
Reklama.
O tej porze zakład przechodzi oblężenie miłośników tulipanów. Kilkanaście hektarów ziemi pokrywa się wielokolorowym dywanem z kwiatów. Ostatni odwiedzający uprawy Bogdana Królika przyjechali aż z Ryczywołu – to 60 km. Wkrótce ciekawscy przybywać będą z jeszcze odleglejszych zakątków. Królikowie urządzają festiwal tulipanowy. W ubiegłym roku na parking dla przyjezdnych musieli przygotować 6 ha ziemi. – A przed laty miała to być niewielka impreza dla znajomych ogrodników i klientów. Już na pierwszą przyjechało 5 tysięcy osób – śmieje się. Rozwijali festiwal, bowiem zauważyli, że w Polsce jest wielu miłośników kwiatów cebulowych.
Przyjeżdżają ogrodnicy, ale tylko ciekawscy. Wracają zachwyceni nie tylko kwiatami, ale i gospodarzem. Często oprowadza gości po rabatach. – Wszyscy chcą zobaczyć najpiękniejsze zjawisko... pola kwitnących tulipanów. Ja też uwielbiam ten widok – przyznaje Bogdan Królik. A jest tutaj ponad 450 odmian tulipanów. Wyglądają inaczej, niż te z marketu. Tutaj rosną wysokie kwiaty z mięsistymi kielichami.
Dziesięciobój i przez Holandię
Chrzypsko Wielkie nie leży pod Warszawą, skąd blisko do klientów. To wieś nad Wartą, a do stolicy jest prawie 400 km. Bliżej do Berlina.
Chrzypsko Wielkie nie leży pod Warszawą, skąd blisko do klientów. To wieś nad Wartą, a do stolicy jest prawie 400 km. Bliżej do Berlina.
– Tutaj się urodziłem i wychowałem – opowiada z dumą. Nie przejął od rodziców tysiąca hektarów z wieloma maszynami, mieli zaledwie hektar. Na swoją pozycję potentata na polskim rynku pracował latami. – Skończyłem technikum rolnicze. Złożyłem podania na studia. Nie tylko do Akademii Rolniczej, ale i Akademii Wychowania Fizycznego, bo intensywnie trenowałem lekkoatletykę – wspomina. Egzamin na AWF był wcześniej i na wstępnych uzyskałem punktację jak za dwóch studentów. – Wystarczyło mieć 24 punkty, a ja miałem 49 – śmieje się. Na studiach trenował dziesięciobój. Gdy uzyskał stopień magistra, był początek lat 90-tych. Wyjechał do Holandii i zakochał się... w tulipanach. Wzbudziły w nim zachwyt. – Osiem lat tam pracowałem w ogrodnictwie – wylicza. Po kilkunastu latach w Holandii chciał już wrócić na swoje. Zwłaszcza, że poznał Grażynę, dziewczynę z sąsiedztwa. – Razem mieliśmy już dwa hektary ziemi – uśmiecha się.
Krok od porażki, a teraz "kosmiczna" technologia
W kraju polderów poznał tajniki uprawy. Wydawało się mu, że to będzie "prościzną". Zamiast jak wielu gospodarzy w okolicy obsadzić pola warzywami, on postawił na irysy Blue Magic. Ta odmiana wspaniale rośnie w Holandii, ale nie Polsce. – Wszystko wymarzło i pewnie, gdyby nie sport poddałbym się, ale on dał mi hart ducha i wolę walki – zapewnia. Aby zmniejszyć ryzyko wprowadzili kolejne gatunki kwiatów cebulowych. No i tulipany. W Chrzypsku powstają nawet nowe odmiany. Noszą imiona byłych prezydentów. – Z żoną rozpoczynaliśmy pracę o piątej rano, aby już ze ściętymi kwiatami pojechać do hurtowni. Ja jechałem z jednym transportem do Gorzowa Wielkopolskiego, a żona z drugim do innych odbiorców, w Poznaniu – opowiada.
W kraju polderów poznał tajniki uprawy. Wydawało się mu, że to będzie "prościzną". Zamiast jak wielu gospodarzy w okolicy obsadzić pola warzywami, on postawił na irysy Blue Magic. Ta odmiana wspaniale rośnie w Holandii, ale nie Polsce. – Wszystko wymarzło i pewnie, gdyby nie sport poddałbym się, ale on dał mi hart ducha i wolę walki – zapewnia. Aby zmniejszyć ryzyko wprowadzili kolejne gatunki kwiatów cebulowych. No i tulipany. W Chrzypsku powstają nawet nowe odmiany. Noszą imiona byłych prezydentów. – Z żoną rozpoczynaliśmy pracę o piątej rano, aby już ze ściętymi kwiatami pojechać do hurtowni. Ja jechałem z jednym transportem do Gorzowa Wielkopolskiego, a żona z drugim do innych odbiorców, w Poznaniu – opowiada.
Po kilku latach zaryzykował i na kredyt wykupił Spółdzielcze Kółko Rolnicze, a potem miejscowy GS. Gospodarstwo rozrosło się do 25 ha. – Pewnie, że się bałem, czy interes wypali – i dodaje, że w jego branży jeden zły sezon może oznaczać bankructwo. – Miałem raz gradobicie, które zniszczyło uprawy mieczyka i lilii. Straciłem blisko 500 tysięcy złotych – wylicza. Dlatego cięgle wprowadzali zmiany. Aby się rozwiać konieczna była szklarnia i chłodnia, w której pakowane są ścięte kwiaty. Królik zaczynał od 1 ha poletka po rodzicach. To tyle co budowana szklarnia, w której rocznie do hurtowni wyjedzie 10 milionów tulipanów. Budynek będzie całkowicie zautomatyzowany, a kwiaty zamiast w ziemi rosnąć będą w wodzie. Dodatkowym klientem są ogrodnicy–amatorzy. Oprócz kwiatów codziennie w Polskę wyjeżdżają kartony cebulek. – Chwilę oddechu mamy po sezonie, na przełomie czerwca i lipca. Następnie koniec listopada i początek grudnia. Czasem uda się wyrwać tydzień wolnego – tłumaczy.
Interes prawdziwie rodzinny
Królikowie zatrudniają zazwyczaj 30 osób, a w sezonie nawet do 100 osób. Dalej jednak są firmą rodzinną. Córka, Patrycja to magister ogrodnictwa, na jej głowie jest właśnie uprawa kwiatów w szklarniach. Natomiast syn Bartosz zajmuje się sprzedażą hurtową na poznańskiej giełdzie kwiatowej. Pracę zaczyna od 3 rano. Chcę porozmawiać z królową tulipanów. Bogdan podaje mi numer telefonu, ale i życzy powodzenia.
Królikowie zatrudniają zazwyczaj 30 osób, a w sezonie nawet do 100 osób. Dalej jednak są firmą rodzinną. Córka, Patrycja to magister ogrodnictwa, na jej głowie jest właśnie uprawa kwiatów w szklarniach. Natomiast syn Bartosz zajmuje się sprzedażą hurtową na poznańskiej giełdzie kwiatowej. Pracę zaczyna od 3 rano. Chcę porozmawiać z królową tulipanów. Bogdan podaje mi numer telefonu, ale i życzy powodzenia.
– O ile pan ją złapie. Jest gdzieś na terenie zakładu – dodaje. Szefowa długo nie odbiera. W końcu słychać, krótkie: – Królikowa... Nie mam czasu rozmawiać. Praca mnie goni.
Jej mąż nam zdradził, że chciałby zwolnić "obroty". – Dzieci dorosły, im mogę przekazać obowiązki – przyznaje.
Jej mąż nam zdradził, że chciałby zwolnić "obroty". – Dzieci dorosły, im mogę przekazać obowiązki – przyznaje.
Z Chrzypska Wielkiego na Antypody
I co chciałby robić? – Wrócić do sportu. Niech pan się trzyma fotela – ostrzega ogrodnik z wielkopolskiej wsi, gdy opowiada o swoim marzeniu. Po 25 latach wrócił do rzucania oszczepem. – Pojechałem na mistrzostwa świata weteranów w Perth w Australii i zająłem zaszczytne 11 miejsce – mówi. Sukces okupił poważną kontuzją łokcia. Gdy zadzwoni z wieścią do domu... – No żona nie była zachwycona – śmieje się. Teraz król tulipanów leczy kontuzje, ale już sobie zaplanował, że za pół roku zacznie przygotowania do kolejnych mistrzostw świata. Przeprasza, ale już musi kończyć rozmowę. – Muszę przygotować się do festiwalu tulipanowego. Spodziewamy się 40 tysięcy gości – wyjaśnia i dodaje: – Potem muszę iść do chłodni. Dopilnować kolejnego transportu tulipanów. Teraz konkurujemy z Holandią. Wysyłamy nasze kwiaty na tamtejsze giełdy.
I co chciałby robić? – Wrócić do sportu. Niech pan się trzyma fotela – ostrzega ogrodnik z wielkopolskiej wsi, gdy opowiada o swoim marzeniu. Po 25 latach wrócił do rzucania oszczepem. – Pojechałem na mistrzostwa świata weteranów w Perth w Australii i zająłem zaszczytne 11 miejsce – mówi. Sukces okupił poważną kontuzją łokcia. Gdy zadzwoni z wieścią do domu... – No żona nie była zachwycona – śmieje się. Teraz król tulipanów leczy kontuzje, ale już sobie zaplanował, że za pół roku zacznie przygotowania do kolejnych mistrzostw świata. Przeprasza, ale już musi kończyć rozmowę. – Muszę przygotować się do festiwalu tulipanowego. Spodziewamy się 40 tysięcy gości – wyjaśnia i dodaje: – Potem muszę iść do chłodni. Dopilnować kolejnego transportu tulipanów. Teraz konkurujemy z Holandią. Wysyłamy nasze kwiaty na tamtejsze giełdy.