
Studenci nie mają w zasadzie zdania na żaden temat, o niczym nie chcą dyskutować, a jakiekolwiek trudności rozwiązują tak, że przestają przychodzić na zajęcia i zalewają wykładowców korespondencją, w której usprawiedliwiają swoją nieobecności swoimi urodzinami (autentycznie myśląc, że to wystarczy do wpisania im obecności), wyjazdem na urlop, a w skrajnych przypadkach podejrzeniem świerzbu, czy nawet wyjazdem aborcyjnym do Niemiec. CZYTAJ WIĘCEJ
Jak to zwykle bywa, prawda w tym przypadku leży po środku. Bo obie strony mają swoje racje i niebezpodstawnie. Małgorzata, która robi doktorat na kierunku humanistycznym, przyznaje, że coraz powszechniejsze są zachowania opisane przez Joannę Bogusławską. Podkreśla jednak, że czymś innym jest brak kultury, a czymś innym ignorancja i niechęć do nauki – i te dwie rzeczy trzeba rozróżniać.
O ile ocena powszechności tego zjawiska, jak i jego przyczyn, jest niejednoznaczna, to jedno jest pewne: problem takich studentów dotyczy głównie uczelni humanistycznych. W swoich komentarzach jasno wskazywaliście, że na politechnice taki student albo odpadłby w trakcie sesji, albo został odpowiednio "zreformowany".
Czy za taki stan rzeczy można jednak obwiniać tylko studentów i ewentualnie ich rodziców? Nie.
Oczywiście, trudno za lenistwo studentów winić też w pełni wykładowców. Problem bowiem jest głębszy i wynika z tego, jak dzisiaj funkcjonuje młodzież. Jak słusznie wskazywaliście w komentarzach, wielu studentów idzie na studia, bo musi – ze względu
Osobami, które mają największy wpływ na tok naszych studiów są rodzice. To oni finansują nam studia i to od nich zależy, jak będą one przebiegały. Jako wykładowca akademicki często spotykam się z argumentem „studiuję dla rodziców” albo „dla papierka”. Myślenie o studiach jako okresie poszukiwań, to rzadkość. Większość studentów zaczynając studia ma już zaplanowaną karierę. Te pięć lat, to etap, który trzeba możliwe szybko zakończyć. CZYTAJ WIĘCEJ
Była minister edukacji słusznie zaznacza też, że nie można za ułomności studentów winić szkół średnich. W komentarzach do tekstu Joanny Bogusławskiej padały bowiem argumenty, że to licea nie przygotowują na studia. Katarzyna Hall zauważa jednak, że szkoły są różne i różnie edukują i nic na to nie poradzimy. – Przecież jak ktoś jest nieprzygotowany po szkole średniej, to nie można go z tego powodu dyskwalifikować, prawda? – mówi nam Katarzyna Hall.
Intelektualne dyskusje, kulturalne spotkania, wyszukany gust i zainteresowanie kulturą. O takich studentach możemy zapomnieć. Krzysztof Varga: Elitarność kultury studenckiej to od dawna mit. CZYTAJ WIĘCEJ
To właśnie uczynienie ze studiów biznesu sprawiło, że dzisiaj jakość kształcenia jest coraz niższa. Problemem nie jest sama masowość, a cel jaki przyświeca właścicielom szkół, rektorom i dziekanom – czyli pieniądze. – Są przypadki, że wykładowca oblewa studenta, a dziekan i tak mu potem zalicza przedmiot. Żeby dochody mu się zgadzały – podkreśla prof. Kabacik. Wykładowcy więc, by nie komplikować sprawy, przepuszczają po prostu studentów, nawet tych, którzy są niezbyt godni studiowania.
Jak rozwiązać ten problem? Potrzebna byłaby zmiana mentalności albo narzucenie ogromnych opłat za studia, co również wskazywaliście w komentarzach. Być może wtedy studenci-olewacze poważniej traktowaliby zajęcia, które tyle kosztują. Ale to znacznie ograniczyłoby liczbę studentów, a co za tym idzie – popsuło statystyki.