Ambasada Francji w Polsce. To właśnie tutaj Polacy składają znicze i kwiaty w geście solidarności z Francją.
Ambasada Francji w Polsce. To właśnie tutaj Polacy składają znicze i kwiaty w geście solidarności z Francją. Fot. Dominika Majewska

Takiego ruchu pod francuską ambasadą w Warszawie nie było od dawna. Od trzech dni nie ma godziny, żeby ktoś się tam nie kręcił. Powód? Oczywisty – Polacy przychodzą tu, żeby zamanifestować solidarność z pogrążoną w żałobie Francjią. Co chwila ktoś zapala tu kolejny znicz, a w księdze kondolencyjnej przybywa kolejnych wpisów. Pomijając spory polityków, zwykli Polacy potrafią się w takich chwilach zachować i właśnie po raz kolejny to udowodnili.

REKLAMA
"Dziękuję Polakom, jesteście wspaniali"
Obok gorącej dyskusji, jaka przetoczyła się w ostatnich dniach przez media, wielu Polaków po cichu postanowiło pokazać, że w tych trudnych dla francuskiego narodu momentach, są z nimi myślami. To właśnie pod ambasadą francuską gromadziły się tłumy, które w ciszy i skupieniu oddawały hołd ofiarom ataku terrorystycznego w Paryżu.
Dzisiaj placówka dyplomatyczna wygląda zupełnie inaczej niż na co dzień. Przed bramą tli się niezliczona ilość zniczy poprzetykana niewielkimi flagami francuskimi i polskimi. Pośród nich leżą kwiaty – najwięcej lilii, jednego z symboli francuskich. Mimo tego że od ataku w Paryżu minęły już trzy dni, gesty współczucia ze strony Polaków nie ustają, a pod ambasadą ciągle przewijają się kolejne grupki osób wstrząśniętych wydarzeniem.
logo
Fot. Dominika Majewska
Pod wrażeniem postawy Polaków jest sam Pierre Buhler, ambasador Francji w Polsce. – To ludzkie współczucie. Zwykli Polacy wczoraj, przedwczoraj, przedstawiciele władzy, pojawili się tutaj, żeby wpisać się do księgi kondolencyjnej, zapali też znicze. To jest gest, symbol przyjaźni i współczucia. Dziękuję Polakom, jesteście wspaniali – mówił dzisiaj pod ambasadą.
logo
Fot. Dominika Majewska
Gesty i "ludzkie odruchy"
Jedną z osób, która pojawiła się w tych dniach pod francuską ambasadą jest Marie. Przyjechała do Polski na studia, a ostatnio przeżywa ciężkie chwile. Pochodzi z Francji, mieszka w Paryżu i jak wielu jej rodaków, na wieść o zamachach zaczęła gorączkowo zastanawiać się, czy kule terrorystów nie dosięgnęły kogoś z jej bliskich. Kiedy okazało się, że są cali i zdrowi, i tak nie mogła usiedzieć w domu. Tak trafiła pod ambasadę.
Już na pierwszy rzut oka jest jasne, że bardzo przeżywa tragedię, co sama przyznaje w krótkiej rozmowie. –To był prawdziwy szok. Sama mieszkam w Paryżu i znam dokładnie te miejsca, w których doszło do ataku. W tych chwilach chciałam poczuć i zobaczyć wspólnotę, dlatego tu przyszłam – mówi.
logo
Paryżanka przyjechała na studia do Polski. Dzisiaj pod ambasadą wpisywała się do księgi kondolencyjnej. Fot. Dominika Majewska
Pod ambasadą pojawił się też Jarosław Tamioła. Najpierw zapalił z rodziną trzy znicze, a potem szybko ustawił się w kolejce do księgi kondolencyjnej. Widać, że się spieszył. Nic dziwnego. Nie mieszka w stolicy, a do Warszawy z rodziną przyjechał specjalnie z Bydgoszczy.
– To nic takiego. To taki zwykły, solidarny, ludzki odruch i gest od serca. Nadłożyliśmy kawał drogi, żeby tu być, ale warto poświęcić te parę godzin, żeby pokazać, że w tych trudnych momentach jesteśmy razem i wspieramy Francuzów. To był taki odruch, nie zastanawialiśmy się nad tym za bardzo. Po prostu poczuliśmy, że powinniśmy tu być, wsiedliśmy do samochodu i jesteśmy – tłumaczy.
Nas też to może spotkać
Pod ambasadą chętnie w ostatnich dniach gromadzili się też ci, którzy chcieli nie tylko zamanifestować swoje współczucie dla Francji, ale którym los Europy i Polski nie jest obojętny. – Ja się po prostu boję. Przyszłam, bo w takich chwilach chce się poczuć bliskość innych osób. Przecież tu nie chodzi tylko o Francję, chociaż to miejsce akurat stało się w tych dniach takim właśnie symbolem. Taki Paryż mógł się równie dobrze zdarzyć w Warszawie i Berlinie. Musimy temu stawić razem czoła – mówi stanowczo pani Magdalena z Mokotowa.
Wnuczka pani Joanny Sobkowskiej, którą również spotykamy pod ambasadą, jest tłumaczką z francuskiego. – Bardzo dobrą! – mówi. – Zna pięć języków, ale francuski ma w małym palcu. Robiła tłumaczenia dla ambasady. Dlatego tu przyszłam. Po tych okropnościach, które pokazywali w telewizji, dobrze popatrzeć na te wszystkie znicze i kwiaty. To daje nadzieję, że jednak nie wszystko stracone – tłumaczy. Pani Joanna przerywa jednak, kiedy obok przechodzi dwóch mężczyzn o ciemniejszej karnacji. Moja rozmówczyni wrogo odprowadza ich wzrokiem, a oni spokojnie zapalają świeczki pod ambasadą.
logo
Księga kondolencyjna pod ambasadą francuską błyskawicznie zapełnia się kolejnymi wpisami. Fot. Dominika Majewska
Pani Ewa i Andrzej, małżeństwo z Warszawy też nie mogli ominąć ambasady. – To taki nasz sprzeciw przeciwko temu, co się stało i co się w ogóle dzieje na świecie. Jesteśmy oburzeni, że terroryści tak mogą sobie teraz poczynać. Ich buta, buta radykalnych muzułmanów jest niepojęta. Nie potrafią uszanować naszego  świata, religii, zwyczajów. Dla nich cały nasz cywilizacyjny dorobek jest wart funta kłaków i dlatego za nic mają niszczenie go – mówi pani Ewa. – Mamy otwarte granice, co to dla nich za problem przyjechać do Warszawy i zrobić dokładnie to samo – dodaje mąż kobiety.
logo
Pani Ewa i pan Andrzej przyszli pod ambasadę francuską. Nie zgadzają się na terror islamskich ekstremistów w Europie. Fot. Dominika Majewska
W rozmowach pod ambasadą słowa współczucia często mieszają się z negatywnymi komentarzami pod adresem sprawców tragedii w Paryżu. – To zwykłe bestialstwo. Na taki brak serca po prostu brak słów. Dlatego przyszedłem się tu chwilę pomodlić – opowiada pan Mieczysław, który w przeciwieństwie do innych, stoi nieco z boku i od dłuższej chwili w milczeniu przygląda się francuskiej placówce.
Danuta Kaczkowska mieszka tuż obok ambasady. Dzisiaj była tu po raz trzeci. – Mnie to nawet nie wypada tu nie być. Nigdy nie widziałam tutaj takiego poruszenia, a mieszkam tu od zawsze. To wzruszające widzieć, jak ładnie potrafimy się zachować. Żeby tylko ten horror się już nigdy więcej nie powtórzył – rzuca na odchodne.
Francuska ambasada jest obecnie szczególnym miejscem na mapie stolicy, a może nawet w skali całego kraju. Tutaj nie słychać lekko wypowiadanych ostrych deklaracji pod adresem uchodźców, politycznych oponentów czy znajomych, którzy mają inne poglądy. Abstrahując od oceny modnego teraz hasła "Pray for Paris" - jeśli ktoś chce uciec od medialnego szumu wokół tragedii i w pomyśleć w zadumie o tym, co się wydarzyło we Francji, to ulica Piękna 1 w Warszawie, przy której mieści się ambasada, z pewnością jest dobrym adresem.

Napisz do autora: dominika.majewska@natemat.pl