
Kiedy winowajcą kolizji lub wypadku jest kierowca bez OC, wtedy poszkodowany dostaje odszkodowanie od UFG. W minionym roku fundusz musiał przeznaczyć na to aż 70 mln zł. Nic więc dziwnego, że robi wszystko, by kierowców bez polis było na polskich drogach jak najmniej. Do niedawna kary za brak polisy mogli spodziewać się jednak tylko kierowcy, których przyłapała na tym drogówka. Wielu wciąż wierzy, że można kilka dni pojeździć bez OC i unikając kontroli drogowej nie ponieść żadnych konsekwencji.
Kierowcy, którym zdarzyło się zapomnieć o przedłużeniu polisy twierdzą, że to okrutna niesprawiedliwość. Szczególnie, gdy na przykład krótka przerwa w OC spowodowana była wakacyjnym wyjazdem, podczas którego sprawy papierkowe poszły w zapomnienie, a samochód stał przed domem. Kary irytują też tych, którzy mają niesprawne auto i muszą płacić za to, że stoi ono w garażu i raczej nikogo nie uda się nim skrzywdzić na drodze. Kiedy za brak OC ścigała tylko policja, miało to sens, bo karani byli naprawdę nieodpowiedzialni kierowcy. Dziś milionowych wpływów UFG może spodziewać się od obywateli głównie nieświadomych.
Zbulwersowani kierowcy twierdzą, że to kolejny bicz, który państwo ukręciło, by znaleźć sposób na karanie obywateli. "Łatwo zapomnieć, spóźnić się i bach - już jest kasa na nowy zegarek czy sukienkę premierowej" – ironizują na forach i w komentarzach. Aleksandra Biały z Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego przekonuje jednak, że w kłopoty spowodowane nieświadomością braku polisy OC wpędzają się tylko naprawdę nieroztropni kierowcy. I jednocześnie podkreśla, że tłumaczenie, iż nie znało się nowego prawa nie jest dla UFG okolicznością łagodzącą. – To nie są decyzje uznaniowe. Nie możemy jednym darować kar, a innym nie – stwierdza.
– Przepisy odnośnie przedłużania lub nie polis OC po zakupie pojazdu ostatnio się dość często zmieniają i niektórzy mogą się w tym gubić. Dlatego tworzymy specjalne poradniki, ale mamy ograniczone możliwości dotarcia do wszystkich z informacją o polisach OC. Nie stać nas na przykład na kampanię telewizyjną. Chcieliśmy ją zrobić w ramach bezpłatnych emisji kampanii społecznych, ale niestety TVP odpowiedziała nam, że to nie jest problem społeczny i mamy zapłacić jak za normalne reklamy – ubolewa Biały.