
Mogę tylko powiedzieć, że nie słyszałam o tego typu praktykach na Uniwersytecie Gdańskim. Choć wiadomo, wykładowcy mają jakieś swoje sposoby, by wyeliminować ściąganie.
Wbrew pozorom, ściąganie to problem także dla studentów. – Studenci są bardzo kreatywni i w środowisku studenckim jak nie ściągasz tylko się uczysz uczciwie to jesteś frajerem. A później z murów uczelni wychodzą niedouczeni absolwenci – mówi Marta, studentka Uniwersytetu Wrocławskiego. Jej zdaniem, pomysły dr. Cieślińskiego są więc do zaakceptowania. – Niestety uważam, że kładziony jest za mały nacisk na uczciwość na studiach. Studenci ściągają na potęgę, a wykładowcy przymykają na to oko. Tylko, że studenci nie rozumieją, iż w ten sposób sami sobie szkodzą, a wykładowców to nie obchodzi. Bo w ogóle mało ich obchodzi, poza własną pracą naukową – dodaje studentka.
Studenci są bardzo kreatywni i w środowisku studenckim jak nie ściągasz tylko się uczysz uczciwie to jesteś frajerem. A później z murów uczelni wychodzą niedouczeni absolwenci.
Założenie, że cel uświęca środki całkowicie odrzuca jednak studiująca wraz z Pawłem Angelika, które stanowczo zaznacza, że nie do przyjęcia byłby dla niej egzamin, który zaczyna się od przeszukania. – To nie do zaakceptowania, żeby ktoś zaglądał mi w dekolt nawet w imię wyeliminowania tych, którzy idą na łatwiznę – mówi studentka.
Są jakieś granice, do których wykładowca może się posunąć, by przeciwdziałać ściąganiu. Na pewno nie jest metodą przeszukiwanie studentów, czy studentek przed egzaminem