Już dwa miliony Polaków wyjechały do krajów Europy Zachodniej w poszukiwaniu lepszego życia. Tymczasem to właśnie w Polsce najłatwiej zrobić dziś karierę, o czym doskonale wiedzą mieszkańcy starej i nieco młodszej Unii. Nowo powstałe firmy w naszym kraju są dla nich trampoliną, dzięki której łatwiej będzie im kiedyś znaleźć dobrą pracę we własnym kraju. – Tu przynajmniej nie mam problemów z pracą, normalnie zarabiam i stać mnie, aby wyjść w weekend ze znajomymi – mówi Toni, młody inżynier z Hiszpanii.
Jeszcze do niedawna mało kto spoza Polski szukał u nas pracy. Jeśli ktoś trafiał nad Wisłę, to najczęściej wysłała go tu zagraniczna firma budująca swoją filię w naszym kraju. Aby pracownik w ogóle zechciał tu przyjechać, trzeba było skusić go dużą kasą. W niektórych przypadkach zaś, praca w Polsce była "zesłaniem" za przewinienia lub "szkołą życia" z uwagi na trudniejsze warunki pracy. Niektórzy otrzymywali nawet specjalne dodatki "za głupotę", gdyż było wiadomo, że Polacy będą wyłudzać wysokie opłaty za wynajem mieszkania albo przejazd taksówką.
Takim właśnie "zesłańcem" jest Tom z Wielkiej Brytanii, który jest menadżerem w jednej z największych firm branży fitness działających w Polsce. Pracuje u nas już od trzech lat, lecz jak mówi, nigdy z własnej wolni by tu nie przyjechał. – Pracowałem wcześniej w Malezji. Zdecydowałem się na Polskę, bo stąd mam bliżej do domu. Teraz, gdy wiem jak tu się żyje, może i brałbym pod uwagę przyjazd do pracy w Polsce. Ale prawdę mówiąc jestem tu tylko dlatego, że przeniosła mnie tutaj firma – słyszę od Brytyjczyka.
Tom to jednak stary typ europejskiego pracownika. Takich osób jest coraz mniej. Dziś pracownicy z bogatszej od nas Europy Zachodniej sami aplikują do firm pośredniczących w zdobyciu pracy z nadzieją, że ktoś ich dostrzeże i dostaną pracę w Polsce. Dlaczego? Jak wyjaśnia Krzysztof Inglot z firmy Work Service, jeszcze do niedawna Polska po prostu nie istniała w wyobrażeniach Europejczyków, jako rynek pracy. – Ta zmiana jest bardzo duża – mówi Inglot. Jednym z bardziej prozaicznych powodów tej zmiany jest coraz lepszy marketing polskiej marki za granicą. Ale tak naprawdę, najważniejsze jest co innego.
Kto walczy o pracę w Polsce?
Obcokrajowcy, którzy składają CV w polskich firmach rekrutacyjnych to przede wszystkim obywatele Hiszpanii, Portugalii i Włoch, a więc krajów które zostały dotknięte kryzysem gospodarczym. Swoją szansę na lepszą przyszłość w Polsce dostrzegli też Niemcy, Holendrzy i Duńczycy. – Prawie wcale nie mamy ofert z Norwegii i Szwecji, bo z ich rynkami przegrywamy pod względem rozwoju społecznego i kultury pracy – mówi Krzysztof Inglot.
Ci, którzy chcą pracować w naszym kraju, dostrzegają na naszym rynku pracy to, czego my bardzo często nie zauważamy, czyli możliwość szybkiego rozwoju kariery. Kraje Europy Zachodniej mają ustabilizowaną strukturę pracowników, co oznacza, że trudniej wspinać się po szczeblach kariery, gdyż na każdym już ktoś stoi i czeka na swoją turę. – Te stanowiska są poobsadzane osobami z dużym doświadczeniem, dlatego młodej osobie ciężko jest budować karierę – wyjaśnia Inglot.
Taką właśnie młodą osobą jest Hiszpan Toni, który rok temu zdecydował się na pracę w Polsce. Znał się w naszym kraju, bo w czasie studiów był u nas na "Erazmusie". Wrócił do nas ze swoją dziewczyną już po skończeniu studiów. – W Hiszpanii jest dziś trudno o pracę, nawet po studiach. Wszyscy wymagają od ciebie niezliczonej ilości praktyk. Myślałem o Wielkiej Brytanii, ale tam jest już wielu moich rodaków. Tu przynajmniej nie mam problemów z pracą, normalnie zarabiam i stać mnie, aby wyjść w weekend ze znajomymi – mówi młody inżynier. Jego dziewczyna zaś znalazła pracę w szkole językowej.
Natomiast w Polsce bardzo wiele firm powstaje od zera i dopiero szukają pracowników. Dzięki temu bardzo szybko można wspiąć się na stanowisko menadżerskie. Nie oznacza to jednak, że jedynie łatwy rozwój w Polsce kusi obcokrajowców.
Na zawsze lub na chwilę
Przyjezdni dzielą się na dwie grupy. Pierwszą z nich tworzą ludzie, którym Polska po prostu się podoba. Chcą zmienić swoje życie, kupić tanią ziemię. Tak postępują na przykład mieszkańcy Holandii, którzy chcą prowadzić tu podobne życie jak wcześniej, uprawiać ziemię itd. Tu mogą kupić sobie znacznie większy teren niż w Holandii.
O wiele większą grupą tworzą jednak osoby dobrze wykształcone, po studiach, które budują sobie u nas start w międzynarodowych korporacjach. Ta grupa bynajmniej nie zmierza zapuszczać korzeni w naszym kraju. Przyjeżdżają tu z perspektywą najwyżej kilkuletnią, oraz z nadzieją, że w ramach tej samej korporacji zostaną oddelegowani do swojej ojczyzny – Włoch, Hiszpanii czy też Portugalii.
Obcokrajowcy przyjeżdżający do Polski nie mogą liczyć na to, że zarobią tyle samo, co u siebie. – Nikt im więcej nie zapłaci tylko za to, że są z innej części Europy. Dotyczą ich te same wynagrodzenia co polskich menadżerów, a więc od kilku do pięciu tysięcy euro – mówi Krzysztof Inglot z firmy Work Service.
Okazuje się zatem, że czasu wielkiej emigracji są już za nami, a coraz głośniej będziemy mogli mówić o wielkiej migracji. Miejmy nadzieję, że i tym razem nie obudzimy się z ręką w nocniku i że po powrocie do polskich emigrantów do kraju nie okaże się, że większość najlepszych miejsc pracy jest już pozajmowanych.