Bronisław Komorowski nie może zaliczyć pierwszych trzech tygodni swojej kampanii do udanych. Znacząco stracił w sondażach, a o wygranej w pierwszej turze już mało kto wspomina. Bo początek prezydenckiego wyścigu to dla urzędującej głowy państwa pasmo porażek. Oto pięć najważniejszych.
Urzędujący prezydent nadal jest liderem wszystkich możliwych rankingów zaufania i sondaży wyborczych. Ale już na pierwszym roku politologii uczą, że w sondażach nie liczą się tylko wyniki konkretnego badania, ale też trendy. Pokazała to zresztą doskonale kampania w 2005 roku, kiedy na kilka tygodni przed wyborami Lech Kaczyński zaczął gonić Donalda Tuska. Przegrał z nim w pierwszej turze, ale wygrał w drugiej.
Dziesięć lat później coraz wyraźniej zarysowuje się niekorzystna tendencja dla kolejnego kandydata PO: Bronisława Komorowskiego. Jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem kampanii Komorowski spokojnie przekraczał 50 proc., a plany PiS doprowadzenia do drugiej tury uznawano za marzenia ściętej głowy. Tymczasem kolejne sondaże dają Komorowskiemu mniej niż 50 proc., a w obozie prezydenta nie widać pomysłu jak to zmienić. Prezydent sam sobie zasłużył.
1. Lekceważenie konkurentów
Komorowski zaczął kampanię od mało kulturalnego lekceważenia swoich konkurentów. Wspominał o swoim dużym doświadczeniu i jeszcze większym poparciu społecznym. To wszystko prawda, choć kampania wyborcza to coś zupełnie innego, niż pełnienie urzędu, dwa zupełnie inne porządki.
Dobry prezydent nie musi być dobrym kandydatem, odnajdującym się w kampanii. A akurat lista rzeczy, które można wykorzystać przeciw Komorowskiemu jest długa, pisałem o niej w naTemat. Jedną z nich jest słaba umiejętność debatowania, dlatego też Komorowski unika debaty. Ale sposób w jaki to robi jeszcze potęguje wizerunek zadufanego w sobie megalomana.
2. Nuda
Ta przemożna pewność o własnej doskonałości i przyszłej wygranej powoduje, że kampania jest zwyczajnie nudna. Prezydent zainaugurował kampanię nudnym przemówieniem w Belwederze, później było jeszcze nudniejsze wystąpienie na Radzie Krajowej Platformy. Po tych dwóch wydarzeniach konwencja Andrzej Dudy była nokautem. Kandydat PiS już kilkakrotnie wyprowadzał ataki, które przyciągały uwagę mediów. Sam też był atakowany, co również zapewniało mu czas antenowy.
Tymczasem Komorowski nie był w stanie zainteresować mediów absolutnie żadnym tematem. Jego kampania opiera się na kolejnych wywiadach w mediach i gospodarskich wizytach. To, że prezydent się gdzieś pojawi nie jest jeszcze materiałem na tekst czy materiał w telewizji, to co najwyżej obrazek, gadżet. Tymczasem kolejne dni to kolejne wizyty przebiegające według tego samego schematu: prezydencka kolumna podjeżdża, Komorowski wysiada, spotka się z kimś, uściśnie kilka dłoni, powie parę słów do grupki dziennikarzy i odjeżdża. Przed takim sposobem prowadzenia kampanii ostrzegał swojego następcę Aleksander Kwaśniewski w wywiadzie dla "Newsweeka".
3. Oparcie kampanii na urzędnikach swojej Kancelarii
Komorowski przez pięć lat uformował w swojej kancelarii zespół zaufanych współpracowników. To na nich chciał oprzeć swoją kampanię. Początkowo nieoficjalnie informowano, że szefem sztaby zostanie Sławomir Rybicki, zastępca szefa Kancelarii Prezydenta. Ostatecznie tę funkcję powierzono Robertowi Tyszkiewiczowi, który kierował kampanią samorządową.
Jednak jak opisuje w “Rzeczpospolitej” Andrzej Stankiewicz otoczenie Komorowskiego nadal chce mieć i ma duży wpływ na przebieg walki o reelekcję. Problem w tym, że nie mają zupełnie doświadczenia w prowadzeniu kampanii. I to widać. Do tego dochodzi ograniczony czas Komorowskiego, który nadal jest prezydentem, musi więc przypinać ordery i wręczać nominacje profesorskie. To zupełnie próżne, ale czasochłonne zajęcie.
4. Błędy w kampanii internetowej
Dzisiaj jednym z podstawowych obszarów walki o głosy jest internet. W ostatni weekend sztab Komorowskiego przyjął bolesne uderzenie podczas próby debatowania z mówiącym o polityce zagranicznej Andrzejem Dudą. Kilka czynników, takich jak nadużywanie wykrzykników i znaków zapytania, korzystanie z oficjalnego konta prezydenta, a nie konta kampanijnego, czy wreszcie miałkość argumentów spowodowały, że Komorowski w sobotę był po prostu pośmiewiskiem. Zbyt często zdarzają się też sztabowi błędy przy doborze zdjęć wrzucanych na profile prezydenta na Facebooku i Twitterze.
5. Podtrzymywanie wizerunku kandydata starych
Bronisław Komorowski jest jednym z najstarszych kandydatów. I nie robi nic, by ten wizerunek przełamać. Co więcej, umacnia go, spotykając się na szarlotce z seniorami. W tym samym dniu jego konkurent spotyka się z ambasadorami Niemiec, Francji i USA. Kontrast jest uderzający. Duda jest młody, ale nie ma pozycji międzynarodowej. Dlatego stara się te braki uzupełnić, rozmawiając z przedstawicielami sojuszników.
Komorowski nie musi dodawać sobie powagi, ale potrzebuje się odmłodzić i unowocześnić. Jednak w przeciwieństwie do Dudy nie robi nic, by zatuszować swoje deficyty. Jak to robić fenomenalnie wręcz pokazuje Biały Dom i Barack Obama. Trudno oczekiwać, że Komorowski będzie miał tyle luzu i taki dystans do siebie, ale przecież nikt nie wymaga od niego nagrywania filmików dla BuzzFeeda.
Komorowski wystartował z dużym kapitałem. Największym z całej stawki. Pomimo że wyścig dopiero się rozkręca, prezydent już stracił dużą część przewagi. A do mety jeszcze bardzo długa droga. Być może dla Komorowskiego za długa.