Zapowiedź ratyfikacji przez Polskę konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet sprawiła, że o dokumencie znów zrobiło się głośno. Oprotestowany przez Episkopat akt prawny budzi bowiem opór środowisk konserwatywnych. Oto główne zarzuty wysuwane pod jego adresem.
“To ważny moment” – mówił we wtorek Donald Tusk ogłaszając, że rząd wyraził zgodę na ratyfikację konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. I jeszcze tego samego dnia pojawiły się pierwsze głosy krytyczne wobec rządowej decyzji: Tomasz Terlikowski nazwał dokument “antyrodzinnym i antychrześcijańskim”, a Tuska oskarżył o to, że nie szanuje “nauczania Jana Pawła II o rodzinie i małżeństwie”.
I jest niemal pewne, że nie było to ostatnie słowo środowisk katolickich, które już w przeszłości ostro atakowały dokument. Przypomnijmy, że spory o Konwencję wybuchły już w 2012 roku – wówczas najbardziej donośnie wybrzmiewał krytyczny głos Episkopatu oraz ówczesnego ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina.
Spodziewając się kolejnej rundy walki o ten dokument, przypominamy, dlaczego pozornie nie wzbudzający kontrowersji akt prawny (bo chyba wszyscy zgodzą się, że z przemocą wobec kobiet walczyć trzeba), spędza sen z powiek polskim konserwatystom i środowiskom katolickim.
1. “Furtka” dla legalizacji jednopłciowych małżeństw
– Powiedzmy sobie wprost – konwencja nie zakazuje legalizacji związków homoseksualnych – mówił w środę w RMF FM wiceminister sprawiedliowści Michał Królikowski, powtarzając argument, który w przeszłości podnosił także Jarosław Gowin. Były minister w rządzie Tuska twierdził, że jednym z niebezpieczeństw konwencji jest “forsowanie legalizacji związków homoseksualnych jako równorzędnych małżeństwu”.
Jego zdaniem tym właśnie jest zapis konwencji, mówiący: "Strony stosują konieczne środki, aby promować zmiany w społecznych i kulturowych wzorcach zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji i wszelkich innych praktyk opartych na pojęciu niższości kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn".
2. Odejście od płci biologicznej na rzecz gender
Wielu krytyków dokumentu oburzył fakt, że płeć nie jest w nim definiowana tylko w związku z biologią, ale również z kulturą. W dokumencie czytamy bowiem, że ofiary nie można dyskryminować nie tylko ze względu na płeć biologiczną, ale również “płeć kulturowo-społeczną, tożsamość płciową, orientację seksualną – co może definiować praktycznie kogokolwiek, kto czuje się kobietą” – piszą aktywiści inicjatywy “Stop seksualizacji naszych dzieci”.
Ale Paweł Woliński z Fundacji Mamy i Taty w rozmowie z naTemat przekonuje, że chodzi także o coś więcej: – Pojęcie płci kulturowej jest nieobecne w polskim systemie prawnym. Ratyfikacja konwencji sprawi, że nie będzie wiadomo, w jaki sposób je definiować i stosować – ocenia.
3. Krytyczny stosunek do tradycji i religii
Zagrożony przez zapisy konwencji poczuł się także Kościół katolicki jako taki. W specjalnym oświadczeniu KEP polscy biskupi twierdzą, że dokument sugeruje, iż “przemoc wobec kobiet jest systemowa, zaś jej źródłem są religia, tradycja i kultura”.
Taki właśnie wniosek wyciągnęli z zapisów artykułu 13 konwencji, mówiącego: “Strony gwarantują, że kultura, zwyczaje, religia, tradycja czy tzw. ‘honor’ nie będą uznawane za usprawiedliwienie dla wszelkich aktów przemocy objętych zakresem niniejszej Konwencji”. Czy Kościół dobrze odczytał intencje twórców dokumentu? Trudno to rozstrzygnąć. Paweł Woliński twierdzi jednak, że konwencja niesłusznie nawołuje do walki z przemocą i dyskryminacją poprzez wykorzenianie takich czy innych tradycji czy obyczajów.
– Dyskredytowanie tradycji nie jest skuteczne. Zamiast skupiać się na tym, co w niej złe, lepiej byłoby opierać się na pozytywnych tradycjach i obyczajach i w ich ramach promować walkę z przemocą – ocenia Woliński.
4. Niezgodność z Konstytucją
Krytycy konwencji często podnoszą też argument o jej niezgodności z Konstytucją. Problem ten dostrzega zresztą również rząd, który zastrzegł, że będzie stosować dokument, ale tylko w takim zakresie, który nie jest sprzeczny z ustawą zasadniczą. W czym konwencja miałaby jej przeczyć? Minister Królikowski w RMF FM twierdził, że chodzi o “założenia aksjologiczne konstytucji: – m.in. to, że małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny.
5. Wtórność wobec obecnych przepisów prawa
Paweł Woliński dodaje również, że konwencja nie jest Polsce potrzebna, bo wszelkie istotne instrumenty walki z przemocą wobec kobiet, które proponuje ten dokument, są już obecne w polskim prawie.
6. Prawniczy maksymalizm
Nasz rozmówca zwraca uwagę na jeszcze jedną, jego zdaniem niebezpieczną cechę dokumentu, którą nazywa prawniczym maksymalizmem. – Proszę zwrócić uwagę, że dokument piętnuje bardzo szeroki katalog aktów przemocy. Takie używanie wielkich kwantyfikatórów zdradza cechy podejścia totalitarnego – twierdzi Woliński i przypomina, że ktoś będzie przecież musiał rozstrzygać o tym, które akty dyskryminacji czy przemocy podpadają pod konwencję, a które nie.
Jego zdaniem fakt, że wedle dokumentu zajmować się tym ma grupa ekspertów niezależna od państwowych władz, również nie może być z polskiego punktu widzenia oceniany korzystnie.
Ponieważ dyskusja o konwencji Rady Europy (z przerwami) trwa już od dłuższego czasu, argumenty przeciwników jej wprowadzenia doczekały się licznych odpowiedzi. Na łamach naTemat przedstawiał je m.in. Tadeusz Bartoś, Anna Dryjańska i Warszawskie Centrum Doradztwa Prawnego. Po wtorkowej decyzji rządu wydaje się niemal pewne, że ta debata wybuchnie na nowo.
Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej
za Wikipedią
Dokument stwarza ramy dla prawnego przeciwdziałania wszelkim formom przemocy wobec kobiet na poziomie europejskim, a także zapobiegania, ścigania i likwidowania przemocy wobec kobiet oraz przemocy domowej. Konwencja zapewnia także specjalny mechanizm monitoringu, by zadbać o efektywne wdrożenie jej przepisów przez strony, które ją ratyfikowały. Konwencja uznaje strukturalny charakter przemocy wobec kobiet za przemoc ze względu na płeć, oraz fakt, że przemoc wobec kobiet stanowi jeden z podstawowych mechanizmów społecznych, za pomocą którego kobiety są spychane na podległą wobec mężczyzn pozycję. CZYTAJ WIĘCEJ
Paweł Woliński
fundacja Mamy i Taty
Dokument nie wniesie w owej materii nic nowego, natomiast może wywołać wiele negatywnych skutków, których jego pomysłodawcy nie są być może świadomi. Akty prawne żyją własnym życiem, często nawet wbrew najlepszym intencjom twórców.