Za nami pierwszy weekend, który Platforma Obywatelska może uznać za niestracony. Ewa Kopacz wyciąga wnioski z ostatniej nieudanej kampanii, zamienia rządową limuzynę na zwykły pociąg i pokazuje, że o byciu z ludźmi warto nie tylko mówić, ale przede wszystkim prawdziwie to robić.
Rządząca partia powoli wychodzi z amoku, który dopadł ją po porażce Bronisława Komorowskiego i w nowej wyborczej rozgrywce narzuca szybszy bieg. Słusznie, to ostatni moment aby dogonić główną kontrkandydatkę, która swoim "Szydłobusem" objechała już sporą część Mazowsza. Premier Kopacz nie zostaje jednak w tyle. Zamiast na busa, stawia na kolej i – pomijając wpadkę z hashtagiem – wypada na tym całkiem nieźle.
Niefortunna „kolej na...”
Słynne hasło „kolej na Ewę” szybko zostało przejęte przez internautów, którzy zinterpretowali je jako zapowiedź kolejnej – po Bronisławie Komorowskim – wyborczej porażki. – Każde hasło można wyśmiać, jakiekolwiek ono by było – komentował w poniedziałek rano rzecznik rządu Cezary Tomczyk.
Nie da się ukryć, że hashtag mógł być nieco lepiej przemyślany. Jednak sam pomysł przemieszczania się koleją jest jak najbardziej trafiony. Polityczni oponenci próbowali go obalić i przekonywali, że Pendolino nie do każdej miejscowości dotrze. Rzecznik rządu zapowiedział jednak wyraźnie: Jeśli do jakiegoś miasta premier Kopacz nie będzie w stanie dojechać koleją, to przesiądzie się do autobusu.
Premier Kopacz pasażerka
W sobotę wizyta w Sopocie i Słupsku, w niedzielę we Władysławowie, w poniedziałek na Śląsku. W planach kolejne wycieczki i kolejne wyjazdowe posiedzenia rządu. Ewa Kopacz deklaruje, że chce być wśród ludzi, rozmawiać z nimi i konsultować swoje propozycje programowe. Pociąg to dobre, choć trudne miejsce. Nigdy nie wiadomo na jakich podróżników się trafi, jakim problemom, poglądom oraz sympatiom politycznym trzeba będzie stawić czoła.
Kampania bezpośrednia to duże ryzyko i nie każdy – o czym przekonaliśmy się na przykładzie prezydenta Komorowskiego – wychodzi z niej zwycięsko. Wymaga od polityka odwagi i pewności siebie, ale też pewnego „luzu”, spontaniczności i empatii. Niedoścignionym wzorem w tego typu działaniach był Donald Tusk. Kopacz stawia na razie swoje pierwsze kroki. Tuska nie doścignie z pewnością nigdy, ale przynajmniej na razie wypada nieco lepiej niż wspomniany Bronisław Komorowski.
Uważana dotychczas za nieco „drewnianą”, premier Kopacz wyraźnie stara się ocieplać swój wizerunek. Rozmawia, doradza i nie stroni od słynnych zdjęć selfie. Służbowe garsonki zamienia na nieoficjalne dżinsy, z walizką w ręku na dworcu czeka na pociąg, zjada śniadanie w zwykłym kolejowym Warsie, a na koniec spontanicznie podsumowuje: „Było fajnie”.
Rzecznik nadrabia „internety”
Na trasie pojawiają się turyści, którzy życzą Ewie Kopacz wszystkiego najlepszego, młodzi ludzie, którzy deklarują, że popierają wprowadzane reformy i zapewniają, że trzymają za premier kciuki. Po raz pierwszy w Internecie na potęgę generowane są nie tylko prześmiewcze memy (choć ich również nie brakuje), lecz także zdjęcia niosące pewną pozytywną emocję.
Widać, że nad poprawą wizerunku pracuje nie tylko Ewa Kopacz i nie tylko w działaniach bezpośrednich. Jak już pisaliśmy w naTemat, poprawiły się również działania podejmowane w Internecie. Nowy rzecznik prasowy – w przeciwieństwie do Małgorzaty Kidawy-Błońskiej – jest aktywny na Twitterze na bieżąco relacjonuje to, gdzie pani premier jest i co robi. Bardziej zaktywizowana wirtualnie jest również Kancelaria Premiera.
To działania słuszne, ale z drugiej strony również oczywiste. Działacze PO zrozumieli w końcu, że kampania nie zaczyna się w dniu, w którym zapowie ją prezydent, lecz trwa de facto cały czas. Teraz każdy dzień jest na wagę złota. Zwłaszcza, że główni przeciwnicy swoje rozpoczęli swoje przedwyborcze działania szybciej i bardziej efektownie, a teraz idą a ciosem.
Premier Kopacz nie chce zostać w tyle
PiS podobnie jak w kampanii prezydenckiej narzuca nowe inicjatywy i nowe tematy. Najpierw „Szydłobus”, później propozycja dodania pytań do wrześniowego referendum. W przeciwieństwie do Bronisława Komorowskiego, którego doradcy nie potrafili odpowiadać na tego typu „zaczepki”, Ewa Kopacz i jej sztab nie chcą zostawać w tyle.
Przykładem jest propozycja przeprowadzenia dwóch referendów jednego dnia wysunięta w odpowiedzi na postulat Beaty Szydło, a także sama wizyta na Śląsku, który w najbliższy weekend opanowany zostanie przez polityków Zjednoczonej Prawicy.
W jednym z ostatnich wywiadów dla TVP Info premier uznała, że do spotkań z ludźmi nie potrzebuje blasku fleszy. Niestety nie miała racji, bowiem potrzebuje kamer – zwłaszcza w ogniu kampanii wyborczej i pani premier szybko musi to zrozumieć.
PO-PiS. Jeden do jednego
Odbiciem merytorycznym i wizerunkowym miał być poprzedni weekend, kiedy Platforma organizowała swoją programową konwencję. Wielkie i długo zapowiadane wydarzenie w istocie przyniosło partii więcej szkody niż pożytku. Miał być program – nie było, miały być nowe twarze – nie było. A na domiar złego całe show przykryło Prawo i Sprawiedliwość ogłaszając światu swoją kandydatkę na premiera.
W tym tygodniu Platforma w końcu pokazała, że ma w sobie wolę walki i po raz pierwszy nie dała przykryć swojego przekazu konkurentom z Prawa i Sprawiedliwości. W starciu na polityczne kampanijne weekendy jest zatem 1:1. Teraz premier Kopacz ma przed sobą trudniejsze wyzwanie, bo narzucone tempo musi podtrzymywać. Już wiadomo, że łatwo nie będzie, bowiem najbliższy weekend to kolejne wielkie święto Prawa i Sprawiedliwości, jakim jest dwudniowa konwencja w Katowicach.
Ja jestem z tego hasła bardzo dumny, bo ono jest prawdziwe, łączy naszą kolej z panią premier, która spotyka się z ludźmi. Byłem wczoraj świadkiem bardzo miłych historii i rozmów o tym, jak ma wyglądać nasz program i nasz kraj.Czytaj więcej
Ewa Kopacz
Będę jechała pociągiem, gdzie będą setki ludzi, będę mogła z nimi rozmawiać. Chcę z nimi rozmawiać. Chcę konsultować nasze pomysły po to, żeby ten program był przede wszystkim obywatelski. Jeśli będę miała reakcje zwrotne, to łatwiej będzie mi wprowadzić korekty do tego programu, który jest już w mojej głowie.