To była taka furtka. PiS dał ją sobie, by ewentualnie dokonać zmian w programie "Rodzina 500+". I dlatego jesienią rodzice dwójki lub większej liczby dzieci będą musieli kolejny raz składać wniosek o świadczenie. A samorządowcy już się boją tłumów, jakie pojawią się w urzędach.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Teoretycznie rząd mógłby teraz oświadczyć: "zrobiliśmy tyle, na ile było stać budżet, więcej nie damy rady" i zamknąć program 500+ w obecnym kształcie. Jak pisał wiosną ubiegłego roku Tomasz Molga, gdy trwało składanie wniosków o świadczenie, wielu rodziców zaniepokoiło się tym, że 500 złotych będzie dostawać tylko przez półtora roku. Wszystko dlatego, że na decyzji o przyznaniu świadczenia wychowawczego widniała data: do 2017.09.30.
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej tłumaczyło wówczas lakonicznie, że "nie ma powodów do niepokoju" , a świadczenie przyznawane jest na określony czas, bo "później program przyjmie już docelową formę".
Będzie przegląd 500+
I rzeczywiście – pewne zmiany w rządowym programie są możliwe. Ale nie aż takie, że rodziny z minimum dwójką dzieci stracą te pieniądze. Na taką wizerunkową porażkę rząd nie mógłby sobie pozwolić. Choć premier Beata Szydło przyznała dzisiaj, że "w kwietniu dokonany zostanie przegląd 500+". – Zapewne po tym przeglądzie będziemy wyciągać również wnioski z jego funkcjonowania – uprzedzała Szydło, ale nie ma wątpliwości, iż istota programu się nie zmieni. Bo 500+ to największy powód do dumy dla tego rządu.
Czy rzeczywiście Polskę stać na ten program najlepiej pokazała końcówka ubiegłego roku. Już na początku listopada okazało się, że w kasach województw zabrakło ponad 600 mln zł na wypłaty świadczeń. W tym roku na wydatki związane z 500+ zaplanowano w budżecie 23 mld zł. Kwota przeogromna, która jeszcze bardziej powiększa dziurę w państwowych finansach. Prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Center Club, członek Narodowej Rady Rozwoju, a przed laty wiceminister finansów nie kryje zaniepokojenia długiem dochodzącym do niemal 60 mld zł. – Dziś problemów nie będzie, ale za rok może się to skończyć katastrofą – ostrzegał w rozmowie z portalem InnPoland.
Rząd zmiany w "Rodzinie 500+" planuje, ale raczej nie takie, które wyeliminują te patologie. Pod uwagę brane jest wprowadzenie kryterium dochodowego dla tych rodziców, którzy oprócz 500+ otrzymują też świadczenia rodzinne. Bardzo prawdopodobne jest też wprowadzenie zasady, że wnioski o zasiłki dla dzieci oraz wnioski o pieniądze z 500+ mają być składane w tym samym terminie. To oznacza, że będzie kumulacja petentów.
– Wnioski o 500+ zaczniemy przyjmować od 1 sierpnia. Na jakich zasadach będzie się to odbywać, jeszcze nie mamy pojęcia. Ustawa pewnie będzie zmieniona, ale jak – to się jeszcze okaże – usłyszałem od urzędniczki zajmującej się sprawami świadczeń rodzinnych w urzędzie jednej z dzielnic w Warszawie. Natomiast najpewniej od września będą przyjmowane wnioski o zasiłki rodzinne. W tym samym czasie w urzędach przyjmowane będą dokumenty potrzebne do uzyskania pieniędzy z Funduszu Alimentacyjnego. – Na pewno będą tłumy – przyznaje urzędniczka.
Zaznacza jednak, że nie ma w tym nic niezwykłego, iż wniosek o świadczenie z 500+ trzeba będzie składać po raz kolejny. Jak mówi – taka jest zasada, że wszelkie świadczenia przyznawane są raz na rok, a później trzeba się o nie ubiegać ponownie. Taki urok biurokracji.
Nas stać na 500+ i ten program bez problemu został zrealizowany w ubiegłym roku. I również są zabezpieczone środki na 500+ w tym roku w budżecie państwa, mimo że opozycja straszyła i mówiła, że nie stać Polski na to i że na pewno nie uda się spiąć budżetu.