11-letnia Alicja Juszkiewicz nie mogła wczoraj przyjechać do Warszawy na demonstrację przeciwko planowanej przez MEN reformie edukacji. Uczennica postanowiła więc napisać list do minister Anny Zalewskiej. Jej mama, Katarzyna Juszkiewicz, zapewnia, że niczego córce nie dyktowała, sprawdziła tylko, czy nie ma błędów ortograficznych.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
W liście do minister Zalewskiej jest wiele emocji. "Rodzice mówią, że gdy skończę ósmą klasę, mogę się nie dostać do liceum, bo będzie dużo chętnych i szkoła nas nie pomieści... Dlaczego musimy być podwójnie poszkodowani?" – pyta 11-latka. Dziewczynka zapewnia szefową MEN, że gimnazjum to nie jest żadna patologia, a tak przecież rząd uzasadnia konieczność likwidacji gimnazjów.
Mama Alicji, Katarzyna Juszkiewicz, jest założycielką profilu "STOP zbyt szybkiej reformie edukacji". Przyznaje, że po zamieszczeniu w internecie listu córki otrzymała wiele komentarzy i pozytywnych, i negatywnych. Zapowiada też, że w poniedziałek pójdzie na pocztę, by wysłać list. Ma nadzieję, że Anna Zalewska przeczyta słowa jej córki.
Ale czy minister weźmie sobie do serca tę opinię? Można wątpić. Anna Zalewska, a także premier Beata Szydło wielokrotnie zapowiadały, że nic nie jest w stanie zmienić ich planów. Zapewniały przy tym, że reforma jest przygotowana i są na nią pieniądze. Wątpi w to jednak wiele osób. Wśród krytyków reformy są nawet niedawni sojusznicy PiS, rodzina Elbanowskich.
We wczorajszym proteście w Warszawie wzięło udział ok. 50 tysięcy osób. Organizatorem demonstracji był Związek Nauczycielstwa Polskiego, którego szef Sławomir Broniarz w kwestii gimnazjów zmienił zdanie. Protestował przeciwko nim, gdy były tworzone. Prawicowe media przypominają, że jeszcze rok temu Broniarz był w sojuszu z lewicą, która - tak jak PiS - miała w programie likwidację gimnazjów.