Posłowie PiS wpadli na genialny w ich mniemaniu pomysł. Zamiast "małej" Warszawy, jako stolicę stworzą megamiasto, które obszarem obejmie niemal wszystkie okoliczne gminy. Niemal, bo z wspólnej zabawy wykluczono na początku Podkowę Leśną. Czemu? Przez chwilę była samotnym "plackiem" na terenie wielkiej, nowej Warszawy. Dopiero w czwartek politycy PiS poinformowali, że planowane zmiany ustroju Warszawy nie ominą także Podkowy Leśnej.
Plan megastolicy wygląda tak: włączamy do Warszawy wszystko, poza Podkową Leśną. To nie żart, art. 2 poselskiego projektu ustawy o ustroju miasta stołecznego Warszawy wymienia 33 gminy z Warszawą łącznie. W takiej sytuacji Podkowa Leśna stałaby się "wysepką samorządowej wolności" z każdej strony oblanej Warszawą. To o tyle ciekawe, że w planie są miejscowości bardziej oddalone od Warszawy. Za Podkową Leśną jest chociażby Milanówek, Błonie czy Grodzisk Mazowiecki.
– To pokazuje, że projekt spisano na kolanie i w tej formie w ogóle nie powinien być procedowany. Tym bardziej, że to nie jedyna zawarta w nim głupota. Powiększona stolica miałaby powierzchnie wielkiego Londynu, ale zaledwie 1/4 jego mieszkańców. Wygląda to komicznie i nie sprawdziłoby się pod względem zarządzania. Gminy włączane do miasta miałyby 32 radnych, a obecne dzielnice 18. Przewagę otrzymałyby ościenne gminy. To jest kompletny chaos – ocenia Jan Mencwel z stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. I dodaje, że brak Podkowy uważa za pomyłkę, bo nie chce snuć teorii spiskowych.
Megamiasto tylko dla wyborców PiS
Jakie to teorie spiskowe? Nie da się ukryć, że dla PiS stworzenie megamiasta przed wyborami samorządowymi jest jak spełnienie marzeń. Podczas gdy wyborcy z Warszawy zazwyczaj byli wierni Platformie Obywatelskiej, prawie wszystkie ościenne gminy głosowały na Prawo i Sprawiedliwość. Z tej solidarności wyłamywała się Podkowa Leśna.
W wyborach samorządowych w 2014 r., wybierając radę powiatu grodziskiego na PO zagłosowało 39 proc. mieszkańców. PiS poparło 22 proc. Kiedy wybierano radę miasta i burmistrza, najchętniej oddawano głosy na lokalne komitety.
Burmistrz miasta Artur Tusiński również bardziej niż w spisek, wierzy w roztargnienie autorów projektu. – Uważam, że napisano to na kolanie i to bez przygotowania. Wskazuje na to chociażby uzasadnienie, gdzie można przeczytać, że nasze gminy nie zawierają porozumień i nie współpracują tak jak Związek Gmin Śląskich czy Trójmiasto. Po takim tekście wiem, że autor lewituje i nigdy nie wysiadł z limuzyny – mówi w rozmowie z naTemat Tusiński.
Burmistrz tłumaczy, że sama Podkowa Leśna należy do kilku porozumień i stowarzyszeń mających na celu poprawę funkcjonalności czy zapewnienie lepszych i tańszych usług publicznych.
– Jeżeli jednak okazałoby się, że prawdziwa jest ta teoria spiskowa, to oznacza, że państwo wyklucza osoby o innych preferencjach politycznych. Za kilka lat może dojść do sytuacji, w której w Sejmie znajdą się osoby o innych poglądach i wtedy oni mogą zdecydować np. o wykluczeni i odebraniu majątków wszystkich, którzy byli w PiS-ie. Bo dlaczego nie? – dodaje Tusiński.
Tak czy inaczej, dobrze, że nas nie chcą
Samą sytuację ocenia pozytywnie, niezależnie od tego czy Podkowa została zlekceważona, czy zrobiono to z premedytacją. A to dlatego, że wchłonięte gminy zostaną pozbawione wielu przywilejów, a przede wszystkim dlatego, że mieszkańcy tych gmin będą mieli znacznie dłuższą drogę, aby załatwić różne sprawy – poziom decyzyjności oddali się do centrum Warszawy.
– To jest próba ręcznego sterowania samorządem i jakiś poligon doświadczalny. Mimo wszystko, nie wyobrażam sobie, aby społeczności lokalne wyrzekły się swojej tożsamości. Osoby, które napisały ten projekt nie posiadają zdolności analitycznych, albo podporządkowują wszystko celom politycznym. Tak czy inaczej, to źle o nich świadczy – podsumowuje burmistrz Podkowy.
Problemem jest nie tylko odebranie tożsamości ościennych miejscowości. Poza włączeniem do Warszawy lokalnych urn wyborczych, pomysł będzie wymagać ujednolicenia funkcjonowania miasta i prowincji. A przy tej skali to może oznaczać problemy podobne do tych, które spowodowało połączenie NRD i RFN.
– Wyobraźmy sobie sytuację, w której łączymy kilka wiosek, oddzielonych lasem, aby stworzyć megawieś. Musielibyśmy poprowadzić drogi przez las. Tutaj jest podobnie, jeśli wszystko ma stać się jednym organizmem. Trzeba będzie położyć kolejne miejskie autostrady, wydać koszmarne pieniądze i w efekcie np. przyczynić się do zwiększenia smogu, bo miasto zaleją kolejne samochody – prognozuje Jan Mencwel. I przypomina, że wszystko dzieje się ponad głowami mieszkańców. Ich o zdanie nikt nie pyta i nie musi, bo chociaż sprawa dotyczy samorządów, to jest to projekt poselski.