Zachowanie światowej sławy pianisty wywołało burzę. Krystian Zimerman przerwał koncert, bo jeden z widzów nagrywał go smartfonem. Zdaniem artysty, jest to zwykła kradzież, a pirackie nagrania na YouTube stanowią przeszkodę dla jego kontraktów. – To jednak trochę taki foch gwiazdorski, ale trzeba przyznać, że Zimerman może sobie na niego pozwolić – mówi raperka Wdowa. – Brawa dla Krystiana Zimermana – odpowiada zaś Izabela Kopeć, mezzosopranistka. Czy YouTube naprawdę szkodzi artystom?
– Tak właśnie zachowuje się człowiek, który nie rozumie internetu i współczesnego świata – napisał jeden z naszych czytelników. To tylko jedna z wielu krytycznych opinii wobec zachowania polskiego artysty. Najczęstszym słowem, które pojawia się w komentarzach, jest "foch". Czym Zimerman zasłużył sobie na takie opinie? Pianista zaprotestował przeciwko nielegalnemu rejestrowaniu koncertów i umieszczaniu takich nagrań w internecie. – YouTube ogromnie niszczy muzykę – stwierdził Krystian Zimerman.
Czy genialny artysta naprawdę nie rozumie dzisiejszego świata i powinien godzić się na nagrywanie swoich wystąpień komórką? A może powiedział coś ważnego? – Bardzo dobrze, że nie rozumie – napisał na Facebooku Grzegorz Marczak z serwisu antyweb.pl. Jak twierdzi, sam nie wykazałby większego zrozumienia dla takiego zachowania.
– Brawa dla Krystiana Zimermana – mówi też Izabela Kopeć, mezzosopranistka. – Nie bał się przerwać koncertu, nie bał się powiedzieć, co myśli. Zimerman od lat pokazuje, że nie trzeba być zakładnikiem popkultury, żeby koncertować w wielkich salach na całym świecie. Koncert to sytuacja bardzo intymna. Artysta zaprasza swoich słuchaczy, sympatyków, miłośników muzyki. Publiczność przyjmuje zaproszenie artysty, bo jest ciekawa, co dla niej przygotował i co będzie mogła dzięki niemu przeżyć – uważa śpiewaczka.
Izabela Kopeć zwraca uwagę, że podczas koncertu wyzwala się wyjątkowa energia między artysta a publicznością. – To bardzo osobiste przeżycie. Jeśli jedna ze stron nie życzy sobie, żeby te chwile nagrywać, to trzeba to bezwarunkowo uszanować. Przecież nie nagrywamy naszego partnera, kiedy idziemy z nim do łóżka, jeśli się na to nie zgadza. Trzeba umieć szanować intymność sztuki. Tego chce nas nauczyć Zimerman – zauważa Kopeć.
Gwiazdorski przywilej
Wielu artystów, także tych światowej sławy, na każdym koncercie ogląda jednak ludzi nagrywających ich telefonami. Wiedzą doskonale, że słabe nagrania, pełne szumów i niedoskonałości trafią do internetu. Krystian Zimerman zachował się w sposób na tyle ekscentryczny, że stanął w ogniu krytyki. Czy przerwanie koncertu naprawdę było potrzebne? – To jednak trochę taki foch gwiazdorski – mówi raperka Wdowa. – Trzeba przyznać, że Zimerman może sobie na niego pozwolić. Jest w końcu niebywałą gwiazdą – przyznaje blogerka naTemat.
Wdowa też często bywa nagrywana podczas koncertów i wie, że takie zachowanie może irytować twórcę. – Z jednej strony rozumiem jego zachowanie, bo jak artysta gra premierowe utwory, robi to dla wybranej publiczności. Chciałby, aby to co wykonał, pozostało na koncercie, a reszta słuchaczy była dalej ciekawa. Z drugiej strony, jeśli grał utwory, które były już wcześniej wykonywane i są upublicznione, to sprawa wygląda inaczej. Zimerman akurat nie potrzebuje rozgłosu, ale to jednak zawsze jest jakaś promocja, gdy filmy z utworami krążą po internecie – mówi Wdowa.
Izabela Kopeć także spotyka się z tym, że widzowie wyciągają komórki podczas koncertu. – Ja sama nie zabraniam rejestrować moich koncertów publiczności telefonami. Natomiast moje biuro interweniuje, gdy ktoś zaczyna takie nagrania upowszechniać. Nie mam natomiast nic przeciwko temu, żeby ktoś, kto jest na koncercie, zabrał sobie kilka minut tego wrażenia na pamiątkę do domu – mówi mezzosopranistka.
YouTube zabija muzykę?
Wyjaśniając swoje zachowanie, Zimerman zaznaczył, że z powodu nagrań umieszczonych na YouTube stracił już wiele kontraktów. Producenci często nie są bowiem zainteresowani opłacaniem twórczości, z którą bezpłatnie można zapoznać się w internecie.
Czy YouTube zabija pracę muzyków? Nie zawsze. Może im zarówno szkodzić, jak i przysporzyć ogromnej popularność. – To zależy o jakich muzykach mówimy – mówi Wdowa. Zdaniem raperki, niszowi artyści powinni się cieszyć, że są w stanie w jakikolwiek sposób dotrzeć ze swoją muzyka do odbiorców. – Ludzie nie muszą dzięki temu szukać płyt danego wykonawcy, o ile w ogóle te płyty istnieją. Na YouTube zawsze są też odnośniki do innych nagrań, które są dodatkową wartością – twierdzi blogerka naTemat.
– Artyści nie godzą się na to, aby ich utwory były udostępniane za darmo i w tym sensie rozumiem Zimermana. Zamiast kupić płytę lub utwór na iTunes, ludzie oglądają wszystko za darmo na YouTube. Trzeba jednak też zauważyć, że serwis ten zaczął płacić za ilość wyświetleń utworów, choć nie są to kokosy – mówi Wdowa.
Również mezzosopranistka Izabela Kopeć twierdzi, że muzyka na YouTube jest przydatnym narzędziem, także dla artysty. Zauważa jednak, że jakość dźwięku pozostawia bardzo wiele do życzenia. – Portal ten sprawia, że dowolna muzyka może dziś rozbrzmiewać w każdym zakątku świata. YouTube jest jednak narzędziem marketingowym i tak trzeba je traktować. Nie zastąpi wyjścia na koncert. Spłaszcza dźwięk. Ogranicza jakość. Dlatego warto jest chodzić na koncerty, a nie tylko słuchać ich na YouTube – uważa śpiewaczka.
Komu szkodzi niska jakość?
Wdowa przyznaje, że jakość utworów umieszczanych na YouTube może stanowić problem. Tyle tylko, że nie dla wszystkich artystów. – W sieci są też moje koncerty, na których nie słychać praktycznie nic, prócz szumu. Myślę jednak że użytkownik sieci doskonale wie, że niska jakość dźwięków, lub to, że prawie mnie nie widać jak gram, to kwestia kiepskiej jakości nagrania, a nie mojego wykonania – mówi raperka.
Wdowa rozumie zachowanie Krystiana Zimermana także dlatego, że w jego twórczość niejako wpisana jest dobra jakość i precyzja. Tej zaś trudno się doszukiwać w nagraniach wykonanych telefonem podczas koncertów. – Ja jestem artystką rapowo - hiphopową. Ale gdy ktoś tworzy muzykę instrumentalną, gdzie liczy się każdy dźwięk, każdy pojedynczy instrument, pianino lub fortepian, to jakość nabiera zdecydowanie innego znaczenia – mówi naTemat Wdowa.
Przygłupa ze smartphonem nagrywającego koncert pianisty wywaliłbym na pysk. I tak trzeba robić, bo za chwile pokemony będą nagrywać w teatrach.
Grzegorz Marczak
Antyweb.pl
Najzabawniejsze są argumenty, że to nagranie z tą gównianą jakością dźwięku, to będzie jakaś wartość po wrzuceniu na YT. Miał rację Zimerman, że jego muzykę YT może niszczyć, bo są rzeczy, których się nie da telefonem nagrać i oddać tego, co artysta przekazuje. (...) A jak ktoś chce nagrywać koncerty telefonem to ma od tego artystów od "Ona tańszy dla mnie" i innych Bieberów.