Na Filipinach publiczne krzyżowanie ochotników stało się wielkanocną tradycją
Na Filipinach publiczne krzyżowanie ochotników stało się wielkanocną tradycją Fot. cnnnewsj24x7 / youtube
Reklama.
Uroczyste krzyżowanie, poprzedzane publicznym biczowaniem się pokutników, ma miejsce każdego roku w kilku filipińskich miejscowościach. Osoby przybijane do krzyża gwoździami spędzają na nim tylko kilka minut, ale ich dewocyjna odwaga i tak przyciąga tłumy gapiów. Pokutnikami kierują różne motywacje. Niektórzy wierzą np., że tak dokładne odegranie roli Jezusa skłoni Boga do odpuszczenia im grzechów bądź wysłuchania próśb o wyleczenie poważnych chorób.
58-letni sprzedawca Alex Laranang, który został dziś ukrzyżowany jako pierwszy, wyjaśnił, że wziął udział w tym krwawym przedstawieniu po to, by zapewnić sobie oraz swojej rodzinie szczęście i zdrowie. Niektórzy filipińscy katolicy są weteranami corocznych krzyżowań. 52-letni Ruben Enaje uczestniczył w nich po raz 27. Mężczyzna bierze udział w tych ceremoniach od czasu, gdy przeżył upadek z budynku.
Kościół katolicki od dawna podkreśla, że nie pochwala owych praktyk, które podejmowane są co najmniej od lat 50. XX wieku. - Jezus nie chce tego. Wiemy, że jest to robione od dawna, ale wciąż mamy nadzieję, że więcej się nie powtórzy. Powinniśmy skupić się na modlitwach - powiedział filipiński arcybiskup Jose Palma. Apele Kościoła są jednak od lat lekceważone przez pokutników, których poświęcenie niezmiennie przyciąga tysiące krajowych i zagranicznych gości
Krzyżowanie ochotników stało się wręcz atrakcją turystyczną. Na miejscu "egzekucji" nie brakuje kamer i fotoreporterów, a do ubrań niektórych krzyżowanych osób przyczepiane są nawet bezprzewodowe mikrofony, aby wszyscy dobrze słyszeli ich krzyk. - To intrygujące i fascynujące, że ludzie robią coś takiego. Jak można godzić się na tak wielkie cierpienie - dziwiła się Dita Tittesass, turystka z Danii.