Kurz opadł, ale dalej nie wiemy – kto miał rację? Rzeczywiście, fundamenty Netykiety pochodzą z czasów, kiedy z internetu korzystali "wybrani". Z tamtych czasów pochodzi również zasada mówienia do siebie po imieniu – tak jak do dzisiaj na drogach witają się kierowcy tych samych, rzadkich aut.
Dlaczego odpowiedź poszła więc ze wspomnianego "automatu"? – Tak naprawdę według sztuki administrator powinien przeprosić, że się pomylił, i tyle. Ale obserwuję reakcję publiczności i zdecydowana większość zauważa dwie ważne rzeczy: jak automatyczna stała się komunikacja T-Mobile, choć to nie dotyczy tylko tej firmy, ale i wielu innych. Pracuje pewnie za mało ludzi, więc odpisują byle szybciej, byle na czas. Jest ta presja czasu pierwszej reakcji. Telekomy mają magiczne 3-5 minut. Ale dlatego takie błędy się pojawiają, bo mają presję nie tych wskaźników, które trzeba – podkreśla Czaplicka.
Jednak to, że pracownik T-Mobile nie napisał do Warzechy per "Pan", nie oznacza, że teraz firma powinna zrezygnować z tego sposobu komunikacji z klientami. – Ja zawsze, jak szkolę firmy, mówię, żeby to oni podjęli decyzję, jak się komunikują. Jeżeli docelowo to jakaś grupa młodzieży, to wiadomo, że nie będzie to "pan, pani", bo byłoby to sztuczne. Ale jeżeli komunikujemy się ze starszymi ludźmi, to nie będziemy mówić "hej Mietek". Dlatego jest to uznaniowe. Zależy jaka to jest marka i jaki to jest odbiorca. Telekomy są tak szeroką firmą jeśli chodzi o grupę odbiorczą, że znajdą się różne grupy – wyjaśnia.
Komunikacja imionami jest wygodniejsza. Ludzie często mają pourywane nazwiska, żeby nie być oficjalnie, albo mają fejkowe dane. I człowiek ma problem. Nie wie czy szanowny panie czy szanowna pani, to już określa płeć (dlatego zwrócili na to uwagę pracownicy T-Mobile – red.). A jeśli stosujemy login, to już możemy trochę to obejść.