
Życie w stolicy płynie swoim tempem. Jest szybkie i intensywne. Jeśli nie masz refleksu rewolwerowca, raczej nie masz tu czego szukać. Właśnie potwierdziły to wyliczenia Głównego Urzędu Statystycznego. Warszawa nie jest miejscem, w którym się wyśpisz. Tutaj rządzi czas, liczony co do sekundy.
Urzędnicy z GUS co dziesięć lat badają tętno miast. Sprawdzają, ile czasu poświęcamy na poszczególne czynności. Dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że na Mazowszu czas jest towarem deficytowym, a jego nadmiar to luksus dostępny dla nielicznych.
Na tle mieszkańców innych województw najmniej czasu przeznaczamy na potrzeby fizjologiczne i zajmowanie się domem, a najwięcej spędzamy w samochodach, autobusach i pociągach. Z ostatniego badania budżetu czasu ludności wynika, że Mazowsze wyraźnie różni się od innych województw.
Jakiś czas temu dr Anna Horolets, socjolożka alarmowała, że Polacy generalnie są zdecydowanie bardziej zabiegani niż inne europejskie nacji. Podczas gdy Niemiec czy Francuz mogą się niekrępowanie relaksować przez ponad 6 godzin na dobę, statystyczny Polak ma o dwie godziny mniej na czynności niezwiązane z pracą czy innymi obowiązkami. Najgorzej podobno mają kobiety w przedziale wiekowym 25-44. W tej grupie czas wolny to jedynie 217 minut dziennie.
Wystarczy wyjechać 200 km za Warszawę i już wszystko wraca na swoje tory. Ludzie nie są tak zabiegani, a życie płynie normalnie. Nie chcę generalizować, ale ciężko uwolnić się od myślenia, że mieszkańcy stolicy dają się wmanewrować w pułapkę szybkiego życia.
Napisz do autora: dominika.majewska@natemat.pl
