Do 30 jakoś idzie. Bo studia, pierwsza praca, druga praca. Bo "jeszcze masz czas". Po 30., kiedy nagle przestajesz się widywać z połową znajomych, bo albo właśnie są w ciąży, albo dzieci już mają, nagle to, czy będziesz mieć dzieci, czy nie, staje się troską całego świata. Kiedy mówisz głośno: Nie chcę, nie lubię, nie zamierzam mieć, ten świat albo zamiera w fałszywym współczuciu, albo patrzy z politowaniem, że nie odkryłaś jeszcze sensu swojego życia. Albo zaczyna energiczną kampanię pod hasłem: Zobaczysz, jeszcze się przekonasz. A co, jeśli przekonywać się nie zamierzasz?
Nieśmiertelne pytania ciotek, babek, wujów, stryjów i starszych kuzynów piątego stopnia pokrewieństwa zostały uzupełnione o zagadywanie znajomych, szczęśliwych posiadaczy dziecka, dwójki czy trójki: A ty kiedy? A wy kiedy? No ale planujecie czy jak? Byłabyś świetną matką....
Kiedy taki quasi komplement usłyszała amerykańska gwiazda stand-upu, Jen Kirkman, z ust dawnego znajomego, napisała: Cóż, jest wiele rzeczy, w których mogłabym się sprawdzić, jak jazda figurowa na lodzie, mycie okien na wysokościach, bycie kardiochirurgiem. Może byłabym też znakomitym pilotem kamikaze – tyle tylko, że nie chcę nauczyć się latać i nie poświęcę swojego życia dla Japonii.
Jej książka "Ledwo potrafię zająć się sobą" ("I can barely take care of myself") wywołała w Stanach tyle samo zachwytów ze strony ludzi, którzy tak jak ona zwyczajnie nie chcą mieć dzieci, co oskarżeń o egoizm, niedojrzałość i pytań, czy aby nie cierpi na kobiecą odmianę syndromu Piotrusia Pana. Nie, nie cierpi.
Cierpi tylko z powodu zadziwiającej chęci ludzi – znajomych i nieznajomych – do układania jej życia i sugerowania, że skoro nie chce mieć dzieci, to widocznie jest jakaś wybrakowana. Kiedy jej znajomy Rich, na którego wpadła przypadkiem po dłuższym czasie, wypytywał ją, co słychać, zgodnie z prawdą odpowiedziała: rozwiodłam się, uwielbiam żyć sama, strasznie dużo pracuję, podróżuję i kończę książkę o byciu bezdzietną z wyboru, zawył: Ale Jeeeen, byłabyś taką świetną matką!
Czy ktoś mówi lekarzowi, który jest dobry w tym, co robi, i lubi swoją pracę, że byłby doskonałym inżynierem, tyle tylko, że nie odkrył jeszcze – widocznie, bidulek – powołania? Nie! Dlaczego więc na ludzi, którzy lubią swoje życie bez dzieci, na każdym kroku czyha tłum służących dobrą radą?
Szklanka wody? Dziękuję, kupiłam sobie cały baniaczek – Zwykle po cichu myślimy sobie, że ten model życia, jaki wiedziemy, jest najlepszy i godny naśladowania – mówi psycholog Iza Wojciechowska. – Jeśli mamy tradycyjną rodzinę, to sądzimy, że to najlepszy model, jaki istnieje. Faktem jest jednak, że pytania o to, kiedy będą dzieci, padają zwykle w tradycyjnych środowiskach. W dużych miastach panuje większa tolerancja – tu model rodziny z dzieckiem jest opcją, nie wymogiem – dodaje psycholog.
Tolerancja tolerancją, ale nawet wielkomiejscy znajomi – i ci, którzy dzieci mają, i ci, którzy dopiero zamierzają się o nie postarać – zastanawiają się, co to będzie na starość. Kto ci tę szklankę wody poda? Maria Czubaszek, występując w programie Kuby Wojewódzkiego i podając gospodarzowi oraz gościom wodę, skomentowała to tak: Mówili, że jak dzieci nie mam, to nie będzie miał to mi podać wody na starość. No to ja już sobie kupiłam cały baniaczek.
– A wy, szczęśliwe matki nie dające innym żyć ze swoją prokreacyjna kampanią, skąd wiecie, że wam tę szklankę ktoś poda? Jest gwarancja, że dziecko się uda? Że grzeczne będzie, dbające o rodziców? A jak wyjdzie z domu w wieku kilkunastu lat i wyjedzie na zawsze do Afryki, to co? Łyso będzie i trzeba będzie nazbierać na dom opieki? – komentuje takie nastawienie 36-letnia Grażyna, która też nie ma dzieci.
Dzieci nadają twojemu...nie, TWOJEMU życiu sens Zaraz za argumentem, jakie to macierzyństwo jest cudowne i niezbędne kobiecie do osiągnięcia spełnienia w życiu, pojawia się zarzut: No wiesz, jak możesz być taką egoistką? – Gdzie tu egoizm, ja się pytam? – denerwuje się 40-letni Michał. Dawno postanowili z żoną, że nie będą mieć dzieci, bo dobrze im we dwójkę. – A hodowanie dziecka, żeby potem na starość się miał kto zająć, to jest szczyt altruizmu, tak? Żyjcie i dajcie żyć innym.
Dzieci nadają życiu sens. "Nie, dzieci nadają TWOJEMU życiu sens. Mnóstwo innych rzeczy nadaje sens mojemu życiu, a jeśli w twoim przypadku są to tylko dzieci – współczuję ci" – napisała jedna z dziennikarek "Cosmopolitan" w artykule "10 rzeczy, których nie należy mówić kobiecie, która nie chce mieć dzieci". Tekst wywołał lawinę komentarzy – jedni dziękowali za poruszenie tego tematu, inni odsądzali Laurę Beck od czci i wiary. To pewnie ci sami, którzy zastanawiają się, o czym bezdzietna osoba może rozmawiać z innymi. "O wszystkim innym" – odpowiada autorka.
Płać wyższe podatki, bo moje dziecko zapewni ci emeryturę Potem przychodzi pora na argument społeczny – cóż, moje dzieci na twoją emeryturę będą zarabiać. "Na ten argument zawsze odpowiadam: póki co, to za moje zdrowotne leczone są twoje dzieci" – napisała na jednym z forów na ten temat internautka.
Są i tacy, którzy uważają, że bezdzietni ludzie powinni płacić większe podatki. "Podatek dla ludzi nie posiadających dzieci! To my rodzicie poświęcamy siebie i własne przyjemności po to, aby później nasze dzieci pracowały na wasze emerytury" – pisze w komentarzu pod tekstem na ten temat jeden z internautów. Riposta innych była szybka i bezlitosna: "A, więc jednak męka, nie same radości rodzicielstwa?" – pyta z przekąsem ktoś inny.
Powody, dla których, jak wynika z danych CBOS z ubiegłego roku, co siódma Polka nie chce mieć dzieci, są różne. – Niechęć do posiadania dzieci może być podyktowana lękiem, że się nie podoła – teraz upada ten mit ciąży jako błogosławionego stanu i macierzyństwa, które jest wielką przyjemnością. Mówi się głośno o tym, że wychowanie dziecka wcale nie jest takie przyjemne i łatwe – mówi Wojciechowska, matka dwójki dzieci.
– To nie jest tak, że nie lubię dzieci. Lubię. Cudze – mówi 30-letni Andrzej, którego rodzice ostatnio coraz częściej pytają o wnuki.
Psychologowie tłumaczą, że niechęć do posiadania dzieci może wynikać właśnie ze strachu przed zmianą stylu życia i rewolucją, jaką przyniosłoby dziecko. – To istotne zwłaszcza dla kobiet, które są po trzydziestce i zbyt ciężko pracowały na swoją pozycję zawodową, by teraz wywracać życie do góry nogami –mówi Iza Wojciechowska.
Wyjaśnia także, że ponieważ coraz głośniej mówi się o problemach z zajściem w ciąże, z którymi zmaga się coraz więcej par, ludzie mniej chętniej wypytują innych o rodzicielskie plany. – Nikt nie chce popełnić gafy pytając niepłodnej pary, dlaczego nie mają dzieci, przezornie więc nic nie mówią – dodaje psycholog.
Nie chce mi się pić! 10 lat temu ukazał się artykuł "Fenomen dobrowolnej bezdzietności we współczesnych wysoko rozwiniętych społeczeństwach", którego autorki doszły do wniosku, że "generalnie zjawiska bezdzietności nie należy analizować tylko w sferze psychopatologicznej, lecz przede wszystkim w perspektywie zmieniających się ról płciowych. Bowiem współcześnie bezdzietność jest osobistym wyborem i jawi się jako sposób - styl życia.
Z wypowiedzi wielu kobiet bezdzietnych wynika, iż: "Czują się spełnione, szczęśliwe, prowadzą twórcze, bogate życie podejmując wiele inicjatyw, wiele działań". "Życie solo ich zdaniem też może być pełne i szczęśliwe". Nawet, jeśli nie będzie w nim kogoś, kto tę cholerną szklankę wody poda. Bo może wcale nie będzie im się chciało pić?
Ja po prostu lubię swoje życie takie, jakie jest. Nie analizuję, nie roztrząsam, nie dopisuję ideologii – po prostu dobrze mi samej i dziecko nie jest mi do niczego potrzebne. Jedni mają dzieci, inni nie mają. Nie widzę tu żadnej kontrowersji.