Respect Us – akcja pod takim hasłem nabiera coraz większego rozpędu w internecie. To oddolna inicjatywa młodych Polaków, którzy nie chcą żyć w kłamstwie. Jej spot wzbudził już duże emocje. "Przepraszam was Niemcy, przezacni Germanie'' – ironizują jego twórcy. W sieci pojawiają się zdjęcia tirów z hasłem kampanii. Kto stoi za tą akcją i o co w niej chodzi? – Chcieliśmy pokazać, że można inaczej bronić dobrego imienia Polski – mówi naTemat Marek Miśko, jeden z pomysłodawców.
O Marku Miśko mówią, że jest głównym motorem napędowym kampanii Respect Us. Niektórzy mogą go kojarzyć z przemysłem futrzarskim. Jako dyrektor generalny Związku Polski Przemysł Futrzarski wypowiadał się podczas protestu hodowców, występując w ich obronie. Wywodzi się z Młodzieży Wszechpolskiej. "Niesamowita oddolna inicjatywa" – piszą prawicowe portale.
Co to za akcja? Wielu ludzie zadaje to pytanie. O co chodzi?
Marek Miśko: To jest zaprzeczenie narracji, że przez Polaków przemawia głód bezradności. Albo braku profesjonalizmu i umiejętności, żeby coś zrobić. Bo żeby coś zrobić, koniecznie trzeba wydawać miliony złotych. A wcale nie! Wystarczy rozejrzeć się dookoła i zobaczyć ilu wspaniałych jest ludzi, którzy mają wiedzę i umiejętności by to wykonać.
Nie podoba nam się, że instytucjonalność państwowa, która ma narzędzia, agendy ministerialne, dyplomację, i powinna stawać w obronie prawdy, w ogóle nie bierze w tym udziału. A nam z kolei przekazuje komunikat: my się wszystkim zajmiemy, wy tego nie ruszajcie. A jednocześnie nic nie robimy I to jest zakłamanie. Bo zdejmują z ludzi odpowiedzialność. Ludzie mówią potem: ten rząd jest prawicowy, mocno patriotyczny i on się tym zajmie.
Czy tak trochę zbuntować się chcieliście? Pokazać, że można bronic dobrego imienia Polski inaczej?
Absolutnie. To jest bunt. Nie zgadzamy się na to, żeby państwo przejmowało całościową narrację i odpowiedzialność. Po pierwsze robi to nieskutecznie, nie wykorzystuje wszystkiego, co potrzeba. A po drugie usypia w ten sposób czujność swoich obywateli.
Wróćmy do samego spotu, który już wywołał poruszenie. To pan w nim występuje?
Tak. To ja. Specjalnie wybrałem tekst punkowego zespołu Lumpex'75, który kojarzy się z rebelią. Mówimy w nim: jesteśmy na was trochę obrażeni, bo nikt z was nie staje w naszej obronie. To bez dwóch zdań głos młodych ludzi. Ale młodych, wykształconych, wykwalifikowanych, znających świat, nawet dobrze zarabiających, dobrze sytuowanych.
Ile trwało nagranie?
Tydzień.
Pytam, bo zastanawiam się, jak zrobiłaby to Fundacja Narodowa.
O nie, z fundacją nie mamy nic wspólnego! Gdzie ta fundacja jest od dwóch tygodni do cholery?! Oni pod jednym palcem powinni mieć wszystko przygotowane na taką sytuację. Jak w korporacji.
Jak Pan ocenia jej działalność?
Zupełnie inaczej to sobie wyobrażałem. Dziś widać jej indolencję i to, że tych ludzi nie stać na nic innego, tylko takie klasyczne, sprzed 40 lat podejście do wizji marketingu. Które jest kosztowne.
Zdradzi Pan, ile kosztował spot Respect Us?
Nic. Wszystko robiliśmy sami, nic nie zamawialiśmy na zewnątrz. Sam się ucharakteryzowałem. Pojechaliśmy do lumpeksu kupić stare ubrania. Co ciekawe, tekst, który recytuję, to tekst punkowego zespołu Lumpex'75 z Gdańska.
Zupełnie nic?
Nic. Zerowa produkcja. Kosztowała nas tylko charakteryzacja. Chyba 100 zł musiałem koleżance zwrócić. Potrzebowałem zrobić trochę sztucznej krwi. Żelatyna kosztuje chyba 80 groszy, syrop malinowy, węgiel w kapsułkach do ubrudzenia, ubrania. No i cienie, podkłady, makijaż. A reszta to nasz czas.
Ile osób jest zaangażowanych w akcję?
Siedem.
Kim one są?
Mamy grupę przyjaciół, znajomych. Każdy gdzieś pracuje, wykonuje swoje zawodowe obowiązki i ma pewne umiejętności. Pomyśleliśmy, że możemy je wykorzystać do takiego działania. I tak moja żona jest specjalistą ds. marketingu. Ja pracowałem 15 lat w radiu, jestem scenarzystą i producentem radiowym. Dwóch kolegów pracowało w alarmie smogowym, mają doświadczenie w NGO-sach i takich kampanii w mediach społecznościowych. Jest jeszcze Agnieszka, rysowniczka i grafik komputerowy, Marcin – operator kamery i filmowiec. Bartek, który jest webmasterem i zajmuje się IT. Jest jeszcze Paulina i Krzysiek.
Kto wpadł na pomysł kampanii?
Mój szef. Mieliśmy wtedy włączone radio, usłyszeliśmy, co się dzieje. Wszyscy trochę poprzeklinaliśmy. Powiedział: jeśli chcecie, wymyślcie coś, a ja wam to sfinansuję. Bo nie mogę patrzeć na to, co się dzieje. On wymyślił nazwę kampanii.
Kim jest szef?
Prezesem Fundacji Wsparcia Polska Ziemia. Robi całą masę akcji dla lokalnych społeczności, remontują szpitale. Fajni ludzie są w to zaangażowani. On kilkanaście lat temu pracował w Holandii, widział, jak wyglądają hodowle zwierząt na futra, po 15 latach otworzył w Polsce polskie przedsiębiorstwo, działa w przemyśle futrzarskim, stworzył fundację. Taki filantrop z niego.
Nie musiał dwa razy powtarzać. Skrzyknęliśmy zespół, poświęciliśmy czas, staraliśmy się docierać do znajomych, którzy mają znajomych, którzy mają firmy. I tak to zaczęło się kręcić. Dwie firmy spedycyjne zgłosiły się natychmiast. Jeszcze przed startem kampanii. I okleili swoje samochody hasłem, które wymyśliliśmy. Od wczoraj ich samochody jeżdżą po Europie.
Ile ich jest?
Łącznie 50 sztuk. Jedna firma jest spod Goleniowa, druga z Białegostoku. A w planie mamy 10 tysięcy. Ale to nie wszystko. Wyprodukowaliśmy też tablice rejestracyjne. Mamy ich 5 tysięcy sztuk – dokładnie takiej wielkości, jak kierowcy tirów mają ze swoimi imionami za szybą. My zrobiliśmy z napisem Respect Us. Kolejnym etapem kampanii będzie rozdawanie tablic polskim kierowcom na przejściach granicznych z Niemcami. Planujemy zacząć to na początku przyszłego tygodnia.
Szybkie tempo.
Ale tacy są młodzi Polacy. Tylko bardzo często blokuje nas państwo. Wychodzi przed szereg z jakimiś durnymi inicjatywami. Cały czas mamy do czynienia z jakąś indolencją. Co wymyśla polska fundacja? Zrobimy w Europie wielkie billboardy. Społeczeństwo europejskie ma gdzieś polskie billboardy. Nikt tego nie będzie czytał. My musimy do tych ludzi inaczej przemówić.
A kto za to płaci?
Trochę pieniędzy wyłożył mój szef, który ma Fundację Wsparcia Rolnika Polska Ziemia. To jest główny sponsor tej inicjatywny. No i nasze własne pieniądze. Firmy okleiły samochody z własnych środków. Moja żona powiedziała: "Nikt nie dał nam dyspozycji i żadnych uprawnień do dysponowania cudzymi pieniędzmi. Nie prośmy o żadne pieniądze. Nikogo". Jeśli ktoś chce się przyłączyć do akcji, może ściągnąć pliki ze strony internetowej, okleić swój samochód, poinformować nas o tym.
Ile kosztowały tablice?
Sztuka 11 zł netto. Szef dał też pieniądze na profesjonalne tłumaczenie spotu. Tekstu, który wygłaszam po polsku, nie da się łatwo przetłumaczyć. Myślimy o zagraniu drugiego spotu już w języku angielskim. W ogóle ten spot to dopiero początek.
Strasznie szybko działacie. Kiedy wpadliście na pomysł kampanii?
Jakieś dwa tygodnie temu.
Co jeszcze planujecie?
Moja żona wymyśliła, że najpierw musimy się przebić do szerokiej publiczności, żeby zaangażować ludzi. Polaków. Żeby wzbudzić kontrowersje i poprosić ich o wsparcie. Powstała kontrowersja, ale jest odzew. Dzięki temu nie będziemy prosić ludzi o pieniądze. Nikogo. Ani państwa, ani firm. Żadnych kont nie będzie, nie jesteśmy dysponentami cudzych pieniędzy. Ludzie mają wejść w to sami. Ludzie mają się po prostu zarazić. I to się teraz dzieje.
Jaki jest odzew?
Gdy wczoraj wychodziłem z biura mieliśmy 500 wiadomości i maili, ludzie oferują się, że mogą przetłumaczyć stronę na język chiński, hiszpański.. .A to dopiero pierwszy element kampanii. Ona jest złożona z kilkunastu komponentów. Kolejny etap będzie pozytywny. Natychmiast, w ciągu tygodnia, półtora przestawiamy zwrotnicę i z kampanii negatywnej zamieniamy na pozytywną.
Zaczynamy działanie "Polish Team", już jesteśmy w trakcie realizacji spotu. Z osobami różnego pochodzenia, różnej narodowości, ale urodzeni w Polsce i czują się nimi. Mamy już koleżankę z Chin, Wietnamu, Niemkę, Włocha. Powiedzą, że nie zgadzają się na to, żeby Polska była w taki sposób obrażana. A na tirach pojawią się słynni Polacy – ich wielkie popiersia. Będzie Mikołaj Kopernik, ale też Ludwik Zamenhof, język esperanto i wielu, wielu innych.
Kiedy tym się zajmujecie?
W nocy. Jak dzieci śpią. Na co dzień normalnie pracujemy.