Duńczycy nie narzekają na swoje urzędy, które często idą im na rękę
Duńczycy nie narzekają na swoje urzędy, które często idą im na rękę Fot. Shutterstock

To niestety nie w Polsce. Mała Dania, gdzie niemal 60 procentowe podatki należą do najwyższych w Europie, jawi się niczym raj skarbowy. W kwestii urzędów oczywiście. Bo jak tu ich nie lubić skoro odwalają za podatnika najczarniejszą robotę?

REKLAMA
Duńczycy, tak jak Polacy, czas na rozliczenie z fiskusem mają do 1 maja. Ale tylko teoretycznie. Elastyczność tamtejszych urzędów powoduje, że tak naprawdę mogą zrobić to do 1 lipca. A jak będą mieli problem z wysokim podatkiem, to urząd nie tylko może rozłożyć go na raty, ale w dodatku przerzucić jego część na przyszły rok. Co prawda po 1 lipca doliczają 7-8 procent odsetek w skali roku, ale wola i tak jest.
– Są bardzo elastyczni i przyjaźni wobec podatników. W przypadku dużego podatku rozumieją, że ktoś w danej chwili może nie mieć tyle pieniędzy. Duńskie urzędy są niezwykle otwarte – przyznaje Roman Śmigielski, Polak pracujący w duńskiej Najwyższej Izbie Kontroli. Sam doskonale zna cały system od podszewki. Od lat pomaga wielu Polakom przez niego przebrnąć.
logo
Kolejki w polskich urzędach skarbowych. W Danii jest albo kontakt elektroniczny albo umówione spotkanie Fot. Wojciech Kardas / Agencja Gazeta
Jednak system tak naprawdę polega głównie na szukaniu ulg i odliczeń. Bardzo przyjemne zadanie, zważywszy, że w Danii można odliczyć rzeczy, którym Polakom się nie śniło (ale o tym niżej). Na razie skupmy się na formularzu PIT.
Pieniądze zawsze są na czas
Urząd Skarbowy sam go wypełnia, gdyż to duńscy pracodawcy mają obowiązek dostarczyć mu wszystkie dane. Na początku marca PITy trafiają do podatników (dokładnie na podstrony podatników na stronie internetowej urzędu). Sprawa jest o tyle łatwiejsza, gdyż od października ubiegłego roku każdy Duńczyk posiada bezpłatną wirtualną skrzynkę pocztową udostępnioną przez państwo, na którą wszystkie państwowe urzędy przesyłają korespondencję.
W przypadku zwrotu podatku na PIT od razu podana jest informacja, którego dnia podatnik ma się spodziewać zwrotu na swoim koncie.
– Zawsze podana jest konkretna data na początku kwietnia i zawsze tego dnia pieniądze znajdują się na koncie – przyznaje Roman Śmigielski.
Co ciekawe, w Danii żaden płatnik nie musi podawać w urzędzie ani swojego banku, ani numeru konta bankowego.
Roman Śmigielski

Nikt nie musi wiedzieć, z jakiego banku korzystamy. Możemy mieć dziesięć kont, ale – co w Danii jest ważne – tylko jedno musimy wskazać jako to najważniejsze, tzw. łatwe konto. Ponieważ rachunku nie można założyć bez numeru Pesel, wystarczy, że urząd wysyła pieniądze „po Peselu” i zawsze trafiają na właściwe konto.

Do 1 maja Duńczycy tak naprawdę mają czas na ewentualne poprawki. I nie ma znaczenia, czy na ich konto trafił już zwrot podatku. Ewentualna dopłata lub zwrot odbywa się w wirtualnej przestrzeni i podatnik nie musi sobie zawracać nią głowy. Po dwóch tygodniach, 15 maja rusza drugi termin poprawek i trwa do końca czerwca.
Umówić się na spotkanie z urzędnikiem
Poprawki nanosimy w internecie na stronie urzędu skarbowego. – Każdy ma podpis elektroniczny. Wchodzimy na stronę, poprawiamy co trzeba. Najczęściej chodzi o odliczenia, o których pracodawca nie wie. Na przykład kupujemy dom, bierzemy kredyt, płacimy odsetki. Odsetki możemy odliczyć. Jeśli ktoś ma wątpliwości może zadzwonić do urzędu – tłumaczy Śmigielski.
Dzwonimy do SKAT, duńskiego odpowiednika Urzędu Skarbowego.
– Chciałabym zapłacić niższy podatek. Czy mogę dowiedzieć się, jak to zrobić?
– Oczywiście. Musi pani umówić się na spotkanie z urzędnikiem. On podpowie z jakich ulg może pani skorzystać.
Do pracy opłaca się dojeżdżać
Najciekawsze ulga to droga do pracy powyżej 24 km. Nie ważne, czy pokonamy ją na piechotę, na rowerze, czy samochodem. Dlatego w Danii opłaca się dojeżdżać do pracy. Dobrze, gdy kilku kolegów mieszka blisko. Wtedy jadą jednym samochodem, ale koszta odliczają wszyscy.
logo
Za każdy kilometr drogi do pracy powyżej 24 km możemy odliczyć złotówkę Fot. Shutterstock
Urząd jest jednak na tyle sprytny, że ma GPSa, który wyznacza trasę i sprawdza, czy podatnicy piszą prawdę.
– Oczywiście można się z tym nie zgodzić. Ja jeżdżę do pracy autostradą, ale urząd wyznacza mi trasę o 3 km krótszą, tyle że taką, której pokonanie zajmuje mi pół godziny dłużej. Dlatego konsekwentnie poprawiam swojego PITa – mówi Śmigielski.
Jak korzystają Polacy
Polacy dobrze już potrafią poruszać się w gąszczu duńskich ulg podatkowych. Wiedzą, że przy umowie na czas określony przez pierwszy rok pobytu w Danii mogą odliczyć ok. 14 tysięcy złotych w ramach rekompensaty za wizyty w domu, w Polsce. Że zasiłek na dziecko w Polsce, nieopodatkowany, wynosi 1000 zł, że można odliczyć alimenty, które płaci na dziecko w Polsce. Wreszcie, że jako katolik nie musi płacić podatku na kościół protestancki.
– System jest bardzo przejrzysty i przyjazny, nie słyszy się o żadnych karach. Jest dużo czasu na poprawki, zadłużenie rozkładają na raty. Urzędy są bardzo dostępne – mówi Polka mieszkająca od 18 lat w Szwecji. Choć przez ten czas nie zajmowała się pracą zarobkową, otrzymuje emeryturę niewiele mniejszą od tej, którą dostałaby w Polsce.
Ta dostępność skarbówki jest tak duża, że... główna siedziba Urzędu Skarbowego przeniosła się kilka lat temu z Kopenhagi nad Morze Północne. Pięć godzin jazdy pociągiem. I nikt z tego powodu nie narzeka.

Napisz do autoki: katarzyna.zuchowicz@natemat.pl