
Autorka nominowanej do Paszportu Polityki i nagrody NIKE powieści "Patrz na mnie, Klaro" narzekając publicznie na swoje zarobki (6800 zł za 16 miesięcy pracy) wywołała gorącą dyskusję w literackim światku. Krytykowana m.in. przez Jakuba Żulczyka i Jacka Dehnela, odpowiada: – Gdybym jeździła mercedesem i żądała od państwa pieniędzy na wyjazdy na Karaiby, to byłby problem. Ale ja tylko mówię, że większość pisarzy nie jest w stanie się utrzymać z pisarstwa – przekonuje w rozmowie z naTemat.
Pani Kaju, proszę się, k***a, nie mazgaić, i nie kompromitować naszego zawodu. Jest trudny. Bywa słabo płatny. Nie jest, co również trzeba sobie uświadomić, zawodem pierwszej potrzeby społecznej. Ale to my go, do cholery, wybraliśmy.
W podobnym tonie krytykował pisarkę Jacek Dehnel, przypominając, że wielu ludzi pióra – np. autorów i tłumaczy poezji – zarabia jeszcze gorzej. Postanowiliśmy zapytać Kaję Malanowską o dyskusję, która wybuchła wokół jej wpisu.
“Siedzenie i pisanie” – brzmi jakby to było całkiem łatwe.
Wyrabiasz etatowe 8 godzin dziennie?
Z wykształcenia biolożka, napisała doktorat z genetyki bakterii na University of Illinois at Urbana-Champaign. Felietonistka „Krytyki Politycznej”. Zadebiutowała powieścią "Drobne szaleństwa dnia codziennego", która przyniosła jej uznanie krytyki i nominację do Gwarancji Kultury – nagrody TVP Kultura. Autorka książek "Imigracje" i "Patrz na mnie Klaro!". CZYTAJ WIĘCEJ


