Minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak mówił, że m.in. protest z białymi różami zorganizowali "ludzi chorzy z nienawiści", a opozycja "hoduje drugiego Cybę".
Minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak mówił, że m.in. protest z białymi różami zorganizowali "ludzi chorzy z nienawiści", a opozycja "hoduje drugiego Cybę". Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta

Jak w "Uchu prezesa"... W środowy wieczór Jarosław Kaczyński wpadł w furię, gdy na Krakowskim Przedmieściu zobaczył pokojowy protest przeciwko upolitycznianiu katastrofy smoleńskiej, którego uczestnicy trzymali w rękach białe róże. Prezes PiS kwiaty uznał za "symbol nienawiści i głupoty", czym podgrzał atmosferę wśród protestujących. Jego ekipa mogła to wszystko przemilczeć lub przyznać, że przesadził. W czwartek szef MSWiA Mariusz Błaszczak oznajmił jednak, że popieranie protestu z białymi różami to "działania, które prowadzą do eskalacji nienawiści". Potem było tylko ostrzej...

REKLAMA
– Grupa ludzi chorych z nienawiści próbowała zablokować miesięcznicę – wypalił Mariusz Błaszczak na konferencji poświęconej krytyce opozycyjnych protestów, w której ministrowi spraw wewnętrznych i administracji towarzyszyli szefowie policji. Poinformowano na niej, że po zajściach, do których doszło w wyniku zaostrzenia emocji na Krakowskim Przedmieściu "ujawniono 22 sprawców wykroczeń z art. 52 kodeksu wykroczeń", a "cztery osoby usłyszały zarzut złamania kodeksu karnego".
Mariusz Błaszczak twierdził też, że protestujący "cieszyli się ze śmierci 96 osób". Jeden z najwierniejszych przybocznych prezesa Prawa i Sprawiedliwości grzmiał, że "politycy Platformy Obywatelskiej hodują drugiego Cybę". Szef MSWiA ostro zaatakował też sąd, który umożliwił zorganizowanie dwóch opozycyjnych manifestacji, do których władza próbowała nie dopuścić. – Sąd przyzwala na przemoc, sąd przywala na agresję – stwierdził. Jego zdaniem, umożliwienie zorganizowania kilku demonstracji w pobliżu tego samego miejsca to "to dowód na ograniczanie praw obywatelskich".
Kuriozalna konferencja prasowa Mariusza Błaszczaka natychmiast wywołała falę oburzenia wśród opinii publicznej: