W 2006 roku Konstanty Radziwiłł popierał strajkujących lekarzy. Wtedy żądał tego, co dziś uznaje za niemożliwe do spełnienia.
W 2006 roku Konstanty Radziwiłł popierał strajkujących lekarzy. Wtedy żądał tego, co dziś uznaje za niemożliwe do spełnienia. Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Gazeta
Reklama.
W 2006 roku Konstanty Radziwiłł był prezesem Naczelnej Izby Lekarskiej. I wówczas podpisał się pod uchwałą NIL, o której dziś zapewne najchętniej by zapomniał. Radziwiłł proponował ówczesnemu rządowi PiS takie zmiany w ustawie o zawodach lekarza i dentysty, które miały uregulować kwestię minimalnego wynagrodzenia medyków. W uchwale mowa jest np. o trzykrotności średniego wynagrodzenia dla osób z drugim stopniem specjalizacji lub tytułem specjalisty oraz o dwukrotnej średniej krajowej dla lekarzy bez specjalizacji, czyli właśnie dla rezydentów.
Dokumenty wyciągnął poprzednik Radziwiłła na stanowisku ministra zdrowia, Bartosz Arłukowicz.
Tymczasem teraz, już jako minister, Konstanty Radziwiłł uważa, że ten postulat, jaki sam stawiał 11 lat temu, jest nie do spełnienia. – To astronomiczne kwoty – mówił na antenie radiowej "Jedynki". Zaproponował za to 1200 złotych podwyżki od zaraz dla lekarzy, którzy wybiorą deficytowe specjalności np. pediatrię czy psychiatrię. Negocjacje z rezydentami nie przyniosły efektu – ich protest głodowy trwa od poniedziałku. Dzisiaj młodzi lekarze demonstrowali przed gmachem resortu zdrowia.
O problemach młodych lekarzy pisaliśmy wielokrotnie. Gdy kończą studia, muszą odbyć obowiązkowy staż. Wówczas zarabiają 1400 zł. Staż kończy się egzaminem, po którym stają się pełnoprawnymi lekarzami. Muszą jednak odbyć trwającą od 4 do 6 lat rezydenturę, która jest opłacana ze środków resortu zdrowia. W tym czasie zarobki medyków wahają się od 2100 do 2400 zł netto.