Rzecznicy Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej i Polskiego Stronnictwa Ludowego żądają odwołania Michała Rachonia z funkcji prowadzącego programu "Woronicza 17" na antenie TVP Info. Jest to pokłosie sytuacji z niedzielnego wydania, w którym w ramach protestu posłowie opozycji opuścili studio, gdy zostali zapytani przez dziennikarza o sprawę Stanisława Gawłowskiego. naTemat.pl rozmawia o tym incydencie z jednym z jego uczestników, posłem PO Andrzejem Halickim.
Andrzej Halicki (PO): Decyzję, co dalej podejmie kierownictwo klubu i partii PO. Wiem, że ma dojść do spotkania liderów opozycji w tej sprawie, czyli Grzegorza Schetyny, Katarzyny Lubnauer i Władysława Kosiniaka-Kamysza. Ja osobiście reagowałem na sytuację w studio „Woronicza 17” więc wolałbym mówić na temat tego, co się wydarzyło w ostatnią niedzielę. Nie chcę narzucać swojego stanowiska innym.
To porozmawiajmy o pana motywach opuszczenia studia. Miarka się przebrała?
Proszę zauważyć, że to było bardzo spontaniczne. I że był to wynik absurdalnych, ale niestety charakterystycznych poczynań TVP. To medium powinno służyć wszystkim Polakom i mieć charakter misyjny, a program Woronicza 17 powinien być publicystyczny. A niestety jest źródłem jednostronnej nagonki z bardzo dużą ilością agresji i pomówień albo niesprawdzonych bądź nieprawdziwych informacji. Zareagowaliśmy na to w studiu. Każdy z nas uczynił to z osobna. Spotkało się to z jeszcze większym atakiem redaktora prowadzącego na jednego z uczestników dyskusji.
Zamiast rozmawiać o tym, co rzeczywiście było najistotniejsze w ubiegłym tygodniu i co było też przedmiotem zapowiedzi programu, a więc o proteście niepełnosprawnych i ich opiekunów, czy o Marszu Wolności, usłyszeliśmy insynuacje pod adresem Stanisława Gawłowskiego. Dwadzieścia kilka minut trwała nagonka na osobę, która nie mogła się bronić, ani odnieść do zarzutów. I co więcej, dziennikarze nie poczynili nawet próby, by uzyskać komentarz od Gawłowskiego, albo jego żony w sprawie osób wynajmujących ich mieszkanie w Szczecinie. Takie metody poniżania i szkalowania osób, które nie mogą się bronić nazwałem esbeckimi. Bo to są stare metody i solidarnie w gronie gości reprezentujących opozycję opuściliśmy studio.
Zaraz po wyjściu ze studia powiedziałem, że w tak realizowanym programie nie mam zamiaru uczestniczyć, bo nie tylko spełnia on żadnych kryteriów publicystycznych. Przede wszystkim nie spełnia kryteriów telewizji publicznej, która emituje, te seanse nienawiści.
Bo to nie jest problem pana Rachonia.
Tak. Pan Rachoń poszedł do dyżurki i tam dostał informację co zostanie puszczone w ramach hasła "Marsz Wolności”, ale felieton był o jakichś rzekomo niejasnych i podejrzanych dochodach czy nieetycznych działaniach, które mają miejsce w mieszkaniu należącym do Stanisława Gawłowskiego. I tylko ten temat był wałkowany. Był już raz program, który w całości poświęcono panu Gawłowskiego pomimo tego, że działy się rzeczy ważne społecznie i politycznie.
Jako goście programu nie zostaliście uprzedzeni o tym temacie?
Z reguły jesteśmy informowani o tematach, o których będziemy rozmawiać. Jest też sonda w sieci, która hierarchizuje te tematy. Ale w niedzielę kolejny już raz mieliśmy do czynienia z taką charakterystyczną wrzutką już po rozpoczęciu programu. Ja mam tylko jeden komentarz do tego. Jak chwieje się władza i czuje się niepewnie, a ma charakter autorytarny to używa prokuratury, czy dyspozycyjnej telewizji żeby poprawić swoje notowania. Tak było kiedyś za PRL-u i tak jest teraz, ale mam nadzieję, że widzowie odpowiednio to ocenią.
Pójdzie pan jeszcze do "Woronicza 17”?
Z reguły zaproszenia do programu otrzymujemy w piątek. Ja na pewno nie odpowiem na takie zaproszenie i nie będę uczestniczył w tym programie. Jako polityk staram się być otwarty na wszelkie kontakty z mediami. Także na dziennikarzy o bardzo wyrazistych, odmiennych od moich poglądach, które często manifestują - każdy ma też prawo do kompromitacji - ale dziennikarz, to jest zawód, który wymaga pewnej rzetelności.
Ten felieton, o którym wspomniałem nie był materiałem dziennikarskim i nie chcę wnikać w szczegóły tego, jak tajne materiał ze śledztwa, wyciekły do TVP. Ale wykonywanie zawodu dziennikarza mediów publicznych, to jest dodatkowe zobowiązanie. TVP przestała być publiczna, a każdy Polak musi płacić abonament, niezależnie czy ją ogląda czy nie. To też jest przyczynek do dyskusji jak ta telewizja nie może wyglądać w przyszłości. A czy coś się dzisiaj zmieni, to jest pytanie do prezesa Kurskiego, który powinien wypowiedzieć się na temat tego incydentu. Nie pierwszego przecież. Ale powinna też zabrać głos w tej sprawie KRRiT.