Warszawo, nie jedź do Bydgoszczy. Gdy zobaczysz miasto ludzi "żyjących rzeką", wpadniesz w kompleksy. Nad Brdą nie mówcie, że też macie plażę, świecące jelonki, bo będzie wiocha...
Spacer po Bydgoszczy zaczynam od ulicy Mostowej. Idę wzdłuż bulwaru ku operze. Z kładki roztacza się widok na szerokie zakole Brdy. Na Wyspie Młyńskiej widać pełno ludzi. Jedni siedzą na trawie, kolejni z dzieciakami grzebią w piasku plaży. W Międzywodziu dzieci brodzą w bystrym nurcie specjalnie wyprofilowanego kanału. Z kładki obwieszonej kłódkami zakochanych wzrok przykuwa nowoczesny obiekt mariny.
– W Bydgoszczy żyją rzeką! Kiedyś zimą usiadłem sobie w kafejce na Brdą. I nagle na rzece pojawił się wioślarz. Byłem ogromnie zaskoczony tym widokiem. W większości polskich miast nad rzekami nic się nie dzieje, a zwłaszcza zimą, ale widać nie w Bydgoszczy – opowiada naTemat Tomasz Rokicki, uznany warszawski architekt, który projektował też bydgoską marinę.
Rewolucja przestrzeni i ludzi
Przystań stanęła w centrum miasta na Wyspie Młyńskiej. Obiekt był wielokrotnie nagradzany. Architekci wkomponowali budynek w otoczenie i szerokie zakole Brdy. Rokicki od wielu lat obserwuje Bydgoszcz. Pochodzi z Krakowa, ale jego dziadkowie mieszkali w tym mieście.
– Przed laty Bydgoszcz po godzinie 17 po prostu zamierała. Teraz nastąpiła tam metamorfoza, nie tylko w przestrzeni, ale i w ludziach – uważa architekt.
Przyznaje, że ostatnio wracał do domu Wisłostradą i z ciekawości przyglądał się nadwiślańskiemu bulwarowi. – Zastanawiałem się, dlaczego w Warszawie bulwar mimo swojej oferty poza weekendem nie przyciąga ludzi. Chyba musi być jeszcze więcej punktowych miejsc, które zachęcą ludzi do przyjścia – komentuje.
Zdjęcia mówią za miasto
Tymon Markowski, bydgoski fotograf i fotoreporter często podróżuje do Warszawy. I ma podobne obserwacje. – Wjeżdżam od strony praskiej. I nad Wisłą, jeśli widać ludzi, to głównie luźne grupki, które przyszły chyba tutaj w desperacji. Tu nie ma przestrzeni dla ludzi – stwierdza.
Od kilku miesięcy przygotowuje projekt fotograficzny poświęcony Brdzie, od jej źródeł do ujścia. W swojej pracy bydgoskiego fotoreportera wiele zdjęć wykonał na rzeką. – Zobacz w kiosku widokówki z Bydgoszczy. Najczęściej pokazana jest rzeka, budynki nad nią. To świadczy o mieście, o jego mentalności – zauważa.
Jednak nie zawsze tak było. Tymon zamieszkał w Bydgoszczy, gdy był uczniem szkoły podstawowej. – Wówczas strach było wyjść na Wyspę Młyńską. To było miejsce porośnięte krzakami, gdzie rządzili menele. Chwała osobie, która wpadła na pomysł, żeby wykorzystać teren w centrum miasta, bliskość rzeki i zagospodarować go. To był strzał w dziesiątkę. Jak tam bywam, zawsze jest tłum ludzi – mówi.
Piwo, Wenecja i kąpielisko
Z kładki ruszam na bydgoską Wenecję. Restauracje i knajpki wiszą nad Młynówką. Szybkie piwo z pubowego browaru. Przez żelazny mostek idę w kierunku Młynów Rothera. Na chwilę z ciekawości schodzę nad brzeg od strony opery. Jakiś młody śmiałek wszedł do wody. Rozejrzał się, czy nie ma strażników i kilkoma machnięciami odpłynął od brzegu. Naraża się "tylko" na mandat. Woda jest tutaj czysta.
W tym miejscu władze miasta chciały urządzić miejsce do kąpieli. To 180 metrów od siedziby prezydenta Bydgoszczy! – Na przeszkodzie w realizacji planów stanęła opinia Urzędu Żeglugi Śródlądowej. Dopuszczała funkcjonowanie kąpieliska tylko na czas remontu śluzy – tłumaczy Agnieszka Przybył z Urzędu Miasta w Bydgoszczy.
Miłośnik kąpieli pospiesznie wyszedł z wody, na której pojawiło się kilka dziwnych łodzi przypominających samochody. Ruszam dalej ku ceglanym budynkom Młyna Rothera wraz ze spichrzami na Wyspie Młyńskiej. Przez lata straszyły, zwłaszcza na tle zagospodarowanej wyspy, ale teraz trwają prace. Miał tu powstać hotel, ale deweloper latami zwlekał z inwestycją. W końcu miasto odkupiło obiekt.
– Obecnie trwają prace zabezpieczająco-konserwatorskie, przygotowywana jest dokumentacja projektowa. Myślimy nad zagospodarowaniem wnętrz na ośrodek innowacyjnej edukacji, ze szczególnym uwzględnieniem dzieci i młodzieży. Kubatura całego kompleksu pozwoli realizować jednak także inne projekty np. ekspozycję poświęconą funkcjonowaniu mózgu – dodaje Przybył.
Miasto na inwestycje na Wyspie Młyńskiej wydało w latach 2005-2012 ponad 100 mln złotych. Remont nie ograniczył się tylko do centrum. W ratuszu wyliczają: bulwar pomiędzy Starym Miastem i mostami kolejowymi, przystanki tramwaju wodnego przy dworcu PKS i moście hali „Łuczniczka”.
Natomiast w dolnym biegu Brdy jest remontowany tor regatowy. W tym roku będzie można tam, podobnie jak na Wyspie Młyńskiej, wypożyczyć rowery wodne. I jak usłyszałem w magistracie – za darmo.
Trwają też konsultacje społeczne w odległej od centrum miasta dzielnicy Stary Fordon. Dzielnica leży nad Wisłą. Władze zamierzają przeznaczyć na jej rewitalizację w najbliższych latach 50 mln zł.
Koncert z tafli wody
Za młynami Rothena zatrzymuję się na chwilę przed przystanią. Bryła zaskakuje swoim kształtem. Tutaj też turyści mogą wypożyczyć sprzęt pływający. Łódki napędzane malutkim silnikiem czy kajaki.
– Klienci lubią wypożyczać sprzęt, gdy na wyspie są koncerty. Z wody doskonale widać, a przed wszystkim słychać wykonawców – opowiada Paweł Kowalski, szef marketingu CWZS "Zawisza" zarządzającego mariną.
W ten weekend, 17–19 czerwca, turyści muszą uważać na Brdzie. Na wodzie będzie tłoczno. Rozpoczyna się impreza „Ster na Bydgoszcz”. W programie oprócz zlotu jachtów, łodzi, wyścigów jednostek z plastikowych butelek, będzie też koncert wokalistki Imany.
Korek na Brdzie
Z mostu na ul. Focha skręcam w lewo na wyremontowany bulwar. Przy śluzie widać odkopane i zabezpieczone mury dawnej przeprawy dla barek. Ławki przy pobliskim placu zabaw okupują matki z wózkami. Zajęte rozmową nie widzą, że ich dzieciaki toczą piaskowa bitwę. Mijam nowy most tramwajowy i wreszcie most Królowej Jadwigi.
Z pobliskiego klubu chłopcy wynoszą kajaki. W planach miasta jest przebudowa tego obiektu. Według jednej z koncepcji powstałby nawet basen olimpijski.
Wracam bulwarem ku ul. Mostowej. Siadam pod parasolem. Na Brdzie małe zamieszanie. Młodzi kajakarze wpadli na siebie. Jeszcze większy tłok panuje trochę dalej. Zupełne przeciwieństwo martwoty na Wiśle w Warszawie...
– Codziennie na wodzie jest ponad 140 naszych wioślarzy, a przecież Bydgoszczy są jeszcze cztery klubu. To będzie kolejne ponad 100 wioślarzy. A do tego kajakarzy podejrzewam, że ponad 300. W weekendy pojawiają się nam miłośnicy skuterów i jeszcze turyści z wypożyczalni, kursuje tramwaj wodny. Czasem na Brdzie bywa tłoczno – przekonuje Leszek Lemański, kierownik klubu i trener Regionalnego Towarzystwa Wioślarskiego „Lotto-Bydgostia”.
Robi się nam Amsterdam
W poszukiwaniu spokoju siadam na ławce przy ulicy dojazdowej na Wyspie Młyńskiej. Tuż obok na Brdzie kołysze się „dom na wodzie”. Można go wynająć na weekend. To apartament w centrum miasta z widokiem na operę.
– Ostatnio mieliśmy parę ze Szczecina, która marzy o takim domu u siebie – opowiada Andrzej Wątorek, współwłaściciel firmy floatinghouses.eu – W ciągu ostatnich lat Bydgoszcz wyprzedziła inne miasta pod względem infrastruktury nadrzecznej. No i, do tego nasz pływający dom. W Bydgoszczy jest jeszcze jedna firma produkująca podobne. Robi się nam drugi Amsterdam – podsumowuje.
Szkoda, że tylko w Bydgoszczy...
Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl