
Choć druga rocznica katastrofy smoleńskiej już sporo za nami, politycy nie spuszczają z tonu. Ba, nabierają wręcz rozpędu. Z dnia na dzień słyszymy coraz to ostrzejsze słowa, padające głównie z ust posłów Prawa i Sprawiedliwości. Na sztandary wyciąga się już "walkę o wolność". - A w tej walce reguły są inne, bo każda metoda jest dobra. Oni czekają na eskalację nastrojów, a ta może być bardzo wybuchowa - ostrzegają publicyści w poranku TOK FM.
Na rzeczy faktycznie coś jest, bo przed podobną wersją wydarzeń ostrzega nawet były premier Tadeusz Mazowiecki i Roman Giertych. Politycy na całą sytuację patrzą nieco z boku, co pozwala im na dość obiektywny osąd sytuacji - nie powodowany chęcią zbicia politycznego kapitału. Mazowiecki obawia się o to, jak mają się sprawy publiczne w Polsce, a Roman Giertych mówi wprost, że jeżeli tezy o zamachu będą tak usilnie forsowane, możemy mieć wojnę domową.
Walka o spokój CZYTAJ WIĘCEJ
Brudziński o Tusku: pętak, zuch w krótkich majtkach i zdrajca
W obecnej atmosferze nienawiści naprawdę nie trzeba wiele, żeby padł o jeden strzał za dużo
Nie znaczy to jednak, że w Polsce wizja "starcia" jest całkowicie nierealna. Kreowana w ostatnim czasie atmosfera nienawiści może sprzyjać temu, że ludzie o skrajnych postawach doprowadzą do konfrontacji. - Osiągnęliśmy poziom nienawiści, jakiego nie było nawet po 1989 roku w stosunku do komunistów. Te ostatnie hasła to odrzucenie demokratycznie wybranego rządu, oskarża się go wręcz o zdradę stanu - wyjaśnia Smolar.
Kaczyński ostro o Smoleńsku: Źródło zamachu mogło być w Polsce
Prędzej spodziewałbym się, że publicyści z przeciwnych obozów zaczną okładać się laptopami, niż w społeczeństwie dojdzie do jakiejś dramatycznej eskalacji nastrojów.
Trudno jednak powiedzieć, kiedy dokładnie ta cienka granica zostanie przekroczona, bo jak mówi naTemat europoseł Paweł Kowal wiele granic zostało już dawno przekroczonych. - Teraz ruch powinien nastąpić po stronie rządu, który za długo milczał - mówi. Błędem jest na przykład głośna ostatnio sprawa wraku Tupolewa. - Odebrała wiarygodność władzom. Najpierw nie był osłonięty, potem go przykryto. Jak go przykrywano, to przy okazji pocięto i wybito szyby, a na koniec dodatkowo umyto. Tłumaczy się to tym, że przestał być już dowodem, więc czemu nie możemy dostać go z powrotem? - pyta retorycznie Paweł Kowal.
"List zdrady" i "lista hańby". W Sejmie Tusk i Kaczyński spierają się o Smoleńsk
- I trudno się temu dziwić. Patrząc po europejsku, jeżeli ktoś w polityce korzysta z sytuacji, na której może skorzystać to nie ma w tym nic dziwnego. Tak się to robi w polityce - wyjaśnia Paweł Kowal. I tak też zrobiło Prawo i Sprawiedliwość: - Wiec w rocznicę katastrofy był czysto politycznym spotkaniem, były sceny, telebimy itd - tłumaczy polityk
Dr Rafał Chwedoruk docenia wagę katastrofy smoleńskiej w retoryce politycznej, ale zaznacza, żeby nie przeceniać jej zanadto. - Ona nie jest kwestią, która poruszyłaby większość społeczeństwa do tego stopnia, aby doszło do konfrontacji - mówi politolog.
Patrząc po europejsku, jeżeli ktoś w polityce korzysta z sytuacji, na której może skorzystać to nie ma w tym nic dziwnego. Tak się to robi w polityce.
Smoleńsk w dzisiejszych realiach jest partiom potrzebny do zupełnie innego celu. To po prostu bicie politycznej piany, która jest korzystna dla jednych i drugich. Dla PiS-u to spoiwo w imię, którego jednoczą się wszyscy w partii. - Oni są bardzo zróżnicowani wewnętrznie, a to pozwala im walczyć we wspólnej sprawie - mówi dr Chwedoruk. Z kolei Platforma potrzebuje negatywnego kontrapunktu. - Strach przed PiS-em to ich dopalacz. PO musi mieć go w zanadrzu - dodaje.


