
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że z podobnym problemem zmierzył się każdy. Wystarczy wstukać w Google hasło "co zrobić ze starymi książkami" i od razu wyskakują dziesiątki tematów, for i dylematów na ten temat. Niepotrzebne rzeczy z domu zazwyczaj wyrzucamy, ale z książkami nie jest tak łatwo, mimo że to przecież tylko kawał papieru. Bierzemy je z półki z wiadomym zamiarem. Już mamy wyrzucać, ale następuje ta chwila, nie wiadomo jakiej refleksji – "Przecież to książka, nie wypada" lub "a może jeszcze się przyda". I po chwili wszystko wraca na miejsce.
– Przy ostatnich generalnych porządkach znalazło się u mnie w domu trochę książek, których nikt już nie chce, w większości są to książki kulinarne. Nie mam pojęcia co z nimi zrobi, nie potrzebuje ich, a tak jakoś głupio wyrzucić.
– Ja się właśnie zastanawiam. Mam cały karton w piwnicy starych książek, których już nikt nie czyta. Cena w skupie niziutka, ale jak maja je mole zjeść? Czy może jednak warto zachować "starocia", bo każda książka może się kiedyś przydać?
– Pudła mnie przytłoczyły. Jakieś dzikie ilości metrów bieżących książek, bo już trudno mi je inaczej przeliczać. (…). Co robicie z takimi książkami, co do których wiadomo, że nikt ich pewnie już nawet nie otworzy? Przy czym prędzej mi ręka uschnie, niż te nieszczęsne roczniki wywalę na śmietnik, no nie potrafiłabym. CZYTAJ WIĘCEJ
Oczywiście znajdą się takie osoby, które bez żadnych skrupułów wywalą te zbędne kilogramy na śmietnik lub makulaturę. – Ja książki wywalam bez ceregieli, ale niektórych moich znajomych to oburza, bo uważają że książka jest jak chleb i nie może trafić do kosza – dziwi się jeden z moich znajomych, gdy usłyszał o czym piszę. Gabriela, jedna z użytkowniczek forumksiazki.pl chwali się, że niedawno oddała książki na makulaturę.
Można odnieść wrażenie, że z książkami jest nie tylko jak z chlebem, ale podobnie jak ze świętymi obrazkami lub wielkanocnymi palmami – nie zwykło się ich wyrzucać, ale w ostateczności, co najwyżej palić. O wyjątkowym znaczeniu i magii książek wspomniał nawet Jarosław Kaczyński podczas pogrzebu swojej mamy.
– Kiedy wyraźnie uświadomiła sobie, że odchodzi kazała mi zabrać swoje książki i odwieźć do domu. Przez cały życie książki miały dla niej ogromne znaczenie – mówił prezes Prawa i Sprawiedliwości.
Skąd ten, wręcz mityczny stosunek człowieka do literatury? – Często to kwestia szacunku do książki i sentymentu. Zwłaszcza do tych starszych tytułów, które mamy po kimś z rodziny. Takich tym bardziej nie wypada się pozbywać. Ja np. w tym momencie stoję przed półką i mam tutaj "Drogi do wolności", które dostałem ileś lat temu od ojca. Z taką książką jest już jakiś związek emocjonalny i nie ma opcji, żeby się jej pozbywać – dodaje.
Kiedy to przepisanie kolejnej książki trwało tygodniami czy miesiącami, a nie każdy mógł sobie pozwolić na taki wydatek. W późniejszych czasach, gdy druk się upowszechnił i książki stały się bardziej dostępne i tańsze , to nadal pozostało w nas przyzwyczajenie, że należy je szanować i przechowywać dla następnych pokoleń. Nawet teraz, gdy rozwój techniki pozwala nam na wielomilionowe wydruki. CZYTAJ WIĘCEJ
Z nadmiarem książek mierzy się także prozaik, poeta, a także nasz bloger Jacek Dehnel. Skontaktowaliśmy się z nim i okazuje się, że dokładnie temu tematowi poświęcił jeden z rozdziałów swojej nowej książki "Młodszy księgowy", która ukaże się w lutym. Specjalnie na potrzeby artykułu podzielił się z nami jej fragmentami.
W jego przypadku to właśnie na książki najbardziej rozciąga się tabu wyrzucania rzeczy z domu. Dehnel przyznaje, że lekką ręką pozbywa się gazet, ale już ciężej jest z kolorowymi tygodnikami i broszurami krajoznawczymi. A wyrzucenie książki? Całkowicie go paraliżuje. To, w połączeniu z faktem, że z racji wykonywanego zawodu dostaje coraz to nowe pozycje, skutkuje tym, iż resztki wolnego miejsca zajmują kolejne tytuły: od wydawnictw, od innych autorów, od czytelników itd...
Co w takim razie razie pozostaje osobom, które mają dość półek zapchanych zakurzonymi książkami, ale nie mogą odważyć się ich wyrzucić? Wbrew pozorom możliwości jest sporo. Mikołaj Marszycki uważa, że jeżeli już ktoś decyduje się na pozbycie książek to nie powinno być mowy o wyrzucaniu do śmietnika czy na makulaturę. – Nie ma takiej opcji. Zawsze możemy puścić ją w dalszy obieg np. poprzez znajomych, wystawić na aukcji w internecie lub oddać do antykwariatu – wylicza. Autorka wspomnianego artykułu na Coolturka uważa podobnie. – Z pewnością nie wyrzucać, ani nie oddawać na makulaturę, jak zwykłe gazety. Książki to coś więcej – pisała.
Niechże ten, który się zgłosi i zostanie obdarowany, zadecyduje sam; niech to on podejmie tę gorszącą decyzję i ciśnie do kosza „Strofy o grodzie nad Słupią” czy tomik „Demony i święci, czyli czarna rapsodia duszy”. Ale w gruncie rzeczy wiem, że to tylko hipokryzja, a nie wyjście honorowe. I kiedyś stanę na Sądzie Ostatecznym przed Matką Kulturą, która przytłoczy mnie całkowicie poczuciem winy, wypominając mi każdą z tych książek, co do jednej. A wszystkie one staną przede mną i będą patrzyły wielkimi, głodnymi oczami. Z wyrzutem.
A może antykwariat?
Decyzja o pozbyciu się książki wiąże się zazwyczaj z tym, że jest uzbierało się ich całkiem sporo. Można je liczyć nie na sztuki, a kartony i kilogramy. Wtedy warto pomyśleć o wizycie w antykwariacie. Czasami zdarza się nawet, że to pracownik antykwariatu przyjeżdża i odbiera je od nas. Ci bardziej zdesperowani oddadzą je za darmo, ale zazwyczaj możemy je po prostu do antykwariatu odsprzedać.
– Selekcjonujemy książki przed zakupem. My skupiamy się głównie na pozycjach humanistycznych, ale to zależy od antykwariatu – kończy.
Z nowej dostawy książek zawsze ucieszą się także biblioteki. Warto mieć jednak czasami spojrzeć krytycznym okiem na przekazywane egzemplarze. Jacek Dehnel w "Młodszym Księgowym" zauważa, że biblioteki przecież też mają ograniczone magazyny. Tutaj z pomocną dłonią wychodzą organizatorzy krakowskich Targów Książki. Wszyscy chętni mogą zostawić te, których już nie potrzebują, a w zamian dostać rabat u wystawców na nowe, albo wybranego e-booka. Do tej pory dzięki akcji małopolskie biblioteki wzbogaciły się łącznie o piętnaście tysięcy tytułów.