
Tygodnie kampanii, setki spotkań z wyborcami, dziesiątki wywiadów – wszędzie z ust Pawła Kukiza słychać było jedno proste, trzyliterowe hasło: JOW. O słynnych „jednomandatówkach” muzyk mówił przy każdej nadarzającej się okazji, traktując jako lek na całe zło (choć często zupełnie niesłusznie). Na konwencji WoJOWników w Lubinie o referendum wypowiadał się krótko: „prezent od władzy” i przekonywał: „Musimy to wykorzystać bo ta szansa może się nie powtórzyć.”
Musimy zadbać o to, by jak najwięcej ludzi poszło do urn referendalnych. To jest priorytet. Kiedy odsuniemy od władzy, tych którzy sprzedali Polskę, będziemy mogli napisać nową konstytucję.
Ustroju nie da się zmienić bez zmiany ordynacji wyborczej do Sejmu. Musimy być cierpliwi. Musimy zadbać o to, by jak najwięcej ludzi poszło do urn referendalnych. To jest priorytet.
Na razie anysystemowy lider odłożył na bok swoje systemowe uprzedzenia i tworzy ruch, który – w ramach systemu – powalczy o miejsca w Sejmie. Poza tym, aktywność Kukiza pokazuje jasno, że woli skupiać się na punktowaniu władzy za populizm i wytykanie popisywania się przed Europą.
Nie da się ukryć, że Paweł Kukiz przegrywa kampanię o referendum. Nie tylko poprzez mniejszą aktywność, lecz także ze względu na – niezrozumiałe dla wielu – stanowcze wsparcie Prawa i Sprawiedliwości. Partii, której z jednomandatowymi okręgami wyborczymi wyjątkowo nie po drodze. Mimo to, Kukiz otwarcie przyznaje, że „podziwia Jarosława Kaczyńskiego”, a za Beatę Szydło trzyma kciuki.
Na kiepskiej kampanii referendalnej Kukiza korzystają inni. W ostatnich dniach szczególnie zauważalna jest wzmożona aktywność Romana Giertycha czy Łukasza Gibały. – Referendum jest dziś bez ojca – mówi były lider Ligi Polskich Rodzin, który po pierwsze – ma rację, a po drugie – zręcznie w rolę owego ojca wchodzi. Jako prezes Instytutu Myśli Państwowej rozpoczyna kampanię billboardową, a w planach (które opisywaliśmy w naTemat) ma również internetową i bezpośrednią.
Na rzecz referendum Kukiz rezygnował ze wszystkiego. Nie ma programu, nie ma partii, nie ma struktur... Bo po co? Najważniejsze jest (choć raczej miało być) referendum. – Jeżeli 6 września nie przekroczymy w referendum frekwencji 50 proc., nie ma Polski takiej, na jaką zasługujemy – przekonywali również jego współpracownicy z Ruchu JOW.
Napisz do autora: karolina.wisniewska@natemat.pl