
Reklama.
Ksiądz Franciszek Longchamps de Bérier jest członkiem zespołu ekspertów ds. bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski. Duchowny w niedawnym wywiadzie udzielonym "Uważam Rze" stwierdził, że istnieją lekarze, którzy "po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka widzą już, że zostało poczęte z in vitro. Wyjaśniał, że ma ono "dotykową bruzdę, która jest charakterystyczna dla pewnego zespołu wad genetycznych".
Zobacz: In vitro a wady genetyczne. Warzecha broni księdza Longchamps de Berier. My oddajemy głos ekspertce (świeckiej)
W podobnym tonie były jego inne komentarze na temat metody in vitro. Trudno się dziwić, że te słowa wywołały oburzenie. Duchowny przyznał, że jeżeli jest powód, by ktoś poczuł się urażony dyskusją na temat wad genetycznych, to przeprasza za swoje słowa. – Można zrozumieć rodziców, którzy obawiają się, że pewne wady mogą się ujawnić i będą bronić dobrego imienia swoich dzieci – mówił i dodał: – Natomiast nie możemy nie stawiać pytania, czy istnieje ryzyko i jakie istnieje ryzyko.
W podobnym tonie były jego inne komentarze na temat metody in vitro. Trudno się dziwić, że te słowa wywołały oburzenie. Duchowny przyznał, że jeżeli jest powód, by ktoś poczuł się urażony dyskusją na temat wad genetycznych, to przeprasza za swoje słowa. – Można zrozumieć rodziców, którzy obawiają się, że pewne wady mogą się ujawnić i będą bronić dobrego imienia swoich dzieci – mówił i dodał: – Natomiast nie możemy nie stawiać pytania, czy istnieje ryzyko i jakie istnieje ryzyko.
Jego zdaniem w przypadku dzieci poczętych metodą in vitro ryzyko wystąpienia wad genetycznych jest o 30 proc. większe niż w przypadku dzieci poczętych naturalnie. W jego opinii problemem nie jest straszenie nikogo metodą in vitro, ale to, czy in vitro nie jest czymś, czego "natura nie wybaczy".
Sprawdź też: Ksiądz o in vitro: "Niegodziwe, dzieci chore, z wadami genetycznym". Sprawdzamy lekarzy, na których się powołuje
– Osoby poczęte w ten sposób nie są w żaden sposób odpowiedzialne, są za to ewentualnie obciążone jeśli występują u nich wady genetyczne. Jest pytanie o ich prawa i o to, czy będą mieli pretensje do swoich rodziców, czy też nie – wyjaśniał. Duchowny przekonywał, że celem jego wypowiedzi była jedynie dyskusja o zagrożeniach genetycznych związanych z in vitro.
– Osoby poczęte w ten sposób nie są w żaden sposób odpowiedzialne, są za to ewentualnie obciążone jeśli występują u nich wady genetyczne. Jest pytanie o ich prawa i o to, czy będą mieli pretensje do swoich rodziców, czy też nie – wyjaśniał. Duchowny przekonywał, że celem jego wypowiedzi była jedynie dyskusja o zagrożeniach genetycznych związanych z in vitro.
Nie wycofał się także ze swoich słów o "bruździe" na twarzy dziecka. Niemniej jednak na antenie TVN24 mówił o "dodatkowej", a nie – jak w wywiadzie dla "Uważam Rze" – "dotykowej" bruździe. Ksiądz Franciszek Longchamps de Bérier zaznaczył, że "dzieci poczęte metodą in vitro są takimi samymi ludźmi, jak dzieci poczęte metodą naturalną". Przyznał, że mają swoje miejsce w Kościele oraz społeczeństwie, ale jednocześnie nie sądzi, by Kościół mógł kiedykolwiek zaakceptować metodę in vitro.
Longchamps de Bérier uzasadniając swoje słowa powoływał się na zespół ekspertów, lekarzy i profesorów, zajmujących się tą tematyką. W naTemat sprawdziliśmy kim oni są.