Warszawa - miasto na wysokich obrotach, tylko dla szybkich rewolwerowców
Warszawa - miasto na wysokich obrotach, tylko dla szybkich rewolwerowców Fot. Dariusz Borowicz / Agencja Gazeta

Życie w stolicy płynie swoim tempem. Jest szybkie i intensywne. Jeśli nie masz refleksu rewolwerowca, raczej nie masz tu czego szukać. Właśnie potwierdziły to wyliczenia Głównego Urzędu Statystycznego. Warszawa nie jest miejscem, w którym się wyśpisz. Tutaj rządzi czas, liczony co do sekundy.

REKLAMA
– Stolica jest bardzo zabiegana. Widzę to po swoich klientach, którzy wpadają do mnie z zegarkiem, patrzą na niego i widzę w ich oczach, że chcieliby nie tylko, żebym naprawił im zegarek, ale jeszcze sprawił, żeby doba miała 36 godzin – opowiada Marek Drzeżdżyński z Pracowni Zegarmistrzowskiej przy ul. Francuskiej na Saskiej Kępie. – Klienci chcą wszystko na zaraz, na już, a najlepiej na wczoraj, czasem tak się nie da –mówi Leszek Pajka, dyrektor generalny Glob Taxi, firmy, która codziennie przywozi i odwozi warszawiaków do pracy.
Szybko, szybko, nie ma czasu
Urzędnicy z GUS co dziesięć lat badają tętno miast. Sprawdzają, ile czasu poświęcamy na poszczególne czynności. Dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że na Mazowszu czas jest towarem deficytowym, a jego nadmiar to luksus dostępny dla nielicznych.
Justyna Wrocławska, pracownik Urzędu Statystycznego w Warszawie

Na tle mieszkańców innych województw najmniej czasu przeznaczamy na potrzeby fizjologiczne i zajmowanie się domem, a najwięcej spędzamy w samochodach, autobusach i pociągach.  Z ostatniego badania budżetu czasu ludności wynika, że Mazowsze wyraźnie różni się  od innych województw.

Przeciętny mieszkaniec Mazowsza na sen, jedzenie i mycie poświęca średnio 11 godzin na dobę. To najmniej spośród wszystkich innych województw, gdzie można się oddać tym czynnościom z większym spokojem. –Wszystko mam obliczone, co do minuty. Poranny prysznic - 15 minut, szybka kawa jakieś 7 minut, a potem pędem do pracy – przyznaje Anna Kawkowska, jak sama o sobie mówi, zabiegana mieszkanka stolicy, która pracuje w agencji reklamowej w Śródmieściu.
logo
Warszawska "patelnia" - jedno z "najszybszych" miejsc w stolicy. Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
Na Mazowszu padł też inny ogólnopolski rekord. Nie tylko jesteśmy na bakier z czasem poświęcanym na sen i jedzenie. Najwięcej czasu poświęcamy z kolei na dojazdy - średnio 1 h 28 min. Podczas gdy w całej Polsce, czas poświęcany na docieranie do pracy się skrócił na przestrzeni ostatnich 10 lat, w województwie mazowieckim się wydłużył, zabierając mieszkańcom kolejne cenne minuty. Warszawa jest drugim najbardziej zakorkowanym miastem w Europie. Z danych Congestion Index firmy TomTom wynika, że przejazdy zajmują tutaj kierowcom o 45 proc. więcej czasu niż powinny.
O tym problemie dobrze wiedzą pracownicy korporacji taksówkowych, którzy na co dzień obserwują wyścig warszawiaków z czasem. – Klienci, którzy wsiadają do taksówek, chcą się błyskawicznie przemieścić. Ekspresowe tempo nie jest tu jednak możliwe ze względu na poziom zakorkowania miasta i często trefne rozwiązania komunikacyjne, co jest też często źródłem konfliktu między taksówkarzem a klientem – zauważa Pajka.
logo
Tłumy spieszące się rano do pracy w metrze. Fot. Adam Stepien/AG
GUS podsumował również, ile czasu Polacy poświęcają na pracę. Przeciętnemu mieszkańcowi Mazowsza trzeba na to 30 proc. całego dnia. Można się domyślać, że dane z całego województwa zaniżyły nieco wynik, jaki mogłaby osiągnąć sama stolica. – Widzę to po swoich klientach. Kiedy zauważą, że przed nimi stoi jedna, dwie osoby, a nie daj Bóg, kilka, to zaczynają stękać, wiercić się i dają do zrozumienia, że się spieszą, szczególnie rano. Raz jakiś mężczyzna zostawił mi 10 zł reszty, bo powiedział, że już jest spóźniony. Już przestało mnie to dziwić. Najgorzej, kiedy muszę zmienić rolkę, wtedy zniecierpliwienie jest największe – przyznaje Magdalena Kasperczak, która pracuje na kasie w jednym z żoliborskich dyskontów.
Uciekający czas
Jakiś czas temu dr Anna Horolets, socjolożka alarmowała, że Polacy generalnie są zdecydowanie bardziej zabiegani niż inne europejskie nacji. Podczas gdy Niemiec czy Francuz mogą się niekrępowanie relaksować przez ponad 6 godzin na dobę, statystyczny Polak ma o dwie godziny mniej na czynności niezwiązane z pracą czy innymi obowiązkami. Najgorzej podobno mają kobiety w przedziale wiekowym 25-44. W tej grupie czas wolny to jedynie 217 minut dziennie.
logo
Warszawa , ul Czerniakowska . Korek. Fot. Przemysław Wierzchowski/AG
Honorata Kifner, która prowadzi warsztaty na temat tego, jak rozsądnie zmniejszyć tempo życia i przestać być niewolnikiem spoglądania na zegarek przyznaje, że szczególnie w Warszawie widoczny jest trend polegający na niewłaściwym i mało świadomym postrzeganiu czasu. – W stolicy każdy boi się zatrzymać. Zwolnienie tempa pracy, życia, jest postrzegane jako słabość, a dodatkowo nie jest to dobrze widziane np. w korporacjach, które promują wręcz coraz większe zaangażowanie w pracę. Tę presję widzę wśród swoich klientów, którzy przychodzą na takie warsztaty z błędnymi założeniami. Chcą, żebym im pokazała, jak zrobić jeszcze więcej w krótszym czasie, a nie o to w życiu chodzi.
Honorata Kifner,trenerka i szkoleniowiec

Wystarczy wyjechać 200 km za Warszawę i już wszystko wraca na swoje tory. Ludzie nie są tak zabiegani, a życie płynie normalnie. Nie chcę generalizować, ale ciężko uwolnić się od myślenia, że mieszkańcy stolicy dają się wmanewrować w pułapkę szybkiego życia.

W zeszłym roku Sylwia Gruchała, polska florecistka powiedziała, że "Warszawa nie jest do życia". Stwierdziła, że w stolicy nie ma czasu na życzliwość, jest za to "cel i trzeba go osiągnąć. Czasem, niestety, nawet po trupach. Ciśnienie jest ogromne, a tempo życia szalone." Po tej wypowiedzi na byłą florecistkę posypały się gromy, a co złośliwsi warszawiacy podpowiadali, że jeśli sportsmence tak doskwiera tutejsze życie, to powinna czym prędzej wracać do Trójmiasta, skąd pochodzi. Gruchała trochę przeszarżowała dosadnie kwitując swój pobyt stolicy, ale w utyskiwaniu na zawrotne tempo życia, nie ma chyba nic złego. Warszawa ze swoim pośpiechem potrafi dać w kość, nawet tym, którzy nie mają refleksu szachisty i nie ma powodów, żeby o tym otwarcie czasem nie powiedzieć.

Napisz do autora: dominika.majewska@natemat.pl