
Reklama.
Czas Białegostoku opublikował anonimowo ogłoszenie, w którym zaznaczył, że szuka pań gotowych "umilać czas" szefowi. Kandydatkom, które do CV miały dołączyć zdjęcia świadczące o swojej atrakcyjności, zaoferowano miesięczną pensję w wysokości 2,7 tysiąca złotych. Dziennikarze nie spodziewali się, by ktoś odpowiedział na ich anons. Okazało się jednak, że chętnych nie brakowało.
– W ciągu doby otrzymaliśmy około 30 zgłoszeń ze zdjęciami. Zgłosiły się do nas panie w najróżniejszym wieku. Od 20 do 50 lat. Z najróżniejszym wykształceniem. Od zawodowego, po doktoranckie. Najwięcej było jednak absolwentek szkół wyższych. Pisały do nas dziewczyny po budownictwie, zarządzaniu, prawie czy pedagogice – napisał Czas Białegostoku.
Zgłaszające się kobiety były w pełni świadome, jakich usług oczekuje od nich pracodawca. – Czy chodzi panu o uprawianie seksu w zamian za pracę i pieniądze? Jeśli tak, to ja jestem chętna – oświadczyła w swoim zgłoszeniu jednak z kandydatek.
Socjolog prof. Tadeusz Popławski podkreślił, że tak duże zainteresowanie biurową prostytucją jest przejawem trwającego kryzysu moralności, do którego doprowadziło m.in. promowanie pornografii przez media. Przypomniał jednak, że podobne zjawiska miały miejsce również dawniej. Przed wojną zamożni biznesmeni utrzymywali na przykład własne garsoniery, w których spędzali czas z opłacanymi kobietami.
Pozostaje jedno pytanie — czy portal trochę nie przesadził ze swoją prowokacją?
Pozostaje jedno pytanie — czy portal trochę nie przesadził ze swoją prowokacją?
Czytaj także:
źródło: Czas Białegostoku