Jak wyglądała dawna Rzeczpospolita w oczach cudzoziemców? Dlaczego mieli nas nie tylko za walecznych i tolerancyjnych, ale i pijaków, nierobów i religijnych fanatyków, choć skłonnych wierzyć w zabobony? Obraz Polaków sprzed wieków stworzony przez "obcych" omawia Ludwik Stomma w książce "Polskie złudzenia narodowe".
Autor, antropolog kultury i etnolog, śledzi narodowe mity i rozprawia się z tendencjami do mitologizacji własnych dziejów. Jak tłumaczy, "wychowanie mityczne przybiera u nas specyficznie natrętne i nieraz karykaturalne formy budujące najczęściej podwaliny dla samozadowolenia zbiorowego". Polemika z mitami jest w jego przekonaniu czymś naturalnym, nie zaś przejawem masochizmu, albo nawet antypolonizmu.
Polska w ruinie
Dawna Rzeczpospolita wielu zachwycała, ale nie wszyscy przyjezdni, co naturalne, mieli o niej dobre zdanie. Rozczarowanie wzbudzał m.in. widok ulic polskich miast, także stolicy. Ponoć było na warszawskiej ulicy więcej błota niż w Krakowie - tak przynajmniej notował w 1596 roku jeden z włoskich kardynałów. Szczególnie niewygodne było przemieszczanie się po częściowo wykładanych kamieniami czy cegłami uliczkach staromiejskich. Tłoczno, bo mnóstwo ludzi, brudno - bo mieszkańcy musieli gdzieś pozbywać się fekaliów.
Myli się ten, kto uzna relację Niemca, który odwiedził ziemie polskie (wówczas pod zaborami) w latach 20. XIX stulecia, za odosobnioną. Już dwa i pół wieku wcześniej, zimą 1573 roku, do podobnych wniosków doszedł Francuz Filip Desportes. Gdy wyjeżdżał z kraju nad Wisłą, nie krył radości. Trudno się dziwić, bo Polski i jej "opustoszałych równin", a także (a może przede wszystkim) Polaków nie zapamiętał dobrze.
Jego rodak Piotr Matthieu, który przebywał na dworze Henryka Walezego, musiał mieć podobne przykre doświadczenia. Inaczej nie stwierdziłby, że wolność w Polsce jest gorsza od... francuskiej niewoli. A i Walezjuszowi musiało się nad Wisłą niezbyt podobać, skoro kilku miesiącach rządów - to jednak za dużo powiedziane - zrejterował nad Sekwanę. Inna sprawa, że się na polskiego króla zwyczajnie nie nadawał.
Polak-pijak
Dziś nazwalibyśmy relację Desportes'a ewidentnie czarnym PR-em. Ale podobnie twierdził 100 lat później choćby Fryzyjczyk Ulryk von Werdum, który nie wzbraniał się przed krytyką rządów Michała Korybuta Wiśniowieckiego.
Jako że cudzoziemiec był bacznym obserwatorem, poczuł się w obowiązku także poinformować czytelnika o wyglądzie Polaków. Lekkomyślność to jedno - podkreślił von Werdum - ale okrągłe kształty sugerowały, że na ogół Polacy, przynajmniej jeśli chodzi o jedzenie, sobie nie folgowali. Lubili ucztować, bez wątpienia.
Szlacheckie wielogodzinne spotkania przy uginających się pod naporem potraw i trunków stołach, nierzadko przeradzające się w zwykłe pijatyki, były wówczas powszechne, ale i, co istotne, akceptowalne. To element obyczajowości ówczesnej elity narodu, który - co także zrozumiałe - budził zdziwienie, albo nawet zażenowanie części przyjezdnych.
Polak-katolik
Dawna Rzeczpospolita, jak uczą w szkołach, uchodziła za kraj tolerancyjny - rzeczywiście, na rozległych terytoriach państwa polsko-litewskiego żyli obok siebie, pod wspólnym niebem, przedstawiciele różnych narodów i grup etnicznych. Konfederacja warszawska gwarantowała wolność wyznania, choć przypadłością katolików, także tych gorliwych, była m.in. wiara w zabobony. W opinii wspomnianego von Werdum, pod względem religijności nie ustępowaliśmy takim ortodoksom, jak Hiszpanie czy Irlandczycy. Nie dziwi więc określenie Polaków-katolików "papistami".
Uwagi na temat przywiązania naszych rodaków do katolicyzmu poczynił też Fracois Dalerac, dworzanin Jana III Sobieskiego. We Francji nie spotkał się wcześniej z tak silną pozycją kleru, jak na ziemiach polskich. Ale nie tylko o wpływy chodziło, bo wierny kompan pogromcy Turków spod Wiednia piętnował też luksusy duchowieństwa. A przykład - jak pisał - szedł z góry...
Polak-leń
Polski naród - pisał cytowany już gość z Fryzji - jest na ogół "niedbały i leniwy", bo "tylko najniezbędniejsze grunta uprawia, a resztę odłogiem zostawia. Stąd wynika, że większa część ich domów i kościołów zbudowana jest z drzewa, choć posiadają obficie tak łamane kamienie, jako i dobrą glinę z cegły".
Polak-awanturnik
Czyżby Fryzyjczyk miał na punkcie Polaków jakąś fobię, skoro co rusz ich krytykował? Być może. Choć wypada dodać, że o tym, do czego prowadziły pijatyki, wspominał też m.in. ks. Jędrzej Kitowicz.
– To było największym zamiarem owego traktamentu i ukontentowaniem gospodarza, kiedy słyszał nazajutrz od służących, jako żaden z gości trzeźwo nie odszedł, jako jeden, potoczywszy się, wszystkie schody tocząc się kłębem przemierzył; jako drugiego zaniesiono do stancji jak nieżywego; jak ów zbił sobie róg głowy o ścianę; jak tamci dwaj, skłóciwszy się, pyski sobie powycinali; jako nareszcie ten jegomość, chybiwszy krokiem, upadł w błoto, a do tego ząb sobie o kamień wybił - pisał autor "Opisu obyczajów za panowania Augusta III".
***
Tak kiedyś niektórzy cudzoziemcy (i nie tylko) widzieli naszych przodków, choć w podręcznikach szkolnych - podkreśla Stomma - możemy co najwyżej przeczytać o zagranicznych zachwytach nad tym, co polskie. O pochwałach Polski i Polaków. Tymczasem kraj nad Wisłą nie tylko fascynował (i słusznie), ale też drażnił tych, których dzisiejszy internet zapewne obwołałby "polakożercami". Rozpisywali się o wadach kraju (którego nie dość znali) bez kompleksów.
– Na szczęście nic podobnego się dzisiaj nie zdarza. Brak takich enuncjacji w szanującej się zagranicznej prasie. Nie pocieszajmy się tym jednak zbytnio. Świadczy to bowiem li tylko o zmianie standardów poprawności, a nie spojrzenia na nas. Czytając między wierszami, odnaleźlibyśmy codziennie Harringów na kopy. Nie wspominając już o Daleracach. Dlatego też do owego czytania między wierszami nie zachęcamy. Jest to narodowy sposób na zachowanie dziewictwa – puentuje autor "Polskich złudzeń narodowych".
Wśród tysiąca obrazów, utrwalonych w mojej pamięci, najwyraźniej wyłania się przede mną obraz, który można by wiernie odtworzyć za pomocą piasku, bagna, gliny, słomy i wielu stert gnoju. Przede wszystkim jednak w mojej wyobraźni unosi się obraz pewnej wsi - nazwa dla tej najnędzniejszej z osad jest bezsprzecznie obraźliwa, niemniej zowią ją wsią.
Filip Desportes
Lud barbarzyński, arogancki i niestały Pyszałkowaty, umiejący tylko pleść trzy po trzy Który dzień i noc w dusznej izbie Całą przyjemność życia czerpie z pijaństwa Potem chrapie przy stole lub zasypia na ziemi.
Ulryk von Werdum
Kiedy się modlą lub mszy słuchają, chrapią lub charkają, wzdychając tak, że z daleka już ich słychać, upadają na ziemię, biją głową o mur i ławki, uderzają sami siebie w twarz i wyprawiają inne w tym rodzaju dziwactwa, z których się papiści innych narodów naśmiewają.
Francois Dalerac
Cała Polska jest katolicka, aż do przesady; wyraża się to w ilości fundacji zakonnych, w których mnisi są dobrze opłacani, wygodnie mieszkają i cieszą się szacunkiem, gdyż dzierżą wraz z jezuitami czwartą część dóbr Królestwa. Niektórzy testatorzy przedkładają często w testamencie klasztor nad legalnych spadkobierców, pozostawiając tychże w nędzy, aby wzbogacić gromadę wałkoni, żeby nie rzec opilców. Trzeba bowiem zauważyć, że kler i mnisi wśród tej rzekomo wielkiej pobożności żyją w rozpasaniu i niewybaczalnym nieładzie, dotyczącym tak obyczajów, jak i przyzwoitości ubrań...
Ulryk von Werdum
Ponieważ Polacy niechętnie pracują, wynika z tego, że chętnie słyszą co nowego, a gdzie spotykają podróżnego, zaczepiają go pytaniami albo zmuszają go z sobą do karczmy.
Ulryk von Werdum
Przy hojnej napitce przychodzi u nich często do bójki, przy czym szabla musi walnie błaskać. Szablą tą tną i rąbią się wzajemnie po pięściach, twarzy i gdzie tylko mogą, a uchodzi u nich za rzecz zaszczytną być naznaczonym tu i tam, zwłaszcza zaś na twarzy, pięknymi bliznami i szramami, jak to już u Gotów, Sarmatów, czyli Polaków najbliższych sąsiadów, przed więcej jak 1000 laty uważano za chwalebne...