
Za nami pierwszy weekend, który Platforma Obywatelska może uznać za niestracony. Ewa Kopacz wyciąga wnioski z ostatniej nieudanej kampanii, zamienia rządową limuzynę na zwykły pociąg i pokazuje, że o byciu z ludźmi warto nie tylko mówić, ale przede wszystkim prawdziwie to robić.
Słynne hasło „kolej na Ewę” szybko zostało przejęte przez internautów, którzy zinterpretowali je jako zapowiedź kolejnej – po Bronisławie Komorowskim – wyborczej porażki. – Każde hasło można wyśmiać, jakiekolwiek ono by było – komentował w poniedziałek rano rzecznik rządu Cezary Tomczyk.
Ja jestem z tego hasła bardzo dumny, bo ono jest prawdziwe, łączy naszą kolej z panią premier, która spotyka się z ludźmi. Byłem wczoraj świadkiem bardzo miłych historii i rozmów o tym, jak ma wyglądać nasz program i nasz kraj. Czytaj więcej
W sobotę wizyta w Sopocie i Słupsku, w niedzielę we Władysławowie, w poniedziałek na Śląsku. W planach kolejne wycieczki i kolejne wyjazdowe posiedzenia rządu. Ewa Kopacz deklaruje, że chce być wśród ludzi, rozmawiać z nimi i konsultować swoje propozycje programowe. Pociąg to dobre, choć trudne miejsce. Nigdy nie wiadomo na jakich podróżników się trafi, jakim problemom, poglądom oraz sympatiom politycznym trzeba będzie stawić czoła.
Będę jechała pociągiem, gdzie będą setki ludzi, będę mogła z nimi rozmawiać. Chcę z nimi rozmawiać. Chcę konsultować nasze pomysły po to, żeby ten program był przede wszystkim obywatelski. Jeśli będę miała reakcje zwrotne, to łatwiej będzie mi wprowadzić korekty do tego programu, który jest już w mojej głowie.
Na trasie pojawiają się turyści, którzy życzą Ewie Kopacz wszystkiego najlepszego, młodzi ludzie, którzy deklarują, że popierają wprowadzane reformy i zapewniają, że trzymają za premier kciuki. Po raz pierwszy w Internecie na potęgę generowane są nie tylko prześmiewcze memy (choć ich również nie brakuje), lecz także zdjęcia niosące pewną pozytywną emocję.
PiS podobnie jak w kampanii prezydenckiej narzuca nowe inicjatywy i nowe tematy. Najpierw „Szydłobus”, później propozycja dodania pytań do wrześniowego referendum. W przeciwieństwie do Bronisława Komorowskiego, którego doradcy nie potrafili odpowiadać na tego typu „zaczepki”, Ewa Kopacz i jej sztab nie chcą zostawać w tyle.
Odbiciem merytorycznym i wizerunkowym miał być poprzedni weekend, kiedy Platforma organizowała swoją programową konwencję. Wielkie i długo zapowiadane wydarzenie w istocie przyniosło partii więcej szkody niż pożytku. Miał być program – nie było, miały być nowe twarze – nie było. A na domiar złego całe show przykryło Prawo i Sprawiedliwość ogłaszając światu swoją kandydatkę na premiera.
Napisz do autora: karolina.wisniewska@natemat.pl
