Decyzja o odejściu Beaty Tadli z TVN24 wywołała spore poruszenie. Zwłaszcza w środowisku dziennikarskim. To już kolejna osoba, która "świetny" TVN zamienia na "buraczane" TVP. Telewizja publiczna kusi dziennikarzy możliwością rozwoju, a stacje komercyjne odstraszają brakiem stabilizacji - mówi naTemat Agnieszka Morzy, medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego.
Trend, który kilka lat tam był dość sporadyczny, a dla niektórych kręgów wręcz nie do pomyślenia, teraz staje się coraz popularniejszy. Kilka tygodni temu z TVN24 rozstał się jeden z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy, Tomasz Sekielski. Teraz podobną decyzję podjęła inna twarz tej samej stacji, Beata Tadla.
I może nie byłoby w tym nic tak dziwnego, gdyby nie fakt, że od teraz oboje swoją karierę wiążą z telewizją publiczną.
Kierunek zmian zaskakujący, bo praca w grupie ITI przez wielu uważana jest za szczyt kariery. Z kolei telewizja publiczna nie cieszy się najlepszą opinią, jako archaiczna stacja z mało atrakcyjną ofertą. Okazuje się jednak, że to przekonanie panujące przeważnie wśród widzów. Przepływ dziennikarzy pokazuje zupełnie co innego. Wcześniej podobne decyzje podejmowali m.in. Łukasz Grass czy Klaudia Carlos. W TVP możemy oglądać także Tomasza Lisa, który wcześniej pracował w stacjach komercyjnych.
"Wyborcza" z najniższą sprzedażą w historii. Kto jeszcze czyta prasę?
Pieniądze to nie wszystko
Do tej tendencji trzeba podejść od strony pragmatycznej i czysto ekonomicznej. Tak przynajmniej uważa Agnieszka Morzy, medioznawca z UW. - Firmy komercyjne dają mniejszą stabilizację, jeżeli chodzi o komfort pracy. Owszem, pod względem możliwości i technologii ze względu na budżet znacznie wyprzedzają TVP, ale to telewizja publiczna daje większą pewność ciągłości zatrudnienia - wyjaśnia.
Każde przejście trzeba analizować na kilku poziomach, ale jednym z nich jest bez wątpienia ten biznesowy. - Tajemnicą poliszynela jest to, że TVN nie jest w rewelacyjnej sytuacji finansowej - dodaje Damian Muszyński, medioznawca z Uniwersytetu Gdańskiego. Nie bez znaczenia może być jednak atmosfera panująca w dawnym miejscu pracy. - Decyzje mogą być motywowane tym, że przestali dobrze się czuć w TVN. Dodatkowo dostali dobrą ofertę z TVP i mamy efekty - wyjaśnia.
To jednak nie kwestie finansowe są według naszych rozmówców kluczowe, bo telewizja publiczna kusi dziennikarzy czymś więcej. Nie do końca związanym z zarobkami. - Co by nie sądzić o telewizji publicznej, trzeba pamiętać, że ma w swój program wpisaną misję. Dziennikarze mogą realizować w niej więcej pomysłów typowo dziennikarskich - wyjaśnia Agnieszka Morzy. W stacjach komercyjnych też istnieje pewna "misja", ale - jak mówi nasza rozmówczyni - jest to raczej misja sprzyjania określonym nurtom politycznym.
W publicznej większe możliwości
I trudno się z tym wszystkim nie zgodzić. Sama Beata Tadla określiła decyzję o zmianie pracodawcy jako "nowe wyzwanie zawodowe". Tomasza Sekielskiego mamy zobaczyć w Jedynce z jego własnym programem publicystyczno-śledczym. Jednak najwcześniej w styczniu 2013 roku, bo dziennikarza obowiązuje dziewięciomiesięczny zakaz konkurencji.
- To dla dziennikarza duża stabilność zawodowa. Sekielski poprowadzi autorski program, teoretycznie bez żadnych nacisków i konotacji politycznych - wyjaśnia medioznawca z UG. Choć po chwili dodaje, że o całkowitym braku jakichkolwiek konotacji w polskich mediach ciężko mówić. - Niemniej jednak telewizja publiczna przynajmniej stwarza atmosferę bezstronności i dziennikarzom może być tam łatwiej funkcjonować - dodaje Agnieszka Morzy.
Podobnie jest w przypadku Beaty Tadli, która będzie jedną z prowadzących główne wydanie Wiadomości. Była już twarz TVN24 na antenie ze względu na zapis o zakazie konkurencji pojawi się dopiero za kilka miesięcy. - To dla dziennikarza czy prezenterki niewątpliwa nobilitacja - mówi Damian Muszyński.
Nobilitacja dla wielu z nich bardzo istotna, bo, jak mówi nam Agnieszka Morzy, dziennikarze przestają dzięki temu być tylko tubą do przekazywania informacji, a stają przed możliwością pokazania swojego potencjału intelektualnego i predyspozycji dziennikarskich.
TVP "nadrabia"
Takie przejścia są oczywiście korzystne dla obu stron. Zwłaszcza wizerunkowo.
A jak wiadomo, dobry wizerunek to większa oglądalność. Większa oglądalność to więcej reklam. A jak już są reklamy, to są i pieniądze. I to o zwiększenie oglądalności tutaj najbardziej chodzi - mówi nam osoba z branży reklamowej. Poza tym wszyscy będą ciekawi, jak nowi-starzy dziennikarze sobie poradzą.
Czy taki kierunek zmian świadczy o tym, że to telewizja publiczna staje się lepsza, czy też może komercyjna - słabsza? - TVP stara się stanowić wartość konkurencyjną i to już się udaje. Minął etap, kiedy stacje komercyjne znacznie wyprzedzały telewizję państwową. Teraz rozpatrują ją jako realnego przeciwnika na rynku, a nie szarą strefę - mówi Agnieszka Morzy z UW. Pulitzer dla HuffPosta. Początek dominacji mediów internetowych? Niekoniecznie
- Twierdzenie, że TVP to telewizja buraczana jest krzywdzące. Faktycznie, to wielki moloch z przerostem zatrudnienia, ale od dwóch lat idzie w dobrym kierunku. Widać powiew świeżości - wyjaśnia z kolei medioznawca z Uniwersytetu Gdańskiego. I dodaje: - TVP musi się obudzić i przekonywać czymś ludzi, zwłaszcza w sytuacji, gdy wpływy z abonamentu systematycznie spadają.
Dziennikarze mogą realizować w niej więcej pomysłów typowo dziennikarskich. W stacjach komercyjnych też istnieje pewna "misja", ale jest to raczej misja sprzyjania określonym nurtom politycznym od których ciężko się uwolnić.