Stanisław Gądecki urodził się w Strzelnie w 1949 roku. Jego pochodzenie nie zapowiadało, by miał być księdzem, choć w jego domu rodzice podzielili role tradycyjnie: ojciec pracował jako kowal, matka zajmowała się domem. W swoim ojczystym mieście ukończył liceum w 1967 i już wtedy, jak wynika z licznych relacji Strzelnian, był bardzo pilnym uczniem.
Ponieważ młody Staszek Gądecki nie dawał namawiać "na łobuzowanie", koledzy nazywali go „sztywny jungiel”. Jednocześnie Przybylski w „SE” zaznacza, że osiągnięcie wysokiej pozycji w kościelnej hierarchii nie sprawiło, że Gądecki odciął się od Strzelna i młodości – wręcz przeciwnie.
W międzyczasie jeszcze, w drugiej połowie lat 90., Kościół dostrzega kompetencje bp Gądeckiego w dziedzinie dialogu międzyreligijnego. Dzięki temu w 1994 roku Gądecki zaczyna przewodzić Komisji Episkopatu ds. Dialogu z Judaizmem, dwa lata później, po reformie całego Episkopatu, zostaje przewodniczącym Rady Episkopatu ds. Dialogu Religijnego. Mija raptem rok od tej nominacji, a już widać efekty: władze polskiego Kościoła ustanawiają w nim Dzień Judaizmu, zainicjowany właśnie przez Gądeckiego.
Stworzył piękny most łączący judaizm i chrześcijaństwo. Jest wzorem, jeśli chodzi o dialog i to nie tylko z judaizmem, ale także z innymi wyznaniami chrześcijańskimi.
Niestety, w parze z religijną otwartością u biskupa nie idzie otwartość na mniejszości seksualne. Poznań od dawna uważany jest za jeden z bastionów „antygenderyzmu”, czemu Gądecki dał wyraz w słynnym wywiadzie o sprzątaniu. Ostrzegał wówczas przed „ideologią genderyzmu lansowaną pod płaszczykiem programu równościowego”.
Niektórym rodzicom podoba się uczenie chłopców, że winni po sobie sprzątać, a nie czekać, aż zrobią to za nich dziewczynki.
Oczywiście taki scenariusz jest mało prawdopodobny, ale niewątpliwie polski kler był skonsternowany ustaleniami synodu ws. LGBT. Po pierwsze, bo faktycznie odchodzą one od tego, czego nauczał Jan Paweł II – a dla polskiego Kościoła jego nauki bywają ważniejsze, niż akurat urzędującego papieża. Po drugie, o ile być może wierni na świecie cieszą się z kierunku zmian wskazanego przez Franciszka, to w Polsce Kościół wciąż jest bardzo konserwatywny – i zapewne Episkopat obawia się odpływu wiernych w przypadku znacznego odejścia od trzymanej do tej pory linii. Linii wyznaczonej przez abp Michalika, której abp Gądecki, wieloletni zastępca Michalika, jest godnym kontynuatorem.
Burza o tę sprawę rozpętała się ponownie w 2010 roku, gdy Kościół cofnął część zakazu. Wtedy też pojawiły się plotki, jakoby na znak protestu abp Gądecki chciał zrezygnować z przewodzenia archidiecezją, ale szybko je zdementowano, a obecny szef KEP zapisał się jako ten, który zamiótł sprawę Paetza pod dywan.