Możemy nie odzyskać naszych rezerw złota z skarbców w Londynie. Od II Wojny Światowej przechowywane są tam polskie zasoby. W tej chwili w Wielkiej Brytanii znajduje się ponad sto ton naszego kruszcu. Dlatego powstała akcja „Oddajcie nasze złoto”. Czy zakończy się sukcesem?
Dobra, trochę zostaliście naciągnięci. Jeśli myślicie, że chodzi o złoto, które zostało przewiezione podczas wojny, to jesteście w błędzie. Już od dawna go nie ma. Część poszła na spłatę długów wojennych. Część wydał skarb narodowy. Reszta została wydana Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
- Temat polskiego złota, zdeponowanego w Anglii nie istnieje – mówi nam Andrzej Suchcitz, dyrektor Instytutu Sikorskiego w Londynie. - Podczas wojny pożyczaliśmy od Brytyjczyków pieniądze na armię, szkoły i inne cele społeczne. Tak więc w ramach rozliczeń wojennych trzeba było ich spłacić. Potem generał Anders, dowodząc skarbem narodowym, zaczął nasze zasoby wydawać na inwestycje. Kupował jakieś stare łajby i lasy w Argentynie myśląc, że na tym można zarobić pieniądze. Nie miał głowy do biznesu. Co do reszty złota, to zostało ono zwrócone władzom PRL, które były uznawane za prawowitego właściciela złota – informuje nas Suchcitz.
Sprytna promocja?
Skoro Brytyjczycy nie dysponują złotem zdeponowanym przez Polaków w Londynie podczas II Wojny Światowej, to o co chodzi z tym wszystkim chodzi? O całkiem sprytną akcję pewnej grupy przedsiębiorców i ekonomistów z Wrocławia skupionych wokół obrotu złotem.
- Nazwa miała zwrócić uwagę na problem polskich rezerw złota – tłumaczy Marcin Lenar, rzecznik Mennicy Wrocławskiej, inicjatora akcji „Oddajcie nasze złoto”. - Odwołując się do historii złota wywiezionego w czasie wojny do Anglii, nie mamy zamiaru sugerować, że to dokładnie to samo złoto. Fakty są jednak takie, że rezerwy złota opuściły nasz kraj właśnie w 1939 roku, w czasach PRL były wyprzedawane, a w latach '90 ponownie uzupełnione, a nawet powiększone. Naszym zdaniem czas na ich ponowne powiększenie i przechowywanie na terenie Polski. – wyjaśnia Lenar.
Organizatorzy akcji przyznają, że są ludźmi rynku złota - czyli pracują przy tym kruszcu, przy inwestycjach z nim związanych. Uważają, że warto, aby Polsce zwrócono jej zasoby, bo rynek walutowy mocno się waha. Dzięki zwrotowi moglibyśmy zachować pewną stabilność. By lepiej uzasadnić swoje działania podają przykład Niemców, czy Szwajcarów, którzy obecnie starają się odzyskać wszystkie swoje aktywa, które zostały zdeponowane w bankach na całym świecie.
A może nie chodzi o zwrot złota?
- To jest decyzja wyłącznie narodowa – uważa Witold Orłowski, ekonomista i bloger naTemat.pl. - Niemcy tak robią, ale my nie musimy. Nie będę podważał kompetencji NBP tylko dlatego, że ktoś wymyślił sobie akcję pt.: „Oddajcie nasze złoto”. Moim zdaniem nie ma potrzeb, by obawiać się o cokolwiek. Złoto, które jest przechowywane w banku w Londynie jest całkiem bezpieczne. Może bym miał obawy, gdyby chcieli zdeponować nasz kruszec w Korei Północnej, ale nie w Wielkiej Brytanii. Chyba Mennica Wrocławska sama chce przechowywać złoto – sugeruje Orłowski.
I tak rzeczywiście jest. Tytułujący się jako przedstawiciel inicjatora akcji Piotr Wojda, wiceprezes Mennicy Wrocławskiej w rozmowie z naTemat.pl przyznał się do tego, że zaproponowali NBP, że mogą przechować polskie złoto w swoich sejfach. Za darmo.
- To była nasza żartobliwa propozycja, by wywołać dyskusję – wyjaśnia Wojda. - Przetrzymanie takiej ilości kruszcu nie stanowi wielkiego problemu. NBP dysponuje skarbcem, który spokojnie mógłby przechowywać taką ilość złota. W obecnych czasach nie wiadomo ile tego tak naprawdę tam jest. Niemcy poprosili o zwrot kruszcu, i odzyskają go dopiero w 2020 roku. Od dawna nikt nie zrobił audytu w Fort Knox, gdzie w Stanach Zjednoczonych przechowuje się ten metal. Lepiej chyba przetrzymywać kruszec u siebie, aniżeli nagle się dowiedzieć, że go nie mamy – uważa Wojda.
Leasing złota
Dodatkowo przedstawiciele „Oddajcie nasze złoto” wyrażają swoje obawy o tzw. leasing złota. Według międzynarodowej organizacji GATA osiemdziesiąt procent rezerw banku centralnego jest w leasingu. To oznacza, że na okres kilku lat zmienia swoich właścicieli i miejsce swojego przechowania. Organizatorzy akcji „Oddajcie nasze złoto” obawy o to, że polskie złoto trafi do leasingu przekazali NBP. Ten jednak uspokoił, że Bank of England, który przechowuje nasze złoto może przedstawić szczegółową listę wszystkich naszych sztab z numerami, więc nie ma się o co obawiać. Jednak „Oddajcie nasze złoto” nie zadowoliła ta odpowiedź.
Organizatorzy akcji "Oddajcie nasze złoto" w odpowiedzi na list od NBP:
„Interesująca byłaby odpowiedź na pytania czy NBP o taką listę się już zwracał i czy taki audyt zawierałby informacje o ewentualnym leasingu polskiego złota, która, jak już wspominaliśmy, za aprobatą MFW nie jest traktowana jako zmiana właściciela.” CZYTAJ WIĘCEJ
- A czy ktoś kiedykolwiek widział akcje na giełdzie – pyta się Orłowski. - Ich też nikt nigdy nie widział. Ja nie widzę swoich pieniędzy, które rzekomo mam na swoim koncie bankowym. NBP ma całą masę praw, dzięki którym może sprawdzić co się dzieje z naszym złotem. Dopóki nie ma pobudek, by się o nie martwić, to nie widzę sensu, by wróciło do Polski. W Londynie jest cały rynek handlu tym metalem, więc to logiczne, żeby tam go przetrzymywać. Jeśli są w Polsce lepsze warunki, to dlaczego nikt wcześniej nie wpadł na to, by je tu zdeponować? - dodaje ekonomista.
Tak naprawdę czas pokaże, czy akcja „Oddajcie nasze złoto” miała wyłącznie na celu promocję kilku instytucji. Sami jej organizatorzy się przyznają, że chcą doprowadzić do debaty na temat przechowywania złota. Ludzie przekonani do tego, że warto je posiadać zaczną kupować kruszec. Zyskają na tym między innymi instytucje skupione wokół „Oddajcie nasze złoto”. Z drugiej strony sama nazwa, która sugestywnie wskazuje na czasy II wojny światowej, przypomina nam o tym, że nasz skarb narodowy nie jest bezpieczny w obcych rękach. Tylko czy Polska jest odpowiednim miejscem do przechowywania 100 ton tego kruszcu?