Trwają zabiegi dyplomatyczne, aby wyjaśnić nieporozumienia między Polską i Izraelem, do jakich doszło w wyniku uchwalenia przez Sejm nowelizacji ustawy o IPN. Wydawać by się mogło, że penalizacja kłamstwa o "polskich obozach śmierci” nie powinna budzić kontrowersji, ale krytykujący ustawę podkreślają, że w jej treści nie ma w ogóle takiego passusu i że jej zapisy można interpretować bardzo szeroko.
Wiele wskazuje na to, że powstanie zespół złożony z polskich i izraelskich ekspertów, który przygotuje najpierw protokół rozbieżności, a następnie będzie działał na rzecz osiągnięcia jakiegoś kompromisu w sprawie nowego prawa, które po przegłosowaniu przez Sejm trafi jeszcze do Senatu.
Kulisy pracy nad nowelą pokazują, że posłowie nie byli jednomyślni w sprawie jej zapisów, które teraz tak zirytowały stronę izraelską, a opozycja zwraca uwagę przede wszystkim na legislacyjną niechlujność.
"PiS chciało przykryć aferę z neonazistami"
Przypomnijmy, że Sejm przyjął ustawę w ostatni piątek. Wprowadza ona karę grzywny lub karę do trzech lat więzienia za słowa typu "polskie obozy śmierci”, choć nie ma tam takiego zwrotu, zapisy noweli można interpretować dużo szerzej. Ustawa umożliwi też wszczynanie postępowań karnych m.in. za "negowanie zbrodni ukraińskich nacjonalistów".
Za przyjęciem nowelizacji było 279 posłów, 5 było przeciw, 130 wstrzymało się od głosu. Za zmianami głosowali posłowie PiS, Kukiz’15, PSL; posłowie PO wstrzymali się od głosu; Nowoczesna była podzielona – 5 posłów tej partii była za, 2 przeciw, 13 z nich wstrzymało się od głosu. Przeciw głosowało 5 posłów Unii Europejskich Demokratów (Protasiewicz, Niesiołowski, Huskowski) oraz dwójka posłów Nowoczesnej (Scheuring-Wielgus i Szłapka).
Zapytaliśmy Joannę Scheuring-Wielgus dlaczego głosowała przeciwko ustawie?– Przede wszystkim ta ustawa jest bardzo niedbale napisana. Ona przez prawie półtora roku leżała w sejmowej zamrażarce i PiS - jestem o tym przekonana, że z premedytacją - poddał tę ustawę pod głosowanie akurat teraz, tylko po to aby przykryć aferę z neonazistami, którą ujawnił "Superwizjer” TVN. Poza tym PiS kłamie, że tam chodzi tylko o karanie za "polskie obozy zagłady”, bo w tej ustawie nie ma nawet takiego zwrotu, ona jest bardzo niejasna – mówi w rozmowie z naTemat posłanka Nowoczesnej.
Jedwabne nadal dzieli
Według niej, ustawa ma drugie dno, choć zastrzega że to tylko jej przypuszczenia. – Wiemy jakie są reakcje PiS na słowa o tym, że jednak także Polacy mordowali Żydów w czasie wojny - oni zawsze się jeżą, argumentują, że to nieprawda. Zresztą pani minister Zalewska, szefowa MEN też zdradziła w telewizji jaką ma wiedzę historyczną na temat mordu w Jedwabnem. Słyszałam, że znowu ma się ukazać jakaś książka pokazująca kolejne miejsca, w których Polacy mieli dokonywać pogromów na Żydach i także stąd być może wzięło się nagłe przyśpieszenie prac nad tą ustawą – spekuluje.
– Winy Polaków z czasów wojny i nie tylko, antysemityzm, to jest bardzo delikatna sprawa, nieprzepracowana na poziomie edukacji. Odnoszę wrażenie, że PiS chce to schować pod dywan. Mówią często o prawdzie, ale tę prawdę próbują zakopać. Ale jest jeszcze jedna kwestia. W tej ustawie Ukraina jest wymieniana jako jedyny naród. Tam jest napisane, faszyzm, nazizm, komunizm i "ukraiński banderyzm". To jest nie fair, szczególnie, że nasze stosunki z Ukrainą są bardzo delikatne. Warto przypomnieć, że prezydent Lech Kaczyński bardzo dbał o te stosunki.
Posłanka podkreśla, że wizerunkowi Polski zaszkodziła na świecie nie tylko ustawa o IPN, ale także hasła na "Marszu Niepodległości", czy choćby słowa Ryszarda Czarneckiego, który porównał europosłankę Różę Thun do szmalcowników.
– Są niestety ludzie, którzy historii nie opierają na faktach, a tylko na ideologii. To co się dzieje przez ostatnie kilkanaście dni w Polsce poraża, porusza i zasmuca – podkreśla Scheuring-Wielgus, która organizuje we wtorek w Sejmie konferencję z udziałem m.in. Rzecznika Praw Obywatelskich i organizacji pozarządowych na temat faktów dotyczących postaw rasistowskich i ksenofobicznych w Polsce.
Warto dodać, że Sejm odrzucił poprawki zgłoszone do projektu noweli o IPN przez opozycję. Przyjął natomiast poprawkę PiS przewidującą wykreślenie przepisów dotyczących zakazu propagowania komunizmu np. poprzez nazwy ulic.
Ustawy bardzo bronił wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. "Organizacje pozarządowe pokazują, że na całym świecie co drugi dzień pada określenie 'polish death camps' albo analogiczne 'polskie obozy śmierci', czyli Polakom przypisuje się niemieckie nazistowskie zbrodnie. I do tej pory państwo polskie nie potrafiło w sposób skuteczny z tego typu obrażaniem polskiego narodu walczyć” – tłumaczył wiceszef MS.
Wiele wątpliwości miał za to poseł Marcin Święcicki z PO. – W ustawie nie ma zapisu o karaniu za "polskie obozy zagłady”, choć wszyscy się zgadzamy że należy z takimi fałszerstwami walczyć. Jest tylko sformułowanie, że jeśli ktoś wbrew faktom przypisuje narodowi lub państwu polskiemu zbrodnie dokonane przez innych podlega karze i że z tego wyłączone są badania naukowe i działalność artystyczna – tłumaczy w rozmowie z naTemat Święcicki.
– Otóż to sformułowanie może rodzić pewne wątpliwości np. w sprawie Jana Tomasza Grossa. Jeśli dla kogoś publikacje Grossa nie są naukowe tylko publicystyczne i uważa, że on nadmiernie wyolbrzymia udział Polaków w mordach na Żydach, to dyskusja na ten temat będzie się toczyć w sądzie a nie w mediach. Było tysiąc publikacji na temat Grossa, krytycznych , popierających jego tezy, najrozmaitszych. Teraz nie będzie tych publikacji tylko Gross będzie się musiał bronić w sądzie – tłumaczy.
Święcicki podobnie jak Scheuring-Wielgus zwraca też uwagę na zapisy dotyczące ukraińskiego banderyzmu. – IPN prowadzi bardzo szerokie badania nad zbrodnią wołyńską, są 32 śledztwa. Są publikacje, wystawy, więc nic nie stoi na przeszkodzie by te działania były prowadzone dalej. Nie było potrzeby żeby w ustawie aż 7 razy mówić o ukraińskich zbrodniach i stygmatyzować jeden naród – tłumaczy w rozmowie z naTemat Święcicki.
– I kolejna wątpliwość do tej ustawy, to przepis który upoważnia wszystkie organizacje pozarządowe, które do swoich statutów wpisały obronę dobrego imienia Polski, by mogły skarżyć do sądów kogokolwiek i gdziekolwiek za podważanie tego dobrego imienia – zaznacza polityk PO.
– Niby rząd zajmuje się obecnie tropieniem tych wszystkich rasistów i szowinistów, ale z drugiej strony wyposaża takie organizacje w instrument, dzięki któremu będą mogły pozywać do sądów za to że ktoś powie, że "Polacy to pijacy", albo ktoś opowie polish jokes. To jest absurd. Mogliby przecież podać do sądu premiera Morawieckiego za to, że napisał, że polskie sądy są skorumpowane i pracują w nich komunistyczni agenci – podkreśla.
Według Święcickiego, ogromnym błędem w pracach nad nowelizacją ustawy o IPN było to, że nie przeprowadzono żadnych konsultacji z żydowskimi organizacjami działającymi w Polsce. – Zabrakło dyplomacji, wyczucia. Mamy do czyniena z kompletnym nieudacznictwem – podkreśla.
Zapisy ustawy nie są jasne
Zmiany m.in. w ustawie o IPN – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu przygotowało Ministerstwo Sprawiedliwości; część przepisów dotyczących m.in. zbrodni ukraińskich nacjonalistów zaproponowali posłowie Kukiz’15.
Zgodnie z ustawą, każdy kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne – będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Taka sama kara grozi za "rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni”.
Nowy przepis ma się stosować do obywatela polskiego oraz cudzoziemca – "niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu”. Śledztwo z urzędu wszczynałby prokurator IPN; wyrok podawano by do publicznej wiadomości.
Ustawa zakłada także możliwość wytaczania za takie sformułowania jak "polskie obozy śmierci” procesów cywilnych, m.in. przez organizacje pozarządowe i Instytut Pamięci Narodowej. Odszkodowanie lub zadośćuczynienie będą przysługiwać Skarbowi Państwa.
Jeśli sprawca działałby nieumyślnie, podlegałby karze grzywny lub ograniczeniu wolności. Nie byłoby przestępstwem popełnienie tych czynów "w ramach działalności artystycznej lub naukowej".