Janusz Kubacki-Gorwecki szukał w archiwalnych numerach Tygodnika Solidarność jakiejkolwiek wzmianki o Jarosławie Kaczyńskim. Nie znalazł ani jednej. Gdy napisał o tym na Facebooku, ktoś włamał się na jego konto. Nie przestraszył się, zamierza dalej szukać śladów Kaczyńskiego w konspiracyjnej prasie. Nam tłumaczy, dlaczego jest to dla niego takie ważne.
To sarkazm. Pozwalam sobie na niego, bo nie potrafię przejść obok pewnych spraw obojętnie.
Wracając do historii. Skąd u pana te wszystkie tygodniki i reszta bibuły?
Stałem w kolejce do kiosku, czasem dwie godziny. Było to w połowie grudnia 81. Wtedy pacyfikowano centrum regionu. 200 metrów od pałacyku, w którym była siedziba Solidarności trwała bitwa regularna bitwa z oddziałami ZOMO. Poszedłem tam z sankami. Pracownicy centrum wykładali wszystko na takich schodach, a ja zbierałem co się dało i na te sanki.
Jak wróciłem do domu, to przerażony ojciec chciał to wszystko spalić. W końcu ukryliśmy, najpierw u znajomych, potem zakopaliśmy na działce w takiej specjalnej skrzyni po herbacie. Wielka skrzynia na 50 kg herbaty, wykładana od środka cienką blachą. Wykopaliśmy to dopiero po kilku latach.
Miesiąc. Dokładnie miesiąc. I nic nie znalazłem, a przeczytałem bardzo dokładnie. W jednym była cała lista delegatów, to tam był Lech Kaczyński. Ciągle tylko Frasyniuk, Geremek, nic o Jarosławie. Szukałem innych nazwisk, szukałem kto tam pisywał, Z dzisiejszych przeciwników Wałęsy to na łamach występował tylko Krzysztof Wyszkowski. Kuroń chyba powiedział kiedyś, że w tamtych czasach Jarosław Kaczyński miał pozycję równą taboretowi. Wałęsa potrzebował ich jedynie jako osłonę, zderzaki. Dziś taką rolę przy Kaczyńskim pełnią Brudziński czy Błaszczak.
A jak to było z tym włamaniem na pana konto Facebooku?
Przedziwna sprawa. Opublikowałem post. Pojawiło się ze dwanaście komentarzy i cisza. Aż tu nagle pojawia się komunikat, że właśnie odnotowano próbę włamania na moje konto, więc muszę udowodnić, że ja to ja. Nawet gdy to zrobiłem to zablokowało mi konto na 24 godziny. A post był niewidoczny, wiem, bo dzwoniłem do znajomych. Widzieli poprzednie, tego nie. Po 24 godzinach system mnie odblokował i szybko zrobiło się 100 udostępnień. A potem pojawił się artykuł w naTemat i ze 100 lajków zrobiły się 4 tysiące. Dziś rano było ponad 6 tysięcy...
I co dalej? Szuka pan wzmianek o Kaczyńskim w prasie podziemnej?
Tak. Ale to długo proces, bo duża część tej bibuły jest w złym stanie technicznym.
A co z tą akcją zbierania na podręczniki zasad dobrego zachowania?
Akcja jest skierowana do tych kulturalnych gentlemanów i lady (chodzi o Krystynę Pawłowicz), którzy zachowują się w sposób niegodny.
Jest jakiś odzew?
Ludzie piszą, że wolą się złożyć na czołg, a nie książki. Albo karmę dla kota Jarosława Kaczyńskiego. Ale po wakacjach będzie lepiej. Chcemy ruszyć z akcją pomników smoleńskich. Chcemy, żeby w każdym ogródku gdzie są krasnale ogrodowe stał też mały pomnik.
Można walczyć z PiS wyłącznie śmiechem?
Nie. To walka z wiatrakami.
To dlaczego Pan to robi?
Jestem takim łącznikiem między ludźmi, którzy pamiętają jeszcze stare czasy, a młodymi, którzy nic nie wiedzą. Chcę walczyć z tą nową historią wg PiS. Demografia działa na niekorzyść demokracji, wymiera to pokolenie, które pamięta, jak było ciężko. A dla mnie komunizm i „pisizm” to to samo, żyjemy teraz prawie w takich samych czasach. Boję się tego, że PiS to tylko faza przejściowa. PiS też się starzeje, a młodych tam nie ma. Boję się, że rządy przejmie Ruch Narodowy i będzie wykorzystany anty-islamizm, a obsesje narodowościowe wezmą górę.
Chcę pokazywać absurdy obecnej władzy. Po to porównuję ją z komunizmem, żeby obudzić społeczeństwo. Przespaliśmy ostatnie 27 lat. Raz wywalczoną demokrację trzeba bronić. Uśpiła nas ciepła woda w kranie.
Po wszystkich publikacjach staje się pan popularny
No i cieszę się. Mam wiele pomysłów. Chcemy w Gnieźnie robić w Muzeum Początków Państwa Polskiego wystawę poświęconą rzemiosłu, a dokładnie browarnictwu na naszych ziemiach od czasów średniowiecznych kończąc na dniu dzisiejszym.
Piwo to nie polityka...
Mamy jako nasz taki lokalny ruch gnieźnieński podpisane porozumienie z .Nowoczesną, KOD-em i nieoficjalnie z Platformą, że po wakacjach, jak się już ta leniwa kanikuła skończy, przystąpimy do działania i będzie mam nadzieję głośno o tym, co wyczyniamy.
Czyli nie działa pan „od wczoraj”?
Działałem w Solidarności od 1981 roku, jako młody chłopak. Byłem w sekcji młodzieżowej NSZZ Społem. Jako młody pracownik przygotowywałem wystawy sklepowe. Sprzedawczynie tak bardzo chciały, żeby te bombki na święta były, czy pisanki na wystawie. Jako pracownik miałem dostęp do xero, do sprayów, wykorzystywało się te możliwości techniczne.
I... ?
Aż 14 grudnia przychodzę do pracy, a tam czeka na mnie kadrowy przebrany w mundur wojskowy i mówi, że „już tu nie pracuję”. I już czekało powołanie do wojska. Dopiero ojciec gdzieś tam kogoś wyprosił, zostałem... pomocnikiem piekarza. Przez dwa lata pracowałem 6 dni w tygodniu tylko w nocy. Życia prywatnego praktycznie nie miałem. Potem studia, po studiach odmówiłem wstąpienia do wojska. Zdegradowano mnie, bo po skończeniu studiów miałem stopień kaprala podchorążego. Ale to już był maj 1989, po degradacji jakoś o mnie zapomniano. Zrezygnowałem z członkostwa w Solidarności w 1992 roku po tym, jak się okazało, że mieliśmy ubeka jako szefa naszej komisji zakładowej. Do nikogo to nie trafiało.