W Warszawie i innych dużych miastach na ulice wyszły dziesiątki tysięcy ludzi. Cała masa często zupełnie anonimowych twarzy, która 20 lipca solidarnie wyraziła swój protest. W całym kraju takie demonstracje odbyły się w ponad 100 miastach. Wiele z nich to mocno PiS-owskie społeczności. Miasta i miasteczka, w których ta partia rządzi, a większość mieszkańców stoi za nią murem. Ale nawet tu coś obudziło się w narodzie. I nawet jeśli w tych miasteczkach na ulice wyszło choćby kilkanaście osób, to zwłaszcza tu – z dala od dużych miast – był to akt naprawdę ogromnej odwagi.
Przypomnijmy najpierw "drobny" incydent sprzed roku, gdy w rodzinnej miejscowości premier Beaty Szydło ujawnił się KOD. Małe Brzeszcze natychmiast podzieliły się na dwa obozy. Gdy KOD zorganizował pierwszą manifestację, po obu stronach barykady stanęło po kilkadziesiąt osób. Do tej pory pewnie dobrych sąsiadów lub znajomych. Wszyscy przecież dobrze się tu znają. W ruch bardzo szybko jednak poszły jaja i kawałki lodu.
– Nie jesteś już moim kolegą! Więcej ręki ci nie podam! – takie okrzyki można było usłyszeć. Albo: "Wyp...ać stąd! Chołota! Banda oszustów, złodziei, mafiozów! Zdrajcy! U nas nie ma miejsca dla szKODników!". Więcej pisaliśmy o tym tutaj.
Przed sądem rejonowym protestowały 3 osoby
Dlatego gdy 20 lipca demonstranci wyszli na ulice również małych miast, w wielu społecznościach można uznać to za bohaterstwo. Cała plejada miast. Żywiec, Żory, Siemiatycze, Radzyń Podlaski, Cieszyn... Kilkaset osób, kilkadziesiąt, nawet kilkanaście. Ich zdjęcia szybko obiegły lokalne portale i grzeją na Facebooku. "Na szczęście nie ma wśród nich moich znajomych, bo by mi było wstyd za nich" – napisała jedna z mieszkanek Łowicza na portalu lowiczanin.info.
To miasto mocno PiS-owskie, 28 tysięcy mieszkańców. Niemal perełka, która pokazuje, jak powoli lokalna Polska też się budzi. – Udział w tym proteście wymagał od ludzi odwagi, bo u nas nikt nie jest anonimowy. To małe społeczności, wszyscy się znają. To nie jest tak, że pójdę gdzieś w w Warszawie w tłumie 100-tysięcznym i jestem anonimowy – mówi naTemat Jacek Kłos. Lokalny polityk z Łowicza, który zastrzega, że w proteście przed łowickim sądem wziął udział jako osoba całkowicie prywatna.
Niezwykle w tym PiS-owskim mieście rozwijała się ta obywatelska odwaga. Wyglądało to tak.
"Zrobiło mi się cholernie przykro i cholernie wstyd"
16 lipca przed sądem rejonowym protestowały 3 osoby. "Ale szacun, że im się głupio nie zrobiło i sobie nie poszli" – komentowali nieliczni. Ironiom nie było końca.
19 lipca nie było wcale lepiej. – Przed sądem demonstrował jeden człowiek. Miał świeczkę. Akurat przejeżdżałem tamtędy i zrobiło mi się cholernie przykro i cholernie wstyd, że jeden człowiek w Łowiczu ma odwagę przyjść i protestować. Myślę, że to był punkt zwrotny. Wielu mieszkańców zobaczyło tę jedną osobę na tle tysięcy ludzi w całym kraju, dlatego potem też zdecydowali się przyjść – mówi Jacek Kłos.
20 lipca przed sądem w Łowiczu było już około 100 osób. Ale nie był to zryw. Nasz rozmówca mówi, że była w tym pewna nieśmiałość. – Przy sądzie jest skwerek. Gdy pojawiłem się w pobliżu pomyślałem, że nigdy w życiu nie widziałem przed 21-ą tylu spacerowiczów na tym skwerku. A jak tylko stanęliśmy większą grupą przed sądem, ci ludzie ze skwerka natychmiast dołączyli. Wahali się. Może brakowało odwagi – mówi.
W internecie natychmiast spotkał ich hejt. Ale też brawa za odwagę. Takie komentarze pokazują, że takich ludzi jest więcej. Tylko w małej społeczności może dotychczas bali się głośno o tym mówić. "No cud, że się w tym otępiałym religijnie Łowiczu znalazło kilku, co mieli odwagę przyznać się, że myślą. Brawo!" albo: "Brawo. Dobrze, że choć garstka myślących w Łowiczu. Następnym razem będzie więcej!!!" – tak piszą niektórzy internauci.
"Tak, jest to akt odwagi"
– Wielki ukłon w stronę tych ludzi, którzy przyszli na manifestację – mówi nam Jakub Jakubowski, radny z Radzynia Podlaskiego. To miasto PiS-owskie, które burmistrz zawierzył Jezusowi – o tym, jak mocno jest prawicowe pisaliśmy tutaj. W obronie wolnych sądów w Radzyniu protestowało też około 100 osób. Dzień wcześniej – około 30.
– To jest dużo. W Radzyniu Podlaskim, gdzie w takiej manifestacji nie sposób pozostać anonimowym to dużo. Taka manifestacja nie jest czymś popularnym szczególnie na wschodzie Polski. Jedyna, do której można by ją porównać, to manifestacja ONR przeciwko uchodźcom, która przyciągnęła podobną liczbę ludzi – mówi naTemat.
Jakub Jakubowski mówi, że wielu uczestników protestu pierwszy raz wzięło udział w takiej akcji. Słyszał, jak ludzie mówili, że wahali się, czy przyjść, ale uznali, że to co się dzieje to już za dużo. Pytam, czy w Radzyniu to akt odwagi. – Tak. Po komentarzach, które czytam teraz w Internecie, jest to akt odwagi. Co piszą na radzyńskich forach? "Precz z lewactwem" w największym skrócie. W Warszawie dużo łatwiej pozostać anonimowym. A tak nasze zdjęcia są teraz na wszystkich miejskich portalach. Twarz obok twarzy. I w lokalnej społeczności jest to zupełnie coś innego – odpowiada.
"Czy w ogóle przyjdzie ktokolwiek"
I tu, w i innych mniejszych miastach, po nocy protestów, mieszkańcy zapowiadają, że będą manifestować nadal. W internecie wciąż się do tego nawołują. Nie sposób wspomnieć wszystkich. Wszystkim należy się ogromny szacunek. "Jak na małe miasto, to spora grupa nieobojętnych i odważnych ludzi. Tak, bo w małym mieście trzeba mieć odwagę, żeby tak "się wystawić" – pisze jedna z mieszkanek Płońska. Kartuzy, Żory...Mnóstwo tych miast.
W wielu naprawdę było spore zaskoczenie nawet, gdy przed sądem pojawiło się tylko – patrząc ze skali Warszawy – 40 osób. W lokalnej rzeczywistości to jednak ogromnie dużo. Jak w Żywcu.
Jakub Marcjasz z portalu Żywiec.NaszeMiasto.pl, mówi, że się tego nie spodziewał. Do tej pory protestacyjnych inicjatyw w mieście w ogólnie nie było za dużo. Zastanawiał się nawet, czy w ogóle przyjdzie ktokolwiek. Dzień wcześniej, 19 lipca, jak wynika z jego relacji, protestowały 4 osoby.
– Nie spodziewałem się, że 20 lipca przyjdzie aż 40 osób. To była spontaniczna akcja. Mieszkańcy mówili, że czuli iż to ich obowiązek, musieli tu być i zapowiadają, że będą dalej protestować. Nie zauważyłem w nich żadnych obaw. W tych mniejszych miastach osób protestujących również przybywa – mówi naTemat. Podkreśla, że są to bardzo spokojne protesty.
Nie trzeba się bać
I nie ważne, że niektórzy się śmieją, że to mało. Tu siła tych protestów polega na czymś innym.
Jak będzie w kolejne dni? Zobaczymy. – Te demonstracje pokazują ludziom, że ktoś myśli podobnie, otwierają im oczy. Że nie jesteśmy sami. Nie trzeba się bać – mówi Jacek Kłos. Może odważnych będzie jeszcze więcej.