"Wie pani, to żaden problem, bo my mamy mnóstwo stanowisk, znaczy mnóstwo, nie ma żadnego problemu z tym. A te pozostałe osoby? – One… – Wolałbym, żeby nie szarpali sekretarzy stanu" – ten dialog Renaty Beger z dwoma posłami PiS wywołał jedną z największych afer IV RP. Tego i inne duchy Samoobrony w nowej książce wywołuje dziennikarz Marcin Kącki. A może to nie duchy? "Lepperiada" wbrew pozorom więcej mówi o dzisiejszym Sejmie niż o partii Andrzeja Leppera.
Marcin Kącki, dziennikarz "Gazety Wyborczej", śledził Samoobronę od czasów blokad na krajowych drogach aż do ostatecznego upadku partii i jej lidera. Do którego zresztą nieco się przyczynił. To on zainstalował kamerę w pokoju Renaty Jankowiak, działaczki Samoobrony, której Renata Beger oferowała pieniądze w zamian za zbieranie podpisów na listach wyborczych. On też jako pierwszy rozmawiał z Anetą Krawczyk, jego artykuł "Praca za seks" w Samoobronie pokazał patologie, za które skazano później i Andrzeja Leppera i Stanisława Łyżwińskiego. "Lepperiada" jest podsumowaniem jego reporterskiej działalności i próbą opisania zjawiska, jakim była Samoobrona. Ale jest też książką znacznie głębszą, pokazującą działanie systemu partyjnego w Polsce.
– Samoobrona pokazała to w brutalny i patologiczny sposób. Powiedzieli wprost to, co się dzieje w każdej partii. Pokazali, co władza robi z człowiekiem. Jak się zachowujemy, kiedy nie ma pewnych barier, kiedy wydaje się, że można wszystko, kiedy znikają zahamowania i puszczają mechanizmy kontrolne. Samoobrona była partią w nie aż tak krzywym zwierciadle, jak przyzwyczailiśmy się myśleć – mówi prof. Agnieszka Rothert, politolog z UW.
Od kozy do Sejmu
Historia opisana w "Lepperiadzie" zaczyna się około roku 1992, kiedy Andrzej Lepper jest prostym rolnikiem z popegeerowskiej wsi, w gumofilcach, blokującym drogi krajowe. Z kredytami, które po transformacji niszczą jego gospodarkę. Zdesperowanym. I z autorytetem wśród podobnych sobie, którzy najwięcej stracili na transformacji.
Marcin Kącki pokazuje proces formowania się ruchu, a później partii. Pokazuje blokady na drogach, protesty pod ministerstwem rolnictwa, kozę przekazaną ministrowi Balcerowiczowi (której los na kartach książki dziwnie splata się zresztą z losem Andrzeja Leppera). Pokazuje także, jak Lepper na własnych błędach uczył się polityki. Na przykład wtedy, gdy Gabriel Janowski, dawny kolega z rolniczej Solidarności, który wraz z nim urządzał protesty, nagle został wiceministrem rolnictwa i wtedy przestał z Lepperem rozmawiać. Albo wtedy, kiedy Lepper postanowił zarejestrować Samoobronę, bo "siedząc pod Sejmem za pierwszym razem, zauważył, że zarejestrowani są traktowani poważniej".
Fakt. Z Lepperem rozmawiali i Lech Wałęsa, i Aleksander Kwaśniewski. Wobec jego działań bezsilna była policja i sądy. Sukces rolniczych blokad i protestów zachęcił więc Leppera do kolejnego kroku, wejścia w politykę. Kącki pokazuje, jak posłowie kompletowali listy do parlamentu wciągając na nie siostry, kuzynki, kierowców, a nawet bezdomnych, jak Renata Beger fałszowała podpisy, prosząc asystenta, by przepisał je z list LPR. Jak ta sama Renata Beger kupowała głosy "za 3 zł sztuka", a także jak inni działacze za odpowiednie stawianie krzyżyków częstowali swoich wyborców wódką. I jak mimo to Samoobrona w Sejmie się znalazła.
To zaskoczenie było pierwszą ważną rzeczą, którą Samoobrona powiedziała o polskim społeczeństwie, co potwierdziło się później jeszcze kiedy Ruch Palikota wszedł do Sejmu: Polacy są mistrzami w ukrywaniu swoich wyborczych preferencji, kiedy się ich wstydzą.
– Jeśli ktoś prezentuje bardzo radykalne poglądy, wychodzi poza establishment, to respondenci mają problem i ukrywają je przed badaczem – mówi dr Rafał Jabłoński, politolog.
Synekury, lody
Ale sukces Samoobrony o polskim systemie partyjnym powiedział znacznie więcej. Na przykład to, że w drodze po władzę kluczowym motorem jest chciwość. Marcin Kącki pokazuje, jak partia Andrzeja Leppera zawłaszcza urząd po urzędzie, licytuje się o posady w PFRON, Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Telewizji Polskiej i urzędach wojewódzkich i dziesiątkach innych. Cytuje też Kazimierza Marcinkiewicza, który w swojej książce "Kulisy Władzy" napisał o gehennie, jaką przechodził jeszcze przed zawarciem koalicji z LPR i Samoobroną, prowadząc z posłami Leppera stałe negocjacje. "Za każdy projekt [ustawy] trzeba było płacić Samoobronie i LPR różne haracze" – wspominał Marcinkiewicz.
Wyliczanka żądań Leppera brzmi jednak dosyć znajomo. Ledwie pół roku temu tzw. "taśmy Serafina" pokazały, że w państwowej spółce zatrudnieni są między innymi brat Eugeniusza Kłopotka z PSL i syn Stanisława Żelichowskiego. W Mazowieckiej Jednostce Wdrażania Programów Unijnych pracują tylko członkowie Platformy Obywatelskiej, albo członkowie ich rodzin - pisała z kolei "Gazeta Wyborcza".
– Andrzej Lepper reagował dokładnie tak, jak reagują duże i tradycyjne partie. Brał, co podeszło mu pod rękę. Brał i rozdawał synekury. To budowało jego pozycję – mówi dr Rafał Jabłoński. – To samo robią Tusk, Kaczyński, Miller, Piechociński. Szef partii jest szefem nie tylko dlatego, że może wymierzyć karę i zrzucić z listy, ale także dlatego, że może coś rozdać – nie pozostawia wątpliwości.
To, jak swobodnie używa się tego mechanizmu, pokazała zresztą sama posłanka Beger, która na taśmie przekazanej potem TVN nagrała Adama Lipińskiego i Wojciecha Mojzesowicza. Posłowie PiS chcieli wyszarpać z Samoobrony tylu posłów, by partia nie była już potrzebna w koalicji. W zamian za transfer zaproponowali Beger stanowisko sekretarza stanu w jednym z ministerstw. "– Wie pani, to żaden problem, bo my mamy mnóstwo stanowisk, znaczy mnóstwo, nie ma żadnego problemu z tym. A te pozostałe osoby? – One… – Wolałbym, żeby nie szarpali sekretarzy stanu" – rozmawiają.
Poseł – detektyw, poseł – konduktor
Marcin Kącki opisuje także działalność sejmową posłów Samoobrony. Przypomina posła – detektywa, Krzysztofa Rutkowskiego, posła – Amerykanina Piotra Misztala ("nie wiem, po co mi to było, chyba z nudów"), posła Ryszarda Bondę skazanego po tym, jak z jego magazynów zniknęło 30 tys. ton państwowego zboża i posła Jana Bestrego, który jeszcze za czasów PRL, kiedy był konduktorem PKP, dostał wyrok za molestowanie pasażerki. Sam Lepper miał w sądzie osiem procesów (chwalił się setką).
Dziennikarz "Gazety Wyborczej" przypomniał, że w kadencji 2005 – 2007 co piąty poseł Samoobrony miał na pensji komornika. Jednemu z nich komornik skosił zboże z pola. Nic dziwnego, że posłowie lobbowali za amnestią osób z wyrokami zagrożonymi karą do trzech lat, a także ustawą o bankructwach osób fizycznych. "Jak będziemy głosować w Sejmie za ustawą o bankructwach, to na pewno ją poprę. I wreszcie zbankrutuję" – powiedział Bernard Ptak, poseł, 300 tys. zł długu.
Renata Beger, także zadłużona, dostaje się do Komisji Etyki Poselskiej. Poseł, który prowadzi gospodarstwo na ziemiach "masowo wykupywanych przez Niemców" wchodzi do Komisji Europejskiej. Z takim gronem ekspertów nie dziwi to, co powiedział cytowany przez Kąckiego Piotr Misztal. "Polityk Samoobrony, który ma wystąpić z trybuny, dostaje już napisany tekst i instrukcję, że o tej godzinie ma wstać i gadać z mównicy". Co działo się, jeśli któryś postępował inaczej? Przytoczone w "Lepperiadzie" fragmenty wystąpień porażają.
Dr Rafał Jabłoński przekonuje, że osoby, które wchodzą do Sejmu z ulicy, tak jak ludzie Leppera, rzadko ustępują jednak posłom zawodowym, tym, którzy siedzą w Sejmie od 20 lat. – Oni tylko mówili wprost: będzie gnojowica, zamiast wersalu.
Krzywe zwierciadło nie takie krzywe
Kącki w "Lepperiadzie" porusza jeszcze wiele innych wstrząsających wątków: wyznania Anety Krawczyk i innych kobiet molestowanych i gwałconych przez partyjnych włodarzy. Jak desperacka walka o stanowiska, kiedy Jarosław Kaczyński postanowił zerwać koalicję z LPR i Samoobroną. Wreszcie to, jak Andrzej Lepper upada, kończąc ze sznurem worka treningowego wokół szyi i stosem wezwań do zapłaty na biurku. Choćby dla tych historii po książkę warto sięgnąć.
Warto też zastanowić się przy okazji, jakie konsekwencje dla polskiej sceny politycznej miała ofensywa biało-czerwonych krawatów.
– Niesmak po Samoobronie pozostał do dziś – mówi dr Rafał Jabłoński. – To przez działania tej partii udało się zabalsamować dzisiejszy układ polityczny: PiS, PO i reszta. Wśród wyborców do dziś słychać głosy, że Kaczyński zrobił jedną dobrą rzecz: wyeliminował Leppera i Giertycha. To powoduje, że ani kolejnej Samoobrony, ani poważniejszego ugrupowania, które broniłoby interesu ludzi z miast i miasteczek prawdopodobnie nie będzie.
– Partia Leppera przyczyniła się do obniżenia pewnej kultury zachowania polityków. Ale fenomen Samoobrony mówi też coś o nas, o obywatelach i o naszym społeczeństwie. Pokazuje, jak szybko budują się u nas układy patronalno-klientalne – dodaje prof. Agnieszka Rothert. – To wszystko było przejaskrawione, jak z obrzydliwego filmu. Ale było przecież prawdziwe.
Marcin Kącki, "Lepperiada", wyd. Czarne. Premiera: 23.01.2013
W 2004 roku poseł – detektyw dostaje własny program w telewizji TVN […]. W jednym z odcinków wpada ze swoimi ludźmi i kamerą telewizji do mieszkania w Szwecji, by zatrzymać szantażystów […]. Poseł – detektyw za tę akcję zostaje zatrzymany przez szwedzkich policjantów. Muszą go zwolnić, bo znów pokazuje paszport dyplomatyczny. Sejmowa Komisja Etyki karze Rutkowskiego "upomnieniem".