Czy pielęgniarka asystująca przy aborcji grzeszy? A pani sprzątająca salę po zabiegu? Czy farmaceuta po sprzedaniu prezerwatywy powinien iść do spowiedzi? - Jeśli w aptece są środki poronne, to miałbym problem. To w końcu podnoszenie ręki na życie. Natomiast pigułki, środki hormonalne i prezerwatywy to trochę inny kaliber - na pytania trapiące współczesnych katolików odpowiada dominikanin o. Jarosław Głodek.
Czy katolik może sprzedawać środki antykoncepcyjne?
o. Jarosław Głodek: Nie można jednoznacznie powiedzieć, że nie może lub może. Obowiązkiem katolika jest chronić życie. Pytanie, czy sprzedając środki antykoncepcyjne współuczestniczy w złu.
Nie da się tego jednoznacznie ocenić?
Można tutaj, tak jak w przypadku prawa karnego, rozgraniczyć współdziałanie sprawcze, sprawstwo pomocnicze oraz nieintencjonalne, przypadkowe przysłużenie się złu. To pierwsze i drugie jest oczywiście moralnie naganne, bo oznacza świadomy udział.
Katolik musi jednak sam osądzić w sumieniu, czy i w jakim stopniu uczestniczy w czymś złym. To trochę podobna sytuacja do aborcji. Czy pielęgniarka asystująca przy aborcji grzeszy? A pani sprzątająca salę po zabiegu? A recepcjonistka? To bardzo problematyczna kwestia. W większości przypadków, nie ma raczej wątpliwości, że lekarz dokonujący aborcji występuje przeciwko doktrynie Kościoła, bo podnosi rękę na życie. A pielęgniarka? Chyba jednak też. Ale pani sprzątająca? Przecież nie musi mieć świadomości, że sprząta salę po aborcji.
A jeśli klinika specjalizuje się w zabiegach aborcyjnych?
Wtedy jest to już sprawa znacznie bardziej skomplikowana. Wtedy właściwie można uznać, że wszystkie osoby tam pracujące dopuszczają się sprawstwa pomocniczego.
W przypadku sprzedaży środków antykoncepcyjnych nie występuje takie sprawstwo? W końcu mają zapobiegać zajściu w ciążę.
Wielu farmaceutów ma z tym na pewno problem. Nie można jednak nadużywać klauzuli sumienia. To w końcu wypowiedzenie posłuszeństwa obowiązującemu prawu, jeśli jest ono sprzeczne z sumieniem. Nie wolno robić tego z błahego powodu, lecz jedynie w najpoważniejszych sprawach. Czy środki antykoncepcyjne są takim przykładem... Jeśli w aptece są środki poronne, to miałbym problem. To w końcu podnoszenie ręki na życie. Natomiast pigułki, środki hormonalne i prezerwatywy to trochę inny kaliber.
Czyli farmaceuta-katolik może sprzedawać pigułki i prezerwatywy, a nie może sprzedawać środków poronnych?
Nie da się tego w ten sposób podzielić. To zawsze sprawa indywidualna. Każdy farmaceuta musi ocenić, czy jest to zgodne z jego sumieniem. Nie mam wątpliwości, że dla niektórych jest to problem moralny. Wiadomo, że w państwach cywilizowanych chcielibyśmy, żeby sumienie było szanowane. Klauzula sumienia to jedna z podstaw demokracji. Można walczyć o to prawo, ale trzeba zachować rozsądek, kiedy na szali leży istniejący porządek społeczny, który też jest wartością. Musi być zachowana zasada proporcjonalności. Kiedy współmałżonek ogląda ciągle pornografię, ja się z tym nie godzę, ale zanim zdecyduję o separacji, muszę mieć pewność, że w naszym sporze wyczerpane zostały wszelkie inne środki perswazji i że nie ma szans na zmianę, a sumienie nie pozwala mi trwać w takim związku. Nie można szantażować współmałżonka rozwodem w każdej kwestii, co do której się nie zgadzamy. Ale czasem trzeb postawić sprawę jasno.
W tym przypadku sprzedaży środków antykoncepcyjnych nie widzi ojciec podstawy do powoływania się na klauzulę sumienia?
Problem jest poważny. Tylko zastanawiam się, czy klauzula sumienia ma być tu traktowana jako forma protestu czy jako autentyczny problem sumienia. To znaczy, czy chodzi o zwrócenie uwagi na powszechną dostępność środków poronnych i
ograniczenie łatwości dostępu, czy też stwierdzamy, że prawo jest w porządku i chodzi tylko o klauzulę sumienia. Zauważmy, że klauzula sumienia stawia raczej w sytuacji obronnej i mniejszościowej. Oto żyję w Babilonie i nie mam szans na nic więcej, jak zadbanie o własne sumienie. W tym znaczeniu jest to wariant raczej defensywny.
Protest jest przesadzony?
Kiedyś świadkowie Jehowy odmawiali pójścia do wojska, bo było to niezgodne z ich religią. Czasem dostawali zgodę na pracę w szpitalu, ale niektórzy szli za to do więzienia. Klauzula sumienia zakłada, że jestem gotowy iść do więzienia, ale ponieważ żyjemy w państwie wolności wspólnie uznajemy, że państwo szanuje przekonania obywateli i nie ingeruje w tę sferę. Czy sprzedaż środków antykoncepcyjnych jest powodem, dla którego stawiam na szali najpoważniejsze argumenty? Czy jest to już owo non possumus? W mojej ocenie jeszcze nie. Ja osobiście byłbym gotowy postawić takie ultimatum w przypadku, gdyby ktoś zmuszał mnie do sprzedawania środków poronnych, bezpośrednio zabijających życie. Jednak nie ulega wątpliwości, że trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie. Jest tutaj konflikt między prawem państwowym, a doktryną Kościoła. Według Kościoła uczestniczenie w zabijaniu życia jest grzechem, ale Kościół nigdy nie powie, że farmaceuta sprzedając środki antykoncepcyjne dopuszcza się zabijania życia. Chyba, że mówimy już o środkach poronnych czyli aborcji farmakologicznej. Z punktu widzenia katolika są moralne podstawy do dyskusji na ten temat, tak żeby miał prawo wyboru.
Nie można zmusić lekarza do zabijania dzieci
Jak do apteki przyjdzie kobieta z receptą na pigułki antykoncepcyjne, farmaceuta powinien odmówić sprzedaży?
Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, żeby w aptece na głos farmaceuta zaczął się np. kłócić z klientem, że mu nie sprzeda pigułek czy prezerwatywy. To byłaby jakaś absurdalna sytuacja. Takie dyskusje wywoływałby przecież autentyczny dyskomfort. Trzeba uszanować prawo państwowe. Żyją w nim ludzie o różnym światopoglądzie. Nie możemy ich wykluczać. To powinno być rozwiązane w jakiś cywilizowany sposób. Np. jakieś napisy w stylu "Apteka katolicka" lub "Tu nie sprzedajemy środków antykoncepcyjnych". Kościół też przecież nie powie żadnemu farmaceucie, żeby zmienił pracę, bo w tej aptece sprzedają prezerwatywy. Jeszcze raz podkreślam, każdy katolik musi sam ocenić, czy popełnia grzech. Wielokrotnie powtarzam wiernym, że nie każda styczność ze złem jest od razu uczestniczeniem w grzechu. Ale też podkreślmy, że przeciwieństwem wiary jest determinizm, czyli uznanie, że muszę żyć w sytuacji, w której nie ma wyjścia i muszę przeżyć. Nie muszę. Tej prawdy Kościół będzie zawsze bronił, bo chodzi tu o ludzką wolność.
Sprzedaż broni jest grzechem?
To również nie jest oczywista sprawa. Broń może służyć do obrony, z drugiej strony jednak prowadzi do wyrządzenia krzywdy. Jeśli jednak ktoś handluje bronią np.
dostarczając ją jakiemuś reżimowi, to oczywiście jest to grzech. To świadome sprawstwo pomocnicze. Ale nie każdy sklep z narzędziami do samoobrony jest uczestniczeniem w złu. Przeciwnie, może też służyć dobru, ale powiedziałbym, że od sprzedawców broni trzeba by wymagać wyjątkowej wrażliwości sumienia, by potrafili czasem odmówić sprzedaży. W tej kwestii istnieje chyba jednak większa zgoda na możliwą odmowę sprzedaży i nawet nie trzeba nazywać tego klauzulą sumienia.
A wykorzystywanie luk w prawie podatkowym? Państwo zabiera mi tak dużo pieniędzy, politycy to złodzieje, to ja sobie odliczę to, to i tamto, czegoś nie zgłoszę.
Oszukiwanie podszyte pretekstem moralnym jest grzechem. Tak naprawdę chodzi przecież o zaoszczędzenie pieniędzy, a nie o to, że państwo źle te pieniądze wydaje. Nie spotkałem chyba jeszcze nikogo, kto by stwierdził, że państwo je dobrze wydaje. Ale mamy prawne metody wpływania na wydatki państwa, mechanizmy polityczne, mechanizmy kontrolne. Stosunkowo mało rozpowszechnione są np. sądowe pozwy obywateli przeciw państwu o niegospodarność albo złe wydawanie środków publicznych. Ale oszukiwanie jest grzechem. Podobnie auto-restytucja, czyli wymierzanie sprawiedliwości samemu. Np. pracodawca mi za mało płaci, wiec mogę go oszukać lub okraść. Tak robić nie wolno. Co więcej, jak ktoś przychodzi do spowiedzi i mówi, że kogoś oszukał lub coś ukradł to mówię mu, że obowiązuje restytucja, czyli zadośćuczynienie.
Jeśli to możliwe to wierny ma zwrócić to, co ukradł, złożyć korektę PIT. Jeśli nie ma takiej możliwości, to ma wpłacić na jakiś cel charytatywny np. dom dziecka.
A wyzwiska polityków czy wulgarne komentarze użytkowników w internecie?
Jeśli wyrażanie emocji wiąże się z obrażaniem drugiego człowieka, to jest to grzech. Każdy brak szacunku w stosunku do drugiej osoby jest grzechem. Tak samo jak oszukiwanie. Nie ma znaczenia, czy robi to przypadkowy człowiek czy polityk. Nie ma też znaczenia czy robią to na żywo, w telewizji czy internecie.
Katolik może pracować w takim magazynie jak np. "Playboy"?
To ciężko ocenić... Mimo wszystko ma to jakiś związek z pornografią i uprzedmiotawianiem kobiety. Nawet, jak kobieta się na to godzi za duże pieniądze, a zdjęcia mają charakter artystyczny. Taki redaktor, dziennikarz uczestniczy w tym aktywnie. Pornografia w każdej formie, chociaż najbardziej ta w internecie, robi ogromną szkodę. Jako spowiednik mogę powiedzieć, że jest to jeden z najczęstszych grzechów. Niesłychanie niszczy związki międzyludzkie. To masowa epidemia. Chociażby z tego powodu, katolik powinien się zastanowić, czy pracować w takim miejscu.
Oprócz 10 przykazań, ciężko jest w sumie stwierdzić, co jest oczywistym grzechem.
Katolik to człowiek ochrzczony. Kościół daje wskazówki, podstawy moralne, ale człowiek ma wolność. Nikt nie zmusi go do spowiedzi. Niektórzy przestępcy to przecież też katolicy. Nie używajmy religii do reformowania innych ludzi. Religia ma mnie samego przemienić. Nie mam w jej imieniu reformować wszystkich innych na swoje podobieństwo. Grzech to nie młotek do reformowania innych tylko mnie, jako katolika.
Lekarze nadużywają klauzuli sumienia?