
Ta interpelacja to reakcja na list, jaki dostałem od mieszkańca, który skarżył się na brak reakcji policji i prosił mnie o pomoc. Otrzymałem nawet szczegółowe informacje, kto i jakie usługi tam świadczy, z nazwiskami, a nawet kto tam jest nosicielem wirusa HIV. Ale tego ze zrozumiałych powodów ujawnić nie mogę.
Miejsce, w którym spotykają się homoseksualiści, nazywamy pikietą. W tym przypadku jest to Park Skaryszewski, który według naszych informatorów, od jakiegoś czasu jest takim miejscem. Problem pikiet istniał od zawsze. W związku z tym, że masa młodych gejów nie ma gdzie się spotykać, chodzą w takie miejsca by uprawiać seks. Nie chodzi tu o prostytucję, tylko o znalezienie zacisznego miejsca, tym bardziej, że osoby te chcą się częściej ukrywać, niż pokazywać publicznie.
Ja znam ten temat od lat, całe życie mieszkam na Saskiej Kępie i często bywam w Skaryszaku. Już jestem na takim etapie, że z daleka odróżnię zwykłego spacerowicza od "spacerowicza". Wiem gdzie "spacerowiczów" jest najwięcej, a gdzie praktycznie się nie pojawiają. Czterdzieści lat chodzenia do parku robi swoje.
Temat przykry, ale sytuacja nie nowa. Cieszę się, że Pan Marek Borkowski oficjalnie zwrócił się do burmistrza w tej sprawie. Jestem przekonana, że Pan Kucharski wiedział co od lat dzieje się w Skaryszaku, było nie było, nie od wczoraj piastuje swoje stanowisko, a temat stary jak węgiel, ale wiedział "prywatnie", a teraz wie "służbowo". Czekam z niecierpliwością na mądre decyzje rozwiązujące ten wstydliwy problem naszej dzielnicy.
Dodam, że lokalizacja punktu zbornego "spacerowiczów" podana w punkt.