Dzisiaj imperium medialne ojca Rydzyka to bliski sojusznik władzy i Jarosława Kaczyńskiego osobiście. Ale nie zawsze tak było. Jak przypomniał na Twitterze Krzysztof Król, zięć Leszka Moczulskiego, historycznego lidera Konfederacji Polski Niepodległej, był czas gdy Kaczyński podejrzewał, że Radio Maryja to część… sowieckiej agentury w Polsce.
Według Króla, wywiad sprawiał wrażenie bardzo szczerego. Pytany o Radio Maryja, Kaczyński miał odpowiedzieć, że "Po naszej stronie działają aktywnie rosyjskie służby specjalne. Radio Maryja jest dziś głęboko antyzachodnie, niechętnie nastawione do hierarchii kościelnej, prorosyjskie, wcale nie nieżyczliwe PRL, ma nadajniki na Uralu. W Rosji panuje wprawdzie bałagan, ale niektórych rzeczy pilnują tam jednak dość dobrze”.
W odpowiedzi na kolejne pytanie – jak przytacza Król –
Kaczyński idzie jeszcze dalej. Porównuje toruńską rozgłośnię do Targowicy. "Prorosyjskość ubrana jest tam w maskę patriotyczną (…). Problem w tym, w którym miejscu kończą się pospolici głupcy, a zaczyna zwyczajna agentura".
Król napisał, że ocena
Radia Maryja, choć bardzo śmiała, musiała być przez Kaczyńskiego gruntownie przemyślana, bo została powtórzona trzy lata później w kolejnym dużym wywiadzie dla "Gazety Polskiej". "Prorosyjskie lobby kwitnie nie tylko po lewej stronie. Funkcjonuje i umacnia się także na prawicy. Jest to słynny paradygmat targowicki, o którym już mówiłem” - przytacza Król słowa Kaczyńskiego i dodaje od siebie, że tym razem nazwa rozgłośni nie pada, "ale i tak wszyscy wiedzą, że chodzi o Radio Maryja".