Po zwycięstwie Andrzeja Dudy znani prezesi zapowiadają emigracje, ogłoszono żałobę w bankach i sieciach handlowych. Tylko patrzeć jak na fali populizmu PiS przykręci im śrubę, realizując obietnice ulżenia osobom z kredytami frankowymi, wprowadzaniem dodatkowych podatków dla banków i hipermarketów, zamknie handel w świętą niedzielę. Ile strachu jest w biznesie?
Prezes jednego z banków działających w Polsce w mocnych słowach odpowiada na zapowiedź wprowadzenia nowych podatków w jego branży. – Politykom i wielu wyborcom wydaje się że banki są bogate, bo mają pieniądze. Skąd je mają? Przypominam, że to także depozyty innych klientów. Jeśli prezydent Duda myśli o wprowadzeniu podatku od kapitałów banku niech sprawdzi ile sam ma na koncie. Z tego właśnie będziemy czerpać środki na dodatkowe daniny dla państwa – ripostuje prezes.
I trafia w czuły punkt. Andrzej Duda ma zgromadzone na rachunkach 80 tys. zł i 54,3 tys. euro wynika z jego oświadczenia majątkowego. Założył konto w Pekao SA. Gdzie ma też kartę kredytową z limitem 20 tys. złotych. Kredyt na samochód wziął w banku Raiffeisen o wartości 99 tys. zł. Między innymi te dwa banki znajdują się na „czarnej liście” zagranicznych, chciwych i złych banksterów.
Raiffeisen podpadł za to, że udzielał kredytów we frankach szwajcarskich (przejął także frankowiczów Polbanku). Procesował się w Tomaszem Sadlikiem, tłumaczem z Krakowa, który kupując na kredyt w CHF mieszkanie popadł w tarapaty finansowe. Pekao też sporo ma za uszami. To jeden z najbardziej zyskownych polskich banków z włoskim i dobrze opłacanym prezesem Luigi Lovaglio, który dodatkowo sporą część wypracowanych w Polsce 2 mld zł zysku chciałby przesłać do centrali Unicredit w Mediolanie. Właśnie na takich w trakcie kampanii prezydenckiej PiS kręcił bat.
– Osiągną to, że klienci będą więcej płacić za usługi bankowe i jeszcze mniej otrzymają za lokaty na kontach. Może gdyby Andrzej Duda uzmysłowił sobie, że zamiast 6 tys. zł odsetek rocznie otrzyma 3 tys. to by się opamiętał. Działania jakie proponuje może pomogą zadłużonym, ale przy okazji zrujnują tych, którzy oszczędzają – dodaje prezes. Wolał pozostać anonimowy, jak tłumaczy nie chce szkodzić własnej międzynarodowej organizacji.
Żałoba w bankach
Bankowcy ogłosili już branżową żałobę, bo czują pismo nosem. W przyszłym roku prezydent Duda wybierze prezesa Narodowego Banku Polskiego, następnie dwóch swoich członków Rady Polityki Pieniężnej. Jeśli PiS wygra wybory lub przynajmniej stworzy rząd to jesienią 2016 ich premier wybierze także szefa Komisji Nadzoru Finansowego. Obecny Andrzej Jakubiak jest uległy wobec banków. Przekonywał, że bez szkody dla branży nie da się przewalutować kredytów we frankach.
Bankowcy już widzą, jak nowi urzędnicy przykręcają im śrubę wprowadzając zmiany, po których część z 16 mld zysku branży przejmą sami klienci, w formie niższych prowizji, niższych kosztów spłaty kredytów we frankach. Zyskowność sektora spadłaby na tyle, że międzynarodowe grupy bankowe będą zmuszone do sprzedaży swoich aktywów w Polsce. Pierwsze korporacje chcą "skeszować" biznesy zanim pojawią się regulacje. Już teraz do kupienia są Raiffeisen, Alior i część BPH.
To podziałało jak smagnięcie batem na portugalską Biedronkę, brytyjskie Tesco, niemieckie Metro, francuskie Auchan i innych. W nieoficjalnym lobbingu i PR zaczęły udowadniać ile podatku dochodowego odprowadziły w ostatnich latach. Organizacja pracodawców Lewiatan podała wówczas, że zagraniczne sieci handlowe zapłaciły w 2014 roku ok. 4 mld zł podatku CIT i ok. 5 mld zł PIT.
Prawie 24 mld zł pochodziło z VAT. Łącznie więc z tytułu podatków (bez akcyzy i podatków lokalnych) zagraniczne sieci handlowe odprowadziły do budżetu ok. 33 mld zł, co stanowiło połowę podatku zapłaconego przez cały handel. Ale i tak branża trzęsie się, co będzie jak nowa władza wróci do dopiero co zażegnanego pomysłu ograniczenia handlu w niedzielę.
To nie jest kraj dla bogatych ludzi
Ile strachu jest w biznesie widać to po deklaracjach wielu znanych przedsiębiorców. - Szykuję sobie apartament w Monako - mówi cytowany w Pulsie Biznesu Jerzy Mazgaj, założyciel sieci delikatesów Alma, jeden z najbogatszych Polaków i zadeklarowany sympatyk PO. Opisywaliśmy także biznesmena Arkadiusza Musia, który kiedyś deklarował, że jak PiS wygra to sprzeda firmę i wyjedzie.
Jeden z byłych menedżerów Orlenu wspomina jak w 2007 ze spółki wyganiano jej prezesa Igora Chalupca. Jarosław Kaczyński publicznie powiedział, że jest zdziwiony, że tak wiele osób z poprzedniej ekipy jest jeszcze na stanowiskach. – Niebawem prezesem Orlenu został Piotr Kownacki, współpracownik Lecha Kaczyńskiego. Po dyletancku oświadczył w firmie, że nie interesują go zyski, byleby spółka pozostała państwowa – opowiada rozmówca naTemat. Wkrótce potem mojego rozmówcę zwolniono z pracy i spontanicznie zainteresował się nim prokurator. – Zorganizowano jakąś wydumaną aferę, służby wyciągnęły mi korespondencję mailem z rozżalonym, rzekomo oszukanym klientem sprzed 5 lat. Miałem uniknąć aresztu wpłacając 1,5 mln zł. kaucji – mówi dalej biznesmen.
Był już pewny aresztowania kiedy rozpisano nowe wybory parlamentarne. Po wygranej PO dochodzenie umorzono, a prokurator nigdy się nie odezwał. Jako „kombatanta” IV RP nie dziwią go strach i obawy biznesu. W głowach prezesów wciąż dźwięczą słynne słowa Kaczyńskiego: „jeśli ktoś ma pieniądze to skądś skąd je ma”.
Polska przedsiębiorczość powinna być chroniona i wspierana choćby przez to, że ciężary podatkowe będą ponoszone przez wielkie sieci hipermarketów, które dzisiaj w stosunku do swoich obrotów płacą grosze podatków