Czary, drodzy Państwo, czary i magia – tylko tak można nazwać cud gospodarczy, jakim będzie pierwsza w III RP nadwyżka w finansach publicznych. Nie powinniśmy się dziwić, wszak rząd Tuska, w tym minister Rostowski, to specjaliści od cudów gospodarczych. Szkoda tylko, że cudu dokonuje się zabierając przyszłym emerytom pieniądze i dokonując wywłaszczenia. A wszystko po to, żeby mieć "czyste sumienie" albo mieć czym pociągnąć kampanię wyborczą za dwa lata.
Polska będzie miała nadwyżkę w 2014 roku – takie sensacyjne informacje podała Komisja Europejska. Według jej szacunków, na koniec 2013 roku będziemy mieć deficyt w finansach publicznych na poziomie ok. 3 proc. PKB. Ale już w 2014 ma być nadwyżka – i to ponad 4 proc. PKB! Do tego dług spadnie, według KE, do poziomu 51 proc. PKB. - obecnie jest to 54 proc. Cud, po prostu kolejny cud nad Wisłą.
Jak magicy z PO tego dokonali? Czy zmniejszyli administrację, czy ucięli niepotrzebne wydatki? Czy zmniejszyli, jak kiedyś obiecali, liczbę posłów? A może znacznie uprościli życie przedsiębiorców i nagle zamieniliśmy się w kraj firmami i podatkami płynący? Niestety nie.
Czary-mary, z długu zostaną tylko opary
Nadwyżka i redukcja długu powstanie dzięki... reformie systemu emerytalnego. To znaczy: rząd przeniesie aktywa, w tym obligacje, z OFE do ZUS. Aktywa "warte" 8,5 proc. PKB. Jeśli rząd się nie pospieszy i do 25 kwietnia nie zreformuje funduszy, to będzie musiał im zapłacić prawie 4 miliardy złotych z tytułu obligacji, które mają OFE.
Przeniesienie obligacji spowoduje więc spadek długu do 51 proc. PKB (z szacowanych przez KE 58 proc. na koniec 2013). Co prawda obligacje te OFE kiedyś kupiły z myślą o przyszłych zyskach, ale kto by się tym przejmował? Nie od wczoraj politycy składają obietnice bez pokrycia, a obligacje przecież nie są niczym innym, jak właśnie obietnicą spłacenia pożyczki z odsetkami. Przypomnijmy tylko, że obligacje były jedną z inwestycji służących do zarobienia pieniędzy dla przyszłych emerytów.
W ten sposób rząd załatwił sprawę długu i tego, że obecnie zbliża się on do progu 60 proc. PKB. Ale przecież rząd progi ostrożnościowe też zawiesił, żeby móc zadłużyć się (i Polaków) na kolejne 16 miliardów złotych. Tak więc obligacje to po prostu kolejna, niedotrzymana obietnica, która wraz z kreatywną księgowością sprawia, że dług już problemem nie jest. Jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki.
Abra-kadabra, na nadwyżkę nie dam się nabrać
W równie magiczny sposób powstanie nadwyżka budżetowa – dzięki przeniesieniu aktywów. Według obecnie stosowanej przez Unię metodologii liczenia finansów, nazywającej się ESA95, przeniesione z OFE aktywa są włączane do dochodu państwa. W ten sposób dochód będzie tak duży, że z deficytu finansów publicznych zrobi się nadwyżka. Aktywa stanowiące 8,5 proc. PKB sprawią, że nadwyżka wyniesie ok. 4 proc. PKB.
Proste, prawda? Dzięki jednemu zabiegowi rząd za jednym zamachem zmniejszy dług i poprawi sytuację finansów publicznych. Rzecz w tym, że zmiany w OFE jedynie na rok podreperują nasze finanse – bo na 2015 KE przewiduje już z powrotem deficyt finansów publicznych i ponowny wzrost długu publicznego. Warto przy tym pamiętać, że zmiany w systemie emerytalnym absolutnie nie rozwiążą największego problemu: czyli tego, że na wypłacanie bieżących emerytur po prostu brakuje pieniędzy i będzie ich brakować, bo społeczeństwo się starzeje.
De facto więc, w szerszej perspektywie, oprócz chwilowej poprawy wskaźników gospodarczych, zmieni się niewiele – a już na pewno nie zażegnamy problemu braku środków na wypłaty emerytur. Pozbawimy jedynie OFE, a tym samym wielu emerytów, części zysków.
Warto przy tym zaznaczyć, że nawet Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa uznała przeniesienie aktywów za "wywłaszczenie bez odszkodowania".
Hokus-pokus, zabieramy kasę do ZUS
Po co więc rząd bawi się w takie emerytalne tricki księgowe? Przede wszystkim – bo nie od dziś wiadomo, że prawdziwa, głęboka reforma, która mogłaby chociaż zbliżyć nas do rozwiązania problemu emerytur, byłaby kontrowersyjna. Trzeba by zacząć od zabrania wszystkich rozdmuchanych przywilejów emerytalnych, a wtedy uprzywilejowani zaczęliby protestować. To tylko wprowadziłoby ferment społeczny, a na dodatek mogłoby obniżyć poparcie, więc lepiej głębokiej reformy nie robić. A przecież jakieś reformy przeprowadzać trzeba albo chociaż udawać, że się je przeprowadza.
Kreatywna księgowość jest jednak potrzebna z jeszcze jednego powodu: ZUS nie ma pieniędzy na bieżące wypłaty emerytur. Deficyt tej instytucji w 2012 roku wynosił ponad 50 miliardów złotych. Deficyt w ZUSie można łatać pieniędzmi z budżetu, ale przecież w nim też jest deficyt... Jedyne wyjście z sytuacji to bardziej zadłużyć państwo, na przykład emitując kolejne obligacje. Jak już wspomniałem, na koniec 2013 r. Według KE nasz dług ma wynosić 58 proc. PKB – czyli niebezpiecznie blisko ostatniego progu ostrożnościowego (60 proc.).
By więc do tego progu się nie zbliżyć i nie zadłużać państwa jeszcze bardziej w celu wypłaty emerytur, rząd przeprowadza reformę OFE. Z pozoru może to wyglądać nawet rozsądnie, ale tak naprawdę jest to złamanie obietnicy, jaką są obligacje, a do tego odebranie emerytom z OFE ich pieniędzy (OFE na obligacjach miałyby pewien zysk, po reformie tych zysków nie będzie, a przecież aktywa kiedyś zamieniają się w pieniądze wypłacane emerytom). Wszystko po to, by na rok lub dwa lata poprawić statystyki, które potem znowu się popsują. Bałagan w emeryturach zostanie, finanse publiczne znowu zaczną trzeszczeć w szwach, ale wtedy już nie będzie rządu Donalda Tuska.
Oczarować obywateli
Z wielu punktów widzenia byłoby bowiem rozsądne, żeby Platforma nie chciała rządzić przez trzecią kadencję. Mogłaby zostawić kraj z historyczną nadwyżką, bałagan przekazać kolejnemu rządowi, a o gigantyczny dług za kilka lat będzie się martwił ktoś inny. Najważniejsi w partii nie zginą, bo albo już wyciągnęli z władzy, co mogli – np. intratne posady w państwowych spółkach – albo znajdą sobie dobre posady chociażby w strukturach Unii Europejskiej.
Instynkt podpowiada jednak, że Donald Tusk i jego partia o władzę będzie walczyć dalej.
Michał Kolanko z serwisu 300polityka pisał ostatnio o tym, że rząd poszukuje nowego przekazu gospodarczego. Już go ma: dane Komisji Europejskiej o nadwyżce finansów publicznych i spadku długu publicznego w Polsce.
Oczarowani tymi danymi i jednocześnie przestraszeni PiS-em obywatele zagłosują znowu na PO – przecież jest takie skuteczne. Władza zostanie, jeszcze jedną kadencję, tak jak do tej pory, jakoś pociągną, w międzyczasie biorąc od państwa ile się da. A że statystyki KE podane będą bez całego kontekstu opisanego wyżej? Nikt się nie zorientuje, że tak naprawdę wszystko to jest jak w programie Davida Copperfielda. Niby wszystko widzimy, ale z rzeczywistością ma to niewiele wspólnego. Czysta, polityczna magia.