
Gdyby liczba „lajków” i udostępnień w mediach społecznościowych przekładała się na głosy wyborców, partia Razem śmiało mogłaby liczyć na pokaźną reprezentację w polskim parlamencie. Nowa lewicowa formacja znana jest głównie w internecie. Z dobrych memów, atrakcyjnych dla oka infografik i innych viralowych akcji. Chcąc jednak poważnie myśleć o Sejmie, memy nie wystarczą. – Wiemy i działamy dalej. Zabieramy ulotki, materiały wyborcze i ruszamy w teren – mówią jej członkowie.
Kiedy pytam znajomych o Partię Razem, w odpowiedzi słyszę często: „Tak, obserwuje ich na Facebooku” albo „Tak, robią całkiem dobre memy”. Osoby, dla których styczność z polityką nie kończy się na przesuwaniu palcem po ekranie smartfona, są w stanie wymienić więcej punktów: młoda lewica, walka o prawa pracowników lub koniec ze „śmieciówkami”.
Memy są dobre, zwłaszcza na początek i na tym korzystaliśmy. Wiemy jednak, że polityki nie można budować na memach. Dlatego teraz działamy głównie w terenie. Spotykamy się z naszymi sympatykami w mniejszych miejscowościach, żeby zbudować struktury.
Media społecznościowe odgrywają w polityce rolę niebagatelną, ale sukces przynoszą tylko wtedy, kiedy połączone są z aktywnością pozawirtualną. – U nas ta aktywność jest! – przekonuje Marcelina Zawisza z zarządu Partii Razem, a na hasło „partia z internetu” odpowiada krótko: "to bzdura". – Mamy tysiące członkiń i członków. Nie są wirtualni i realnie działają, przede wszystkim w terenie – dodaje.
Plany na dalszą część kampanii określają krótko: „Z internetu wychodzimy do ludzi”. Chcą się skupić przede wszystkim na bezpośrednim kontakcie z wyborcami. Sami będą rozdawać ulotki i osobiście przekonywać Polaków, że warto oddać na nich głos. – Zorganizowaliśmy już setki spotkań, a przed nami kolejne – tłumaczy Marcelina Zawisza. – W weekend rozpoczęliśmy akcję pod hasłem „Ruszamy Mazowsze”, odwiedziliśmy między innymi Radom i Mińsk. Wcześniej podobną inicjatywę nakręcaliśmy także w Wielkopolsce – przypomina.
W pełni aktywna kampania była do tej pory utrudniona z wielu względów. Wśród najważniejszych znalazły się kłopoty z nazwą samej partii, choć – jak dementują członkinie Razem – nie tyle z nazwą, co z szefem partii konkurencyjnej, o podobnej nazwie. Pretensje zgłaszał bowiem Jarosław Gowin, lider Polski Razem. – W piątek sąd przyznał nam rację i wpisał do ewidencji partyjnej, ostatecznie możemy więc startować jako Partia Razem, a nie jako komitet wyborczy wyborców – mówi nam Katarzyna Paprota.
Co do Jarosława Gowina: jeśli ktoś nie widzi wyraźniej różnicy między nazwami „Polska Razem – Zjednoczona Prawica” a „Partia Razem”, to... trudno to nawet skomentować. Czytaj więcej
O postulatach programowych Partii Razem pisaliśmy już w NaTemat i w tej kwestii nic się nie zmieniło. Na plan pierwszy wysuwają kwestie podatkowe, w tym wyższe podatki dla najbogatszych i wielkich korporacji. Domagają się również znacznego podniesienia kwoty wolnej od podatku. Chcą położyć kres zatrudnianiu na umowy śmieciowe i wprowadzić minimalną płacę godzinową. Kwestii światopoglądowych starają się na ogół nie poruszać. Uważają, że jałowy spór wokół nich toczy się między PO i PiS już od kilku lat i do niczego nie prowadzi.
Partia Razem postuluje m.in. wprowadzenie klauzuli o unikaniu opodatkowania, naprawienie "dziurawej" ustawy o podatku CIT, która pozwala na wyciekanie miliardów z polskiego budżetu zniesienie przywilejów podatkowych najbogatszych przedsiębiorców. Czytaj więcej
Napisz do autora: karolina.wisniewska@natemat.pl
