"Zespół Downa jest jak plama na koszuli, której nie możesz sprać" - przekonują Olimpiady Specjalne. To udana akcja?
"Zespół Downa jest jak plama na koszuli, której nie możesz sprać" - przekonują Olimpiady Specjalne. To udana akcja? Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Reklama.
"Zespół Downa jest jak plama na koszuli, której nie możesz sprać" - to hasło najnowszej kampanii społecznej Olimpiad Specjalnych. "Co roku ponad 17 tys. osób z niepełnosprawnością intelektualną bierze udział w zawodach Olimpiad Specjalnych różnego szczebla. Sport jest często jedyną sferą życia społecznego, w której mogą odnieść sukces. Dzięki Olimpiadom Specjalnym mogą wyjść z domu, poczuć, że są potrzebni" - opisują tę akcję jej twórcy.
Ktoś dał plamę
Brzmi szczytnie, ale patrząc na billboardy z wspomnianym na wstępie hasłem trudno naprawdę odnieść wrażenie, że ta kampania ma na celu sprawienie, by ludzie niepełnosprawni intelektualnie poczuli się potrzebni. "Co robicie z koszulą, która się zaplami w taki sposób, że nie można tej plamy sprać? Ja albo wyrzucam, albo noszę po domu, albo staram się plamę wstydliwie ukryć..." - skomentowała na blogu w naTemat Dorota Zawadzka.
Oburzona psycholog pytała, jak Olimpiady Specjalne mogły coś takiego napisać na billboardach o ludziach z zespołem Downa, którzy stanowią w naszym kraju przecież liczną grupę niepełnosprawnych sportowców. "Jak można to zrobić ich rodzicom, opiekunom, przyjaciołom? Komu zabrakło wyobraźni, wrażliwości albo po prostu rozumu?" - oceniała.
"Posiadacz koszuli z plamą nie do sprania po prostu taką koszulę wyrzuca do śmieci. Bo życie bez plam na koszuli to coś, czego nie tylko chcemy, ale do czego dążymy" - komentuje w naTemat również psycholog Małgorzata Ohme. "Nie jestem w stanie zrozumieć, o czym myśleli ludzie, którzy pracowali nad tym projektem. (...) Przecież nie trzeba być wielkim ekspertem od reklamy, by odczuwać dysonans patrząc na plakat o plamie" - stwierdza.
Pozostałe hasła kampanii
Olimpiad Specjalnych

„Zespół Downa jest jak czkawka, której nie możesz zatrzymać”

„Zespół Downa jest jak atak śmiechu w miejscu, gdzie nie można się śmiać”

„Zespół Downa jest jak tęsknota do kogoś, kto mieszka tylko w książce”

„Zespół Downa to ciągła tęsknota do doskonałości”

„Zespół Downa to sen, który tylko mi się podoba”

„Zespół Downa to oryginalność, której nie wybierałam”

„Zespół Downa. Zrozum i daj mi żyć”

„Z zespołem Downa bywasz bardzo samotny”

Zaplanować skandal
A co o tym wszystkim do powiedzenia mają przedstawiciele Olimpiad Specjalnych? – Wszelkie informacje związane z wizją i całą koncepcją tej kampanii zostaną przedstawione na zbliżającej się konferencji prasowej. Właśnie w najbliższą środę chcemy dokładnie to wszystko wyjaśnić. Przedstawić nasz zamysł i wytłumaczyć, co chcemy dzięki temu osiągnąć dla osób z zespołem Downa. Do tego czasu więcej oficjalnie nie komentujemy – słyszymy w siedzibie organizacji. Typowa odpowiedź na wizerunkowy kryzys?
Niekoniecznie. Już nieoficjalnie przedstawicielka Olimpiad Specjalnych mówi bowiem, że konferencja, na której tłumaczone będzie kontrowersyjne hasło została... zaplanowana dawno temu. I od początku organizacja przygotowywała się na to, że 6 listopada głównym tematem będzie właśnie hasło z billboardów. Wszystko wskazuje więc na to, że Olimpiady Specjalne postanowiły świadomie wykorzystać obraźliwe dla niepełnosprawnych porównani właśnie po to, by naprawdę obraźliwe myślenie o niepełnosprawności intelektualnej zmienić.
Prof. Maciej Mrozowski w rozmowie z naTemat wątpi jednak w skuteczność takich skomplikowanych gier ze społeczeństwem. – Ten plakat wydaje się po prostu... głupi i nieprzemyślany. On nadal sprowadza bardzo poważny problem do kłopotów z plamą na swetrze, czyli niezbyt wartościowym przedmiotem – ocenia medioznawca. I podkreśla, że trudno będzie twórcom tej kampanii w ten sposób zmienić myślenie o niepełnosprawnych intelektualnie jako o przedmiotach.
– Jeśli to miało przykuć uwagę, to się udało. Pozostaje jednak bardzo ważne pytanie o konsekwencje. Łatwo dziś skupić czyjąś uwagę, ale o wiele trudniej skandalem sprofilować właściwe myślenie o danym problemie – przekonuje ekspert SWPS i UW. Prof. Mrozowskiego zastanawia więc, w jaki sposób Olimpiady Specjalne chcą przekonać opinię publiczną, że porównywanie niepełnosprawności do plamy na swetrze może zmienić stosunek Polaków do osób z zespołem Downa.
Życie ważniejsze od godności? A może... pieniądze?
Kontrowersje hasło tej kampanii budzi bowiem tylko wśród tych, którzy o niepełnosprawnych nie myślą stereotypowo. – Tymczasem ci, którzy swoje myślenie powinni zmienić powiedzą co najwyżej "a niech sobie te Downy żyją..." – stwierdza Maciej Mrozowski.
A może właśnie o to chodzi? Drugie dno kontrowersji wokół kampanii Olimpiad Specjalnych dostrzegł bowiem popularny bloger Kominek, czyli Tomasz Tomczyk. – W Polsce jest dozwolona aborcja, jeśli zostanie stwierdzony u płodu zespół Downa. Niektórzy lekarze się temu sprzeciwiają, ale zawsze spotykają się z ostracyzmem. (...) Zatem mamy w naszym kraju zabawną sytuację. Jesteście za tym, by zabijano dzieci z zespołem Downa, a jednocześnie jesteście za tym, by nie traktowano ich jako ludzi drugiej kategorii – napisał na swoim blogu.
Niektórzy w kontrowersyjnym haśle dopatrują się jednak czegoś więcej. "Przyjrzałam się firmom sponsorującym tę skąd inąd szczytną inicjatywę i zobaczyłam kto jest gospodarzem zapowiedzianej na 6 listopada konferencję prasowej: Zygmunt Chajzer i firma Procter & Gamble, kojarzący się z pewnym proszkiem spierającym wszystkie niechciane plamy..." - pisze na swoim blogu psycholog Dorota Minta.