Syn był świadkiem przemocy i bał się ojca. Czy może dziwić, że na sali sądowej, w obecności ojca, chłopiec bał się cokolwiek pisnąć? Nowy projekt posłów Kukiz'15 oddałby go prosto w ręce tego agresywnego mężczyzny.
Brudna gra dziećmi
Jak podkreśla Wawrowska, faktycznie istnieją kobiety, które używają dzieci do odegrania się na mężczyźnie, jednak znacznie częściej to ojcowie nie wykazują zainteresowania tym, czy ich dziecko po rozwodzie będzie miało co jeść lub w co się ubrać. Często też nie wykazują żadnego zainteresowania dziećmi, choć mają prawo do kontaktów. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji, gdy mężczyzna ma nową partnerkę lub założył nową rodzinę.
– Moim klientom przypominam, że rozwodzą się z kobietą, a nie z własnym dzieckiem – mówi Wawrowska. – Gdy odgrażają się, że "ona" nie dostanie od nich ani grosza, to uświadamiam im, że to są pieniądze na utrzymanie ich dziecka. Pytam, czy ich zdaniem żona naprawdę wyda alimenty na waciki. Czy według nich faktycznie jest tak złą matką, że przepuści pieniądze dziecka na głupoty? – relacjonuje Wawrowska.
– I wtedy panowie przeżywają coś na kształt objawienia. Ich zaciętość mija, wraca zdrowy rozsądek. Mimo niechęci do żony przyznają, że jest dobrą matką i prędzej sama by sobie odjęła od ust, niż pozwoliła, by czegoś zabrakło dziecku. Wtedy okazuje się, że są gotowi płacić alimenty na swoje dzieci – kontynuuje prawniczka.
Jej zdaniem działanie wymiaru sprawiedliwości poprawiłoby wprowadzenie obowiązkowych mediacji dla rozstających się rodziców. Te kilka spotkań w towarzystwie negocjatorów doprowadziłoby do tego, że zasady łożenia i opieki nad dziećmi byłyby w większości przypadków ustalone jeszcze przed rozpoczęciem pierwszej rozprawy. – Oszczędziłoby to nerwów wszystkim. Za to projekt posłów Kukiz'15 przyniesie jeszcze więcej cierpienia zarówno rodzicom, jak i dzieciom - konkluduje Wawrowska.
Należy zdecydowanie odejść od tzw. porozumień rodzicielskich, które są fikcją, nie zdały egzaminu w praktyce sądowej. Aby mówić o zawarciu porozumienia, musi być zachowana równowaga stron a nie jest, bo kobiety mają zwykle wszystko (dziecko, środki i możliwość dokuczenia, a ojcowie mają tylko obowiązek płacenia alimentów i trud dochodzenia prawa do widzeń z dzieckiem), dlatego nie zdały egzaminu ani w praktyce mediacyjnej, ani w pracach pełnomocników ze stronami.Czytaj więcej
Projekt ustawy posłów Kukiz'15
zdaniem posłów alimenty na dzieci są zawyżone
Należy krytycznie podejść do sprawy. Kto i na jakiej podstawie uczynił 600.000 ojców „alimenciarzami”? (...)
Ustalenie i wprowadzenie Tabeli Alimentacyjnej (rzeczywiste koszty utrzymania dziecka zależne od wieku) natychmiast ograniczy liczbę rozwodów!
W opiece naprzemiennej znosi się alimentację pieniężną – bo każdy rodzic sam ponosi te koszty, gdy wykonuje tę opiekę własnym staraniem.
Opłata alimentacyjna może być stosowana, gdy rodzic nie będzie chciał wykonywać równej czasowo opieki naprzemiennej, jednakże będzie to kwota brana z tabeli alimentacyjnej, a nie z dowolności sądów i zawyżonych kosztów utrzymania dziecka.Czytaj więcej
Projekt ustawy posłów Kukiz'15
o orzeczeniu winy przy rozwodzie
Art. 57 – wina w rozwodzie – proponujemy skreślić. Winy w rozwodzie tak naprawdę nie da się ustalić. Nie ma miary obiektywnej. Procedowanie - zwłaszcza gdy rodzice mają dzieci - w celu udowodnienia winy - jest wbrew godności ludzkiej.Czytaj więcej